Temat, który podejmę w niniejszym tekście będzie, być może, kontrowersyjny, ale wyprzedzający dyskusje, które już toczą się w całym świecie. Powszechnie się uważa, że ogrody zoologiczne są potrzebne, ponieważ jest to kontakt człowieka ze zwierzęciem, to pokazywanie , jak wyglądają, czy też jak się zachowują zwierzęta . Ale tutaj zaraz rodzi się pytanie: czy w dobie internetu, programów Davida Attenborough i National Geographic nadal potrzebujemy pokazywać dzikie zwierzęta za kratami w zoo? Obrońcy praw zwierząt nawołują do bojkotu ogrodów zoologicznych, a dyrektorzy zoo prowadzą szeroko zakrojone zajęcia edukacyjne dla dzieci i młodzieży dotyczące ochrony zagrożonych gatunków. Kto ma rację?
W ostatnich paru latach organizowana jest ogólnopolska akcja „Nie chodzę do zoo”. Inicjatorzy akcji nawołując do propagowania hasła mówią przede wszystkim o tym, że zbyteczne jest powodowanie cierpienia zwierząt, które w warunkach nienaturalnych, daleko odległych od naturalnych nie potrafią funkcjonować. Tygrysy i lwy mają 18 tysięcy mniejszą przestrzeń w zoo niż w naturalnym środowisko, a niedźwiedzie polarne aż milion razy mniejszą. To pokazuje, że zoo może być porównywane do więzienia. Dla zwierząt jest to zamknięta przestrzeń, jak dla człowieka więzienie. Zwierzęta żyją w warunkach sztucznych. I brakuje im naturalnego otoczenia.
Obrońcy istnienia ogrodów zoologicznych twierdzą, że ich główną rolą jest zapewnienie przetrwania gatunków, ponieważ niedługo niektórych już i nie będzie. Na przykład żubry wyginęły w naturze dwukrotnie. Żyją w Białowieży i w innych miejscach w Polsce, dzięki temu, że kiedyś zostały wzięte do ogrodów zoologicznych. Gdyby nie to, żubra już by nie było. Szacuje się, że za 20 lat na wolności nie będzie już żadnego orangutana z powodu zajmowania terenów ich życia pod uprawy palmy olejowej. Podobnie przedstawia się sytuacja z wakitą, rodzajem małego delfina. Żyje on w Zatoce Meksykańskiej i do niedawna miał się dobrze, ale na skutek agresywnego połowu ryb zostało ich 20 sztuk.
W 2013 i 2014 roku aktywiści działający w ramach kampanii NIE CHODZĘ DO ZOO, prowadzonej przez Szczecińską Inicjatywę na Rzecz Zwierząt BASTA!, odwiedzili ponad 20 ogrodów zoologicznych w Polsce, dokumentując warunki życia przetrzymywanych w nich zwierząt. Ciasne i zanieczyszczone klatki, niewielkie wybiegi, samotność, rany, apatia i stereotypia wywołane brakiem odpowiedniej przestrzeni do życia. Celem kampanii jest uświadomienie ludziom, jak wygląda codzienne życie zwierząt w zoo oraz zdobycie poparcia dla działań przeciwko wykorzystywaniu ich dla rozrywki. Jak twierdzą organizatorzy akcji: najważniejsze, żeby ogrody zoologiczne nie kupowały więcej nowych zwierząt, a zapewniały jak najlepsze warunki tym, które już w nich są.” Mają oczywiście świadomość, że o sprawie należy zacząć mówić i pisać, ale oczywiście sytuacji nie da się zmienić z dnia na dzień. Dzisiaj kampania „Nie chodzę do zoo” nie proponuje wprowadzania zmian prawnych dążących do zamknięcia wszystkich zoo w Polsce (dotychczas jedynym krajem, który podjął się tego zadania, jest Kostaryka), Początkowym krokiem jest uświadomienie ludziom, czym jest zoo dla zwierząt.
W Polsce istnieje ponad 20 licencjonowanych ogrodów zoologicznych bądź zoologiczno-botanicznych, chociaż nawet zarządzająca nimi Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nie podaje dokładnych danych. Poza wyżej wymienionymi jest też kilkanaście parków dzikich zwierząt, które funkcjonują bez licencji.
W 2011 roku organizacja Born Free Foundation oraz koalicja ENDCAP przedstawiły w Parlamencie Europejskim wyniki raportu opartego na obserwacjach w ośmiu ogrodach zoologicznych w Polsce, z których żaden nie spełnił warunków tzw. Dyrektywy Zoo (obowiązującej w Unii Europejskiej) i innych przepisów związanych zarówno z dobrostanem zwierząt. Z raportu wynika, iż tylko 14 proc. gatunków przetrzymywanych w polskich zoo jest w jakimś stopniu zagrożonych wyginięciem, a jedynie 3proc. znajduje się na Polskiej Czerwonej Liście Gatunków Zagrożonych. Nie jest więc prawdą, że ogrody zoologiczne spełniają funkcję miejsc, w których się chroni gatunki ginące.
Oczywiście nie wszystkie ogrody są złe. Niestety, tych światowej klasy jest ciągle za mało. Ogrody zoologiczne mogą stanowić, jak piszą naukowcy, idealne laboratoria. Między innymi to dzięki pracy w Landau Zoo w Niemczech prof. Rory Wilson zmodyfikował położenie rejestratora danych na pingwinach, co później zastosował do badań ekologii tych zwierząt na wolności. W zoo w Calgary rozmnaża się żurawie, w Houston – preriokury, w Tallinnie – norki europejskie. Przykładów tego aspektu funkcjonowania i potrzeby istnienia zoo może być i więcej.
Powstaje więc pytanie, w czasach, kiedy coraz bardziej rodzi się świadomość ekologiczna: czy ogrody zoologiczne spełniają stawiane im kiedyś zadania, czy wciąż istnieje potrzeba ich istnienia?
Ja rzadko chodzę do krakowskiego zoo, potem czuję się nieco sfrustrowana tymi wizytami.