Czy debaty mają sens? Ku uciesze ludzi – tak. Ku jakimkolwiek rozstrzygnięciom – zapewne nie. Zastanawiam się, czy kogokolwiek debata ta, czy inne przekonała, czy ktokolwiek zmienił zdanie. Trzy bloki tematyczne, 60 – minut. Panie przygotowane. Żadna nie odpowiadała na zadane pytania. Piszę to jako nauczyciel akademicki, który przez dużą część swojego zawodowego życia odpytuje, weryfikując wiedzę studentów. Każdą z pań poprosiłabym o powtórną odpowiedź i „na temat”.
Sytuacja trudna: Szydło z pozycji opozycji miała łatwiej, ponieważ łatwiej jest atakować, a trudniej bronić. Kopacz miała trudniej, musiała bronić efektów wieloletniego działania.
I niebywale ważny element całej debaty: czas po debacie. Entuzjastyczne powitanie Szydło przez grono młodych ludzi, przygotowana mównica i Szydło, która wykorzystuje dodatkowy czas na antenie. PR – na bdb.
I znów to samo z panią premier Kopacz, co było z prezydentem Komorowskim: wychodziła z TVP właściwie sama, z tyłu parę osób, nie było flag, dodatkowego przemówienia (mówiła o przebiegu debaty na tle Szydło). Kto robi takie akcje Kopacz? Czy to było naprawdę niemożliwe zrobić dodatkowe show, może inne niż zrobiono Szydło – ale pokazujące wsparcie. Ja pierniczę, czy to tak trudno było podpatrzyć, co przygotowano dla Beaty Szydło. Osamotniona pani premier Kopacz – jak symbol.
I jeszcze jedna uwaga – nie wytrzymuję komentarzy ludzi ze stajni Korwina. To jest najprawdopodobniej jakaś grupa ludzi, którzy powinni być poddani gruntownej psychoanalizie. Może pora, aby ktoś napisał o tym, co zrobiła rodzina (tatuś i mamusia) panu Rafałowi Ziemkiewiczowi, który miał podstawową konkluzję z debaty, że kobiety nie powinny zajmować się polityką. Jak wszyscy pamiętamy, poprzednie debaty wskazywały na absolutną przydatność mężczyzn. I różniły się tak, że hey. Mój długo trwający żal do ludzi chowu Korwina jest taki, że bliskie mi poglądy ekonomiczne podają w takim mizoginistycznym sosie. I szkoda.
Debata – debatą, a do wyborów iść trzeba. Wczoraj przypomniałam sobie na przykład, że prezydenta Krakowa wybrało 38% mieszkańców Krakowa, ponieważ znaczna część mieszkańców na wybory nie poszła. I tak bywa. A potem ileż krytyki, niezadowolenia, a wystarczyło tylko ruszyć w stronę lokalu wyborczego. To zajmuje niewiele czasu. Chyba, że się nie idzie – bo to też głosowanie, ale wtedy zdajemy się na wybory innych.
A ja nie chcę decyzji innych.