Świat się zmienia. I niestety, czy tego chcemy, czy nie coraz kobiet decyduje o kierunku rozwoju gospodarki. Zwiększa się udział kobiet na rynku pracy.
Kryzys gospodarczy na świecie pokazał, że ryzykowne zachowania, które były powodowane przez zarządy wielkich przedsiębiorstwa, jak i banków – zarządzanych, co by nie powiedzieć przez męską część społeczeństwa nie są najwłaściwsze w ciężkich czasach. Tym bardziej, że badania przeprowadzone w 40 krajach na świecie pokazały, że to kobiety decydują o zakupie 91 proc. domów. To one decydują o 80 proc. wszystkich zakupów, które trafiają do tych domów. To dla nich przygotowywane są, zatem kampanie reklamowe, projektowane towary luksusowe. To o zadowolenie kobiet walczą producenci, bo widzą, że ich satysfakcja staje się najważniejszą reklamą produktów.
Tina Fordham, szefowa globalnych analiz politycznych Citigroup twierdzi, że ciągu następnej dekady wpływ kobiet na globalną gospodarkę będzie coraz większy. Citigroup w raporcie „Kobiety w gospodarce” („Women in the Economy II”) podkreśla, że nadal istnieje szereg czynników wykluczających kobiety z rynku pracy lub utrudniających odnalezienie się na nim. Zlikwidowanie tych problemów i zrównanie warunków kobiet i mężczyzn na rynku pracy może doprowadzić do co najmniej 6-procentowego wzrostu PKB w krajach rozwiniętych w ciągu najbliższych dekad. W krajach rozwijających się potencjał ten zaś jest jeszcze większy – nawet do 20-proc. wzrostu.
Co jest ważne podkreślenia nie ma kraju na świecie, w którym kobiety zarabiałyby więcej, niż mężczyźni. Problem ten dotyczy również Polski, w której płace kobiet i mężczyzn, przynajmniej w teorii Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (ang. Organisation for Economic Co-operation and Development –OECD), mają zrównać się w 2021 roku. Na przykład w bankowości różnice w pensjach wynoszą nawet 36% na korzyść mężczyzn. Według wyżej przywołanego raportu jesteśmy jednym z krajów, które w ostatnich latach dokonały największego skoku w rankingu analizującym sytuację kobiet na rynku pracy. Nie przekłada się to jednak na ogólne równouprawnienie – według Europejskiego Instytutu ds. Równości Kobiet i Mężczyzn Polska radzi sobie pod tym względem „stosunkowo słabo”.
Mężczyźni w Polsce zarabiają, jak dowiadujemy się z raportu Głównego Urzędu Statystycznego, średnio o 734,50 zł więcej niż kobiety (październik 2017 roku), a przeciętne wynagrodzenie mężczyzn było o 18,5 proc wyższe od przeciętnego wynagrodzenia kobiet.
W naszym kraju nierówności w sytuacji zawodowej kobiet są wciąż duże, chociaż na tle innych państw wcale nie wypadamy najgorzej. Według sporządzonego przez The Economist „Indeksu szklanego sufitu” na 26 wysoko rozwiniętych społecznie państw zajmujemy dziewiąte miejsce pod względem sytuacji zawodowej kobiet. Indeks ten bierze pod uwagę pięć wskaźników: porównywana jest liczba kobiet i mężczyzn z wyższym wykształceniem, proporcje płci na rynku pracy, różnice w zarobkach, proporcje płci na najwyższych stanowiskach i koszty opieki nad dzieckiem. Najmniejsze dysproporcje odnotowano w Nowej Zelandii oraz Norwegii i Szwecji. Polsce udało się jednak w tym względzie wyprzedzić chociażby Danię.
Przykładem bardzo pozytywnym może być rząd Wielkiej Brytanii. Pani premier Theresa May świetnie sobie radzi z problemem zrównania płac mężczyzn i kobiet wykonujących tę samą pracę. Zjednoczone Królestwo to jeden z pierwszych krajów, które każą dużym przedsiębiorstwom publikować dane pokazujące różnice w zarobkach kobiet i mężczyzn. Brytyjska premier nazywa problem „palącą niesprawiedliwością” i podkreśla, że zmagania z nim są priorytetem jej rządu. Chodzi nie tylko o politykę równościową, ale przede wszystkim aspekt pragmatyczny: polepszenie udziału kobiet w rynku pracy może dać gospodarce 150 mld funtów (ok. 720 mld złotych) do 2025 r. Brytyjska minister do spraw równego traktowania Amber Rudd podkreśla, że Wielką Brytanię nie stać na to, aby ignorować takie sumy.
W Polsce wciąż brakuje żłobków i przedszkoli i w zasadzie nie istnieje program zachęcający kobiety do podejmowania pracy zarobkowej. Nie ma projektów podkreślających potrzebę kobiet w samorządowości, polityce, w wielkich korporacjach. W poprzednich latach na problem zwracał uwagę m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich i Najwyższa Izba Kontroli. Budowany jest raczej program odwrotny, proponujący pozostawanie kobiet w domach. Jeśli pominąć nawet i to, że wstrzymywane są kariery zawodowe kobiet, że będą coraz większe trudności w ich powrotach do pracy zawodowej (po usamodzielnieniu dzieci) – trudno zrozumieć lekceważący stosunek do finansowego aspektu funkcjonowania na rynku pracy kobiet. Wielka Brytania, jak i pozostałe kraje europejskie twierdzą, że nie stać ich na to, aby bagatelizować udział kobiet dający gospodarce konkretny wymiar finansowy. W Polsce, jak do tej pory, o tym aspekcie nawet się nie wspomina.