Nie uciekłam ze statku..

stockvectorblackandwhitevectorillustrationofasinkingship128321057Przeczytałam dopiero dzisiaj wywiad pana redaktora Piotra Drabika z panem Aleksandrem Miszalskim (szefem struktur PO w Krakowie). Pan redaktor pytając szefa krakowskich struktur o osoby, które opuściły Platformę umieszcza mnie w grupie pod tytułem „ucieczka z tonącego statku”. Zdenerwowała mnie ta kategoria. Napisałam do pana redaktora dwa listy i przypomniałam mu moją rezygnację, która wciąż znajduje się na niniejszym blogu.

Listy do pana redaktora:

numer 1:”Szanowny Panie Redaktorze
Przeczytałam przed chwilą Pana wywiad z Aleksandrem Miszalskim i zwróciłam uwagę na pytanie, które Pan zadał. Chcę zwrócić Pana uwagę na sprawę, którą być może Pan nie zauważył. Ja opuściłam PO wtedy, kiedy ona miała wyższe notowania, niż Nowoczesna. Pół roku wcześniej opuściłam PO, zanim wstąpiłam do Nowoczesnej i wtedy także Nowoczesna miała niższe notowania, niż PO.  Tak więc, bardzo Pana proszę o nie umieszczanie mnie w kategoriach „ucieczki z tonącego statku”. Byłabym Panu bardzo wdzięczna.
Z wyrazami szacunku”

numer 2:”Bardzo przepraszam, ale pozwalam sobie dołączyć moją rezygnację z PO, którą złożyłam władzom partii w grudniu 2015 roku.
Jak być może i Pan się w niniejszej rezygnacji doczyta, że nie były to ambicje personalne, czy cokolwiek tego pokroju, ale przede wszystkim rozstanie PO z koncepcjami, które jej towarzyszyły przy powstaniu ( osobiście zakładałam pierwszą partię w moim życiu, jaką była PO). Odeszłam z PO, ponieważ uważałam wtedy, kiedy składałam rezygnację i uważam do tej pory, że opieszałość i nierealizowanie programu doprowadziło do wygrania PiSu. I nie doskonałość PiS, ale zaniedbania PO – są podstawą tego, co oceniam negatywnie, a co dzieje się w Polsce.
I wciąż nieustająco ubolewam nad tym, że samorządowośc jest polityczna. I wciąż twierdzę, że tak być nie powinno, ale …niestety jest. Nie można byś jedynie samorządowcem.”

Nigdy i nigdzie nie uciekałam z jakiegokolwiek tonącego statku. Jestem człowiekiem, który takich rzeczy nie robił i nie zrobi.

— 
— 

In vitro

Zapłodnienie in vitro jest dzisiaj jedna z najbardziej rozpowszechnionych metod umożliwiających poczęcie dziecka parom mającym problemy. Od momentu jej wynalezienia przez Roberta Edwardsa i Patricka Steptoe, w klinikach oferujących zapłodnienie in vitro przyszło na świat ponad milion dzieci. Technika ta jest powszechnie akceptowalna, a dyskusje w środowiskach medycznych dotyczą przede wszystkim problemów

W krajach wysokorozwiniętych 1 do 5% dzieci rodzi się w wyniku zapłodnienia metodą in vitro.

W Polsce, o czym warto przypomnieć art. 71 Konstytucji RP mówi o tym, że rodzina i macierzyństwo podlegają szczególnej ochronie Państwa a także na podstawie art. 16 Deklaracji Praw Człowieka, który stanowi, iż prawo do posiadania potomstwa jest podstawowym prawem człowieka.

Wspomaganie poczęcia dziecka wiąże się z z ogromnym  emocjonalnym napięciem. Osoby cierpiące z powodu niepłodności bardzo często zwracają się do lekarzy zajmujących się wspomaganiem rozdrodu po długotrwałym okresie niepowodzeń i rozczarowań.

Prof. Barbara Chyrowicz pisze:

Można się nadto zastanawiać, czy prokreacja kontrolowana przez odpowiednio wykwalifikowanych specjalistów nie jest bardziej “ludzka” niż zdanie się w tej materii na ślepe mechanizmy natury. Niby dlaczego rozumne i wolne istoty nie miałyby wykorzystywać swojej inteligencji również, gdy chodzi o nowych przedstawicieli rozumnego gatunku. Czyż nie wydaje się to aż nadto zrozumiałe?Bocianyiinvitrokukupl

Hiszpański smok w Krakowie.

 57fa7e8e3d797_osize933x0q70h8734d4

 

 Kraków jest znany na świecie. I nie jest to odkrywcze sformułowanie. Jednak każdy, kto do nas przyjedzie – wyjeżdżając będzie wiedział o naszym mieście więcej i zapewne inaczej będzie o nim opowiadał. Stajemy się miejscem, w którym pracują przyjeżdżający do nas artyści. Nie piszę tutaj tylko o muzykach, których możemy słuchać w filharmonii, czy innych miejscach, o pisarzach, którzy wpadają nie tylko na chwilę, ale dłużej mieszkają w Krakowie. Coraz częściej pojawiają się u nas artyści tworzących  street art.

Parę tygodni temu w Krakowie gościł  znany i uznany artysta : hiszpański malarz Antonio Segura Donat znany jako Dulk.  Jak sam mówił, przed wizytą dużo czytał o Krakowie.  Zainteresowały go legendy krakowskie. I w ten sposób oczywiście trafił na smoka wawelskiego. Przygotowywał przez dłuższy czas szkic dzieła, które namalował na murze Ronda Mogilskiego.

Malarstwo 33-letniego twórcy jest bardzo charakterystyczne. Jego obrazy na murach można znaleźć w Mediolanie, Brukseli, Chicago, Berlinie, Madrycie czy Paryżu. Maluje w sposób bardzo rozpoznawalny. Opowiadał, że takie, jak prezentuje widzenia świata zaczęło się w dzieciństwie, kiedy  pomagał ojcu karmić ptaki, które hodowali w domu. Żył w środowisku, w którym występowały zwierzęta. Wtedy też zaczął kopiować ilustracje egzotycznych zwierząt znajdowanych w starych encyklopediach. Kiedy miał 18 lat zaczął je przenosić ze swojego szkicownika na mury. I tak narodził się Dulk.

Ukończył grafikę na Uniwersytecie w Walencji. Poza tworzeniem sztuki w przestrzeni miejskiej, ilustruje książki,  zajmuje się reklamą, tworzy plakaty. Każdą pracę traktuje jak osobne i ważne wyzwanie.

Jego sztuka to świat pełen surrealistycznych wizji, przepełniony wyimaginowanymi szczegółami. Właściwie wszędzie odnajdujemy przedziwne zwierzęta umieszczane w przestrzeni pełnej intensywnych kolorów. Tak więc, jakby z góry było wiadome, że Dulka zainteresuje wawelski smok. Powstała hiszpańska wersja wawelskiego smoka. Obraz powodujący, jak większość dzieł odwołujących się do surrealizmu, pewien niepokój a zarazem i zdziwienie. Sam Dulk mówił, że jego obrazy są być może przestrogą przed katastrofą ekologiczną ziemi.

Dulk malował obraz na Rondzie Mogilskim przez tydzień w strugach deszczu. Niekiedy deszcz i wiatr ustawały, ale na słońce musieliśmy czekać, aż do samego końca projektu. Było bardzo zimno. A jednak, pomimo tych trudnych warunków w pracy, artysta poza nią zdążył odwiedzić wiele miejsc w Krakowie. I powiedział, że Kraków jest jednym z najpiękniejszych miast, w jakich tworzył. Załóżmy, że nie była to jedynie kurtuazja. W każdym razie Antonio Segura Donat zapowiedział, że zapewne do Krakowa wróci.

Zapraszanie Dulka do Krakowa, czekanie na jego wolny termin (a jest bardzo zajętym artystą), następnie przygotowanie szkiców, decyzje artysty; najpierw negocjacje, potem korespondencja trwająca przez prawie dwa lata, a następnie opieka nad pobytem w Krakowie to zasługa bardzo wielu osób, a przede wszystkim Fundacji „101 murali”.  Moja współpraca z Fundacją była przez cały czas była wzorowa. A efekty dwuletniej działalności widać na Rondzie Mogilskim, gdzie serdecznie zapraszam.

 

 

 

 

 

 

 

 

Święto matematyki.

0

Kraków wśród wszystkich walorów, jakie posiada, odgrywa także dość szczególną rolę w polskiej nauce. I to nie tylko dlatego, że było tutaj i jest wiele uczelni, ale także i dlatego, że wiele wybitnych postaci naukowców związanych było i wciąż jest z Krakowem.

Niedawno, w Dniu Nauczyciela 14 października, na krakowskich Plantach został odsłonięty pomnik poświęcony dwóm wybitnym matematykom: Stefanowi Banachowi i Ottonowi Nikodymowi. Pomnik jest przypomnieniem wydarzenia, które miało miejsce 100 lat temu najprawdopodobniej na tej właśnie ławeczce , na której siedzieli. Wtedy to miało miejsce spotkanie, które przeszło do historii matematyki.

W roku 1916 dr Hugo Steinhaus, uczony udał się na wieczorny spacer krakowskimi Plantami. Pisał potem we wspomnieniach: ”idąc letnim wieczorem roku 1916 wzdłuż_ Plant usłyszałem rozmowę, a raczej tylko kilka słów; wyrazy „całka Lebesgue’a” były tak nieoczekiwane, że zbliżyłem się do ławki i zapoznałem z dyskutantami: to Stefan Banach i Otto Nikodym rozmawiali o matematyce. Powiedzieli mi,  że mają jeszcze trzeciego kompana, Wilkosza, którego bardzo chwalili.”

Banach miał wówczas 24 lata, wrócił do Krakowa po paru latach studiów na Politechnice Lwowskiej i zajmował się matematyka amatorsko. Nikodym, absolwent studiów w zakresie matematyki i fizyki we Lwowie, był nauczycielem matematyki w IV Gimnazjum w Krakowie.

Steinhaus zorientował się wtedy, że Banach ma niezwykły matematyczny talent i zadbał o jego rozwój naukowy. Mawiał, ze był on jego największym matematycznym odkryciem.

Na ławce dzisiaj widzimy Banacha i Nikodyma dyskutujących o matematyce. Figury opracowane zostały w oparciu o ich fotografie.

Na ławce są także wyryte znaki matematyczne. Nie są one przypadkowe. Jest to fragment pracy Banacha i Steinhausa, opisującej rozwiązanie problemu zakomunikowanego przez Steinhausa dwóm młodym pasjonatom matematyki tego właśnie wieczora.

 Historycy nauki uważają Mikołaja Kopernika, Marie Skłodowska-Curie oraz Stefana Banacha za trójkę największych polskich uczonych.

Stefan Banach urodził się 30 marca 1892 roku w Krakowie jako nieślubne dziecko Katarzyny Banach i Stefana Greczka. W roku 1920, za wstawiennictwem Steinhausa, Banach został asystentem na Politechnice Lwowskiej. W roku 1920 uzyskał stopień doktora, dwa lata później habilitacje i niemal natychmiast po niej nominacje na profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. W roku 1924 został powołany na członka Polskiej Akademii Umiejętności. We Lwowie, pod dużym wpływem Banacha, działała słynna Lwowska Szkoła Matematyczna. Gdy po wojnie okazało się, że Lwów zostanie włączony do ZSRR, Banach miał przyjechać do Krakowa i objąć specjalnie dla niego utworzona katedrę na UJ. Nie zdążył – zmarł 31 sierpnia 1945 roku.

Otton Nikodym urodził się 13 sierpnia 1887 w Zabłotowie koło Kołomyi. Jego ojciec był inżynierem chemikiem. Nikodym ukończył gimnazjum we Lwowie, a w 1911 roku studia w zakresie matematyki i fizyki na Uniwersytecie we Lwowie. Podjął prace nauczyciela matematyki w IV Gimnazjum w Krakowie, wykładał także w Studium Pedagogicznym UJ.

W 1924 roku, uzyskał doktorat. Jego żona była pierwszą kobietą doktorem nauk matematycznych na UJ. Po doktoracie Nikodym wykładał na UJ i na kursach dla nauczycieli. Przez rok był w Paryżu, a w 1930 roku przeniósł się do Warszawy, gdzie pracował na Uniwersytecie Warszawskim. Okres II wojny światowej spędził w Warszawie. Po wojnie przez rok był profesorem na krakowskim wydziale Politechniki Śląskiej. W 1946 roku wyjechał za granice, a po roku definitywnie do Stanów Zjednoczonych. Zmarł 4 maja 1974 w Utica.

Ławeczka powstała dzięki paru pasjonatom, którzy utworzyli powołany przez dziekana Wydziału Matematyki i Informatyki UJ, prof. dra hab. Armena Edigariana „Komitet ds. ławeczki Banacha i Nikodyma.  W jego skład weszli: przewodniczący Komitetu dr Krzysztof Ciesielski (UJ, Wydział Matematyki i Informatyki) członkowie: dr hab. Artur Birczyński (Instytut Fizyki Jądrowej PAN), dr Danuta Ciesielska (Instytut Historii Nauki PAN), dr Małgorzata Jantos (UJ, Zakład Filozofii i Bioetyki CMUJ), prof. dr hab. Jerzy Ombach (UJ, Wydział Matematyki i Informatyki), prof. dr hab. Piotr Tworzewski (UJ, Wydział Matematyki i Informatyki) i prof. dr hab. Karol Życzkowski (UJ, Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej). Autorem rzeźb jest prof. Stefan Dousa – twórca najlepszych polskich medali, rzeźbiarz o wielkim i niekwestionowanym dorobku , laureat prestiżowych nagród i autor znaczących wystaw. Fundatorem całego wydarzenia jest firma Astor. Podziękowania serdeczne dla pana prezesa Stefana Życzkowskiego.

Przy przedsięwzięciu wspierało nas bardzo wiele osób, który jesteśmy bardzo wdzięczni