Meble miasta.

lawka_parkowa35498mMeble miejskie powinny służyć ludziom. Dobrze zaprojektowane mogą być ozdobą miasta i stałym elementem krajobrazu. Powinny także być zapamiętane przez turystów, stać się w jakimś sensie jego symbolem. Przykładów możnaby mnożyć wiele: czerwone brytyjskie budki telefoniczne i skrzynki pocztowe, wiaty przystankowe i pojemniki na śmieci w Brukseli. Ciekawym elementem rozwiązań są ławki, czy też siedziska. Elementy wyposażenia przestrzeni publicznej powinny nawiązywać do tradycji miejsca.

Ławki miejskie – elementy dekoracyjne przestrzeni publicznej, niby nic szczególnego, w końcu spotykamy je na każdym kroku, na ogół niczym wyjątkowym się nie wyróżniają, każda od stuleci spełnia tę samą funkcję. A jednak współczesne ławki miejskie zaczynają zaskakiwać.

Różnego rodzaju siedzenia funkcjonowały w przestrzeni miejskiej od dawna. Jednak rodzaje ławek ich kształt, kolor zależał w głównej mierze od panujących w poszczególnych epokach mody.

Wygląd ławek miejskich zmieniał się przez stulecia,  zawsze  odpowiadając stylistycznie na zapotrzebowanie danej epoki.

Nowoczesne ławki to na przykład kompleksowy projekt elementów małej architektury na ulicy Champs Elysees w Paryżu. W Krakowie ławki opatrzone zostały specjalnymi tabliczkami, na których obok nazwiska autora znalazł się również specjalny kod QR. Po jego zeskanowaniu trafiamy bezpośrednio na stronę internetową, gdzie przeczytać można fragment tekstu autora i posłuchać jego nagrania w polskiej i angielskiej wersji językowej. Dodatkowo na stronie znajduje się interaktywna mapa, dzięki której można łatwo odnaleźć wszystkie literackie ławki – a także wybrane, najważniejsze literackie adresy Krakowa.

Projekt „Kody Miasta” to jednak nie tylko bogata wirtualna biblioteka multimedialnych treści: fragmentów tekstów, bezcennych nagrań archiwalnych, fotografii i biogramów najważniejszych postaci krakowskiego życia literackiego na przestrzeni kilku stuleci. Estetyczne tabliczki zadedykowane literackim patronom umieszczone w przestrzeni miejskiej to również świetny sposób promocji marki Krakowa Miasta Literatury UNESCO wśród Krakowian i turystów. Projekt akcentuje prestiżowy tytuł w przestrzeni publicznej, którym Kraków został uhonorowany ponad półtora roku temu i urzeczywistnia ideę o wchodzeniu literatury w tkankę miasta. Setka tabliczek z nazwiskami literackich patronów imponuje i pokazuje siłę literackiego dziedzictwa miasta.

Z inną propozycją spotykamy się w Bostonie. W tym konkretnym przypadku ławka ma zbierać dane na temat przestrzeni, w której ją usadowiono. „Ławka” jest właściwie stacją nadawczą, informującą przechodniów o stopniu zanieczyszczenia powietrza, poziom głośności czy podającą prognozę pogody.. Dane są zbierane cały czas i powszechnie dostępne. Jest to nie tylko ławka, ale i stacja pomiarowa, – to także urządzenie do ładowania sprzętu mobilnego. Posiada panel solarny i przetwarza zebraną energię słoneczną na elektryczną. Siedząca na niej osoba może skorzystać z gniazda USB i naładować smartfon, tablet czy aparat fotograficzny. Darmowo – nie są potrzebne żadne monety, żetony, płatności mobilne. Ten projekt nie ma wymiaru komercyjnego, to raczej pokazanie możliwości, jakie jeszcze skrywa otaczająca nas przestrzeń. Ławki (a jest ich kilka) zostały ufundowane przez firmę Cisco Systems. Może i w Krakowie to amerykańskie przedsiębiorstwo informatyczne zechciałoby pochwalić się ławką nazwaną przez nich „Sofa”. Można zapytać i zaoferować miejsce do prezentacji produktu. Jest to chyba niezbyt skomplikowane, jako że firma Cisco System ma swoje przedstawicielstwo w Polsce.

Nowoczesność elementów wyposażenia przestrzeni publicznej staje się standardem. Jeśli obok nowoczesności są zrobione oryginalnie i nie są powieleniem innych rozwiązań – to mogą się stać charakterystycznym elementem miejsca. Mogą to być ławki, wiaty przystankowe, toalety, kosze na śmieci, kioski, stojaki na rowery, słupy ogłoszeniowe, punkty informacyjne (których nie trzeba szukać, ponieważ są charakterystyczne i widoczne dla potrzebujących).

Miło byłoby, aby Kraków miał takie znaki szczególne w swojej przestrzeni, o których turyści mówiliby „widzieliśmy to, czy tamto w Krakowie”. A może Kraków już ma swoją niepowtarzalność w drobnych szczegółach?

Proszę się nad tym zastanowić. Mieszkańcom trudno będzie zauważyć to, co zauważą przybysze.

Bardzo bym chciała, aby na placu Ronda Mogilskiego studenci krakowskich wydziałów architektury postarali się zaprojektować meble, które wzbogaciłyby to miejsce. Pomysłów może być wiele. Miejsce jest. Czekamy na propozycje.

Różnica między zarabianiem a wydawaniem Część II.

9109_shutterstock_71223133Jedna z najsłynniejszych książek świata o zarządzaniu Petera Druckera „Praktyka zarządzania” określa i uczy czym jest zarządzanie. Jednakże przede wszystkim Drucker pisał o zarządzaniu przedsiębiorstwami i firmami. Na początku „Praktyki zarządzania” jest napisane, że biznes USA i Japonii uważa Druckera za ojca swoich sukcesów. Może książka już nie jest taka bardzo aktualna, ale jest na pewno pionierska, wprowadzająca wiele pojęć, analizująca sytuację, wskazująca rozwiązania. Drucker opisywał podstawowe zasady dobrego zarządzania: Pisał o zarządzaniu pracownikiem i pracą. Interesował się funkcjonowaniem przedsiębiorstwa i je opisywał (w aspekcie zewnętrznym i wewnętrznym). Warto ją przeczytać, aby się móc zorientować na czym polega dobre zarzadzanie.

Doskonałym przykładem menadżera jest, wśród wielu innych , Lee Jacocca – człowiek, który uratował wiele przedsiębiorstw związanych z motoryzacją. Jacocca znał się na branży. Bywa jednak i tak, że menadżerowie przechodzą z jednej dziedziny do drugiej. Z produkcji komputerów do produkcji coca-coli. Zapewne nie znają, tak jak informatycy, zasad budowania komputerów i może niezbyt zgłębiają skład i produkcję coli. Jeśli więc oni mogą przechodzić z jednej branży do drugiej – to dlaczego nie może dziać się tak wszędzie. Czy nieznajomość branży jest atrybutem czy przeszkodą? Co łączy menadżerstwo w przedsiębiorstwach – ano łączy je między innymi zysk. Przedsiębiorstwo działa w celu zaistnienia na rynku i osiągnięcia zysku. Działalność gospodarcza pozwala zatrudnionym ludziom zarabiać.

A co jest z kulturą i jej zarządzaniem? No właśnie – kultura może (choć jest to przypadek dość rzadki) zarabiać na siebie. Prywatne teatry niekiedy (i to raczej nie w Polsce) zarabiają na swoje istnienie. Jednak kultura przeważnie korzysta z pieniędzy publicznych. Tak więc menadżer w kulturze nie generuje zysków, ale dystrybuuje pieniądze publiczne. Ze względu na rolę kultury, jej bardzo szeroką ofertę, niezbadane do końca oczekiwania odbiorców – zarządzający kulturą musi dokonywać wyborów, mieć koncepcję na co warto wydawać (publiczne!!) pieniądze, a co można sobie i nam, jako społeczeństwu – darować.. Kolejka oczekujących wsparcia finansów publicznych, jak zwykle będzie długa. Komu dać, a kogo odesłać? Jakie będą kryteria?

I tutaj jest wyraźnie widoczna owa podstawowa różnica: menadżer w przedsiębiorstwie, firmie zarabia (generuje zyski), a w kulturze – dystrybuuje . Menadżer w firmie zna zasady, które są podstawowe w funkcjonowaniu przedsiębiorstwa jako takiego. Chociaż zdaje się jednak, że dobrze byłoby, aby menadżer znał jak najlepiej oferowany, czy produkowany produkt, czym on jest i komu i jak ma służyć. Dobry menadżer poświęci sporo czasu, aby poznać obszar działalności firmy. A czy można tak samo z kulturą?

Wśród reform sektora publicznego ważnym nurtem jest wprowadzanie menażerskich metod do zarządzania usługami publicznymi (New Public Management)). Jedną z podstawowych cech tego podejścia jest analiza kosztów, ich kontrola oraz zwiększanie wydajności w sektorze usług publicznych. Podstawowym pytaniem bardzo istotnym dla kultury jest, jak pogodzić wydajność i jakość. Jakość wydarzeń kulturalnych musi się zmieniać chociażby i dlatego, że zmieniają się oczekiwania odbiorców.

Każda instytucja, jak i każda polityka kulturalna samorządu ma swoją specyfikę: uwarunkowania, wartości czy priorytety. Mówi się o kierunku polityki kulturalnej miasta. Analiza pojedynczych instytucji nie daje informacji przydatnej w zarządzaniu kulturą w mieście. Dopiero analiza całej oferty może pokazać potencjał, jaki ma miasto.

W polityce publicznej coraz bardziej rozpowszechnia się w ostatnich latach współpraca partnerów. Sektor publiczny przywiązuje coraz większą uwagę do współpracy z instytucjami społeczeństwa obywatelskiego. W Polsce w rozwoju kultur jest kilka istotnych obszarów: sektor publiczny, sektor biznesu (coraz bardziej aktywny w sferze rozrywki) i sektor społeczeństwa obywatelskiego. Ustawa o samorządzie gminnym upoważniła władze gminy do zawierania umów z organizacjami pozarządowymi w celu realizacji zadań własnych (art.9,ust.1). Może więc im przekazywać wykonywanie tych zadań.

Kraków plasuje się wśród miast o wysokich wydatkach na kulturę. Partnerstwo w realizacji zadań wymaga od zarządzających kompetencji i znajomości środowiska i oferty , a także jasnych reguł, zrównoważonych wkładów, korzyści i odpowiedzialności wszystkich partnerów. Mówi się o polityce kulturalnej miasta, opartej na wizji i kierunku rozwoju kultury. Świadomość potencji i pluralizmu oferty, jakie dają krakowscy artyści to za mało, aby móc nawiązać właściwy kontakt ze środowiskiem. Trzeba go znać, aby móc wykorzystać to , co oferuje, aby móc go wesprzeć – tam, gdzie tego wymaga i oczekuje, aby móc zatrzymać wybitnych artystów w mieście. To zadanie nie jest łatwe i zapewne zupełnie inne, niż menadżerskie prowadzenie jakiejkolwiek firmy czy przedsiębiorstwa.

Wybory.Wyniki.

No cóż. Mleko się wylało. Wyniki już znamy. Nie było zbyt wiele nadziei w Platformie Obywatelskiej. Widać było, jak gaśnie entuzjazm.

Przykre jest, że w tych wyborach brało mniej ludzi, niż w poprzednich. Prawie połowa Polaków nie chce brać udziału w tym, o co tak kiedyś walczyliśmy. To jest smutek. Ale jest niewielka iskierka: w Krakowie ponad 13% wyborców pamięta założenia, jakie towarzyszyły powstawaniu PO i ci zagłosowali na.. Nowoczesną (działającą od 5 miesięcy!!!). Nie weszła lewica, ktoś musi przejąć jej rolę: obawiam się, że w jakieś części retorykę lewicową podejmie Platforma (która już i tak częściowo w nią weszła).

PIS w swoim zwycięstwie zacznie może rozliczać, ale także i odbierać: powoli, dopóki się da i bardzo głęboko będą penetrować funkcje, posady, apanaże i wymieniać „obcych” na „swoich”. Będzie się działo.

Ale, jak mówiła moja babcia, nic nie dzieje się bez przyczyny.

Dwie panie na ekranie.

1378927475_monitorCzy debaty mają sens? Ku uciesze ludzi  – tak. Ku jakimkolwiek rozstrzygnięciom – zapewne nie. Zastanawiam się, czy kogokolwiek debata ta, czy inne przekonała, czy ktokolwiek zmienił zdanie. Trzy bloki tematyczne, 60 – minut.  Panie przygotowane. Żadna nie odpowiadała na zadane pytania. Piszę to jako nauczyciel akademicki, który przez dużą część swojego zawodowego życia odpytuje, weryfikując wiedzę studentów. Każdą z pań poprosiłabym o powtórną odpowiedź i „na temat”.

Sytuacja trudna: Szydło z pozycji opozycji miała łatwiej, ponieważ łatwiej jest atakować, a trudniej bronić. Kopacz miała trudniej, musiała bronić efektów wieloletniego działania.

I niebywale ważny element całej debaty: czas po debacie. Entuzjastyczne powitanie Szydło przez grono młodych ludzi, przygotowana mównica i Szydło, która wykorzystuje dodatkowy czas na antenie. PR – na bdb.

I znów to samo z panią premier Kopacz, co było z prezydentem Komorowskim: wychodziła z TVP właściwie sama, z tyłu parę osób, nie było flag, dodatkowego przemówienia (mówiła o przebiegu debaty na tle Szydło). Kto robi takie akcje Kopacz? Czy to było naprawdę niemożliwe zrobić dodatkowe show, może inne niż zrobiono Szydło – ale pokazujące wsparcie. Ja pierniczę, czy to tak trudno było podpatrzyć, co przygotowano dla Beaty Szydło. Osamotniona pani premier Kopacz – jak symbol.

I jeszcze jedna uwaga – nie wytrzymuję komentarzy ludzi ze stajni Korwina. To jest najprawdopodobniej jakaś grupa ludzi, którzy powinni być poddani gruntownej psychoanalizie. Może pora, aby ktoś napisał o tym, co zrobiła rodzina (tatuś i mamusia) panu Rafałowi Ziemkiewiczowi, który miał podstawową konkluzję z debaty, że kobiety nie powinny zajmować się polityką. Jak wszyscy pamiętamy, poprzednie debaty wskazywały na absolutną przydatność mężczyzn. I różniły się tak, że hey. Mój długo trwający żal do ludzi chowu Korwina jest taki, że bliskie mi poglądy ekonomiczne podają w takim mizoginistycznym sosie. I szkoda.

Debata – debatą, a do wyborów iść trzeba. Wczoraj przypomniałam sobie na przykład, że prezydenta Krakowa wybrało 38% mieszkańców Krakowa, ponieważ znaczna część mieszkańców na wybory nie poszła. I tak bywa. A potem ileż krytyki, niezadowolenia, a wystarczyło tylko ruszyć w stronę lokalu wyborczego. To zajmuje niewiele czasu. Chyba, że się nie idzie – bo to też głosowanie, ale wtedy zdajemy się na wybory innych.

A ja nie chcę decyzji innych.

 

 

Niezaradne nastolatki.

DSC_8885Parokrotnie pisałam już o wynikach które uzyskali uczniowie polskich szkół w badaniach PISA (Programme for International Student Assesment). Najlepiej na świecie wiedzą posługują się uczniowie z Szanghaju. W Europie młodych Polaków wyprzedzają tylko 15-letni mieszkańcy Liechtensteinu, Szwajcarii, Holandii, Estonii i Finlandii.

Z raportu wynika, że w 2013 r. osiągnęliśmy jeden z najlepszych wyników na świecie jeśli chodzi o przyrost liczby uczniów, którzy osiągnęli na teście najlepsze rezultaty. Polska coraz częściej podawana jest na świecie jako przykład sukcesu edukacyjnego. W tym roku amerykańska dziennikarka Amanda Ripley umieściła nas w gronie państw z najbardziej efektywnymi systemami edukacji.

Teksty z życia

OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) od 2000 r. bada poziom światowego szkolnictwa, oceniając nie stan wiedzy uczniów, ale umiejętności posługiwania się nią. Na tym właśnie opiera się badania PISA, które sprawdzają piętnastolatków z całego świata pod kątem ich zdolności do rozwiązywania problemów, analizowania, argumentowania i interpretowania. Sprawdza się w ten sposób umiejętność myślenia i przygotowanie do dorosłego życia. Aby sprawdzić umiejętność czytania, uczniowie dostają do analizy teksty, z którymi mogą spotkać się w codziennym życiu np. fragmenty instrukcji obsługi czy artykułów prasowych.

PISA to jedno z największych badań umiejętności uczniów na świecie. Bierze w nim udział ok. pół miliona nastolatków. Jak dotąd wypadała w nim Polska? W 2000 r. Polska była dużo poniżej średniej OECD, w towarzystwie Rosji, Grecji i Izraela. W kolejnych edycjach stopniowo awansowaliśmy powyżej średniej w czytaniu i przyrodzie, a w matematyce znaleźliśmy się w grupie „średniaków”.

Polscy uczniowie zajmują 14. miejsce na świecie w matematyce, 10. w czytaniu i interpretacji tekstu i 9. w naukach przyrodniczych. W każdej z tych dziedzin nastąpiła poprawa w porównaniu z poprzednią edycją badania sprzed trzech lat.

Problem z życiowymi problemami

Można więc powiedzieć: sama radość! Postęp, i to w takim tempie. Jest jednak coś, nad czym powinniśmy jeszcze dużo popracować. Dodatkowym elementem badania PISA oceniającego kompetencje gimnazjalistów jest część pod tytułem „Rozwiązywanie problemów”. Dotyczy ona przede wszystkim załatwiania zwykłych spraw z życia codziennego. W tym dodatkowym teście wzięła udział jedna trzecia uczniów, którzy się poddali sprawdzeniu wiedzy. Czego dotyczył niniejszy sprawdzian? Na przykład tak zdawałoby się nieskomplikowanego zadania jak kupienie w automacie biletów na przejazd autobusem. Trzeba przecież najpierw przeczytać instrukcję, wykonać po kolei wszystkie czynności, a jeśli coś po drodze się nie powiedzie, poradzić sobie z zaistniałym problemem…

Te badania PISA są ważne, ponieważ sprawdzają, jak młody człowiek zachowuje się w zetknięciu z jakąś nowością, w trudnych sytuacjach, w których musi sobie poradzić. Powinien umieć zmierzyć się z trudnościami, które napotyka. Musi umieć spontanicznie znaleźć rozwiązanie problemu.

Odpowiedzialni rodzice i dziadkowie

Wyniki polskich uczniów w tej ostatniej części testu PISA są złe. Przeciętny polski uczeń zdobył 481 punktów, podczas gdy średnia dla Niemiec to 509 punktów, a dla Wielkiej Brytanii 517. Odpowiedzialni w dużej mierze za taki stan rzeczy jesteśmy my: rodzice i dziadkowie polskich uczniów. Problem zaczyna się nawarstwiać już wtedy, kiedy wiążemy za nasze dzieci sznurówki (bo się spieszymy), kupujemy bilety w automatach (bo się spieszymy), nie wysyłamy dzieci po zakupy (bo niebezpiecznie), przyrządzamy im posiłki (bo same nie dadzą rady). I dbamy, aby się nie przemęczały, ale przede wszystkim, aby się uczyły. I wyniki już widać.

Bezradność wobec życiowych problemów będzie się powiększała. Dzieci z niezaradnych nastolatków staną się niezaradnymi maturzystami, a potem studentami. Z tymi ja mam do czynienia. Studenci wciąż czekają, aż ktoś za nich coś zrobi. Kupi bilet, naprawi piecyk czy maszynkę do golenia, ustawi odtwarzacz MP3, znajdzie pracę, partnera/partnerkę do życia etc.

Badania PISA na to nam właśnie zwracają uwagę. Pokolenie młodych Polaków staje się niezaradne. Kończą się czasy, kiedy to nie Niemiec, ani Anglik, ale Polak był tym przedsiębiorczym, zaradnym obywatelem Europy, który potrafił naprawić sprzęt, zorganizować wyjazd, manifestację, wszystko. Teraz powstaje pokolenie Niezaradnych Polaków.

I o tym należy myśleć, także i wtedy, kiedy mówimy naszym dzieciom: zostaw, ucz się, ja to za ciebie zrobię.

Nepotyzm.

EtykaW sobotę  dopadł mnie dziennikarz i zapytał, jako szefową Komisji Kultury w Krakowie – co sadzę o nepotyzmie w krakowskich teatrach. Jest to problem nie tylko teatrów krakowskich, ale zapewne wszystkich w Polsce. Oczywiście można zastanawiać się nad moralnym uzasadnieniem nepotyzmu w ogóle. Nie popieram i nigdy  nie korzystałam, ani nie stosowałam.  Zresztą w moim życiu zawodowym na uczelni  dość rzadko się zdarza, aby szefem zakładu czy instytutu był ojciec, mąż czy syn (córka), w którym pracują bliscy krewni. Trudno to wykluczyć na wydziale uczelni, ponieważ często się zdarza, że członkowie rodzin uprawiają ten sam zawód i pracują naukowo. Wydaje się, że państwowe uczelnie jednak przestrzegają zasad nie zatrudniania bliskich krewnych w bezpośrednim podporządkowaniu.Tutaj jeszcze jest jeden element, zdaje się dość istotny: istnieje siatka płac, która z góry ustala pensje. Oczywiście, powiecie Państwo, są godziny nadliczbowe, intratne staże naukowe etc, etc. I nie chcę nikomu wmawiać, że nepotyzm nie szerzy się, jak zaraza wszędzie: w urzędach, kancelariach, szpitalach i oczywiście w instytucjach kultury. Nie jest to ani eleganckie ani etyczne.  Na uczelniach zdarza się dość często, że mąż i żona pracują w tym samym temacie, piszą wspólne książki. Powinni być w jednej jednostce i niekiedy bywają, chociaż moje obserwacje i wiedza podpowiadają, że dość rzadko. Sytuacja wydaje się jeszcze bardziej przykra wtedy, kiedy nie istnieją pensje, ale ustalane honoraria. Dyrektor ustala honorarium dla swojej córki czy żony. Trudna sytuacja i zapewne niezręczna. W placówce prywatnej – nikogo nie interesuje podział zysków. Problem powstaje w instytucji publicznej.
Powstaje pytanie czy da się tego uniknąć i czy w ogóle powinniśmy? Czy uzasadnienie mają artystyczne tandemy, które tworzą całość, kiedy pracują razem. Jak powinny się rozliczać? No właśnie pytań sporo, a problem zdaje się ważny.

Liczę też i na to, że szanowny pan dziennikarz potraktuje temat poważnie i napisze następne teksty pod tytułem „Nepotyzm w Krakowie”, gdzie przyjrzy się mediom i wszelkim urzędom. Wierszówki ma zapewnione co najmniej do połowy przyszłego roku.

Kobieta nami rządzi…

images2Czytam od paru tygodni wszelkie artykuły w rożnych gazetach na temat przyszłego Sejmu i rządu. Jedna sprawa jest, jak się wydaje pewna: premierem będzie kobieta. Konkurentek do funkcji premiera jest aż trzy: Ewa Kopacz, Beata Szydło i Barbara Nowacka. Marszałkiem Sejmu, czyli formalnie drugą osobą w państwie jest obecnie Małgorzata Kidawa-Błońska.

Kto by pomyślał?  Kiedy w 1918 roku, Polki jako jedne  z pierwszych na świecie otrzymały prawa wyborcze – trzeba było poczekać, aż do dzisiaj, aby wydarzyło się to, o czym wszyscy wiemy.

W II Rzeczypospolitej kobiety były na politycznym marginesie, w Sejmie było 1,6% kobiet. Teraz na listach wyborczych jest prawie 48% – a więc różnica zasadnicza.

Zastanawiające jest jednak to, że we wszystkich komentarzach (czy też raczej w znaczącej ich większości) czytamy o niesamodzielności kandydatek. Komentatorzy rozpisują się kto (czytaj który mężczyzna) steruje tą, czy inną kandydatką. Mniej pisze się o ich poglądach, ale za to więcej o ich niesamodzielności. Przyznacie Państwo, że jest to ciekawa metoda: już na samym początku dyskwalifikująca osoby. Wszyscy politycy-mężczyźni są niezależni od nikogo i oczywiście samodzielni, a kobiety – nie.

Można by wyrazić zdziwienie stosowania takiego kryterium. Nawiasem mówiąc, kiedy w zamierzchłej przeszłości wyraziłam zainteresowanie kandydowaniem na prezydenta miasta od wielu osób słyszałam: o nie, nie : Kraków jeszcze nie dojrzał do tego, aby prezydentem była jakakolwiek kobieta (bez względu na jej potencjał, umiejętności i inne walory). Zresztą taką samą uwagę słyszało się tu i ówdzie w momencie wyborów rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. O kandydatce mówiono, o nie, jeszcze nasza Alma Mater nie jest gotowa na kobietę.  Teraz, kiedy są kandydatki: pisze się.. oo są, ale przecież za każdą stoi mężczyzna.

Czyżby jeszcze nie przyszła pora, kiedy ocenia się człowieka, a nie płeć?

Kraków 2022 i potem.

Wyniki badań demograficznych wskazują, że w 2000 roku światowa populacja ludzi powyżej 60 roku życia wynosiła ponad 600 mln. Przewiduje się, że do 2015 roku wyniesie już 1,2 miliarda, a do 2050 r. prawie 2 miliardy.

W 2000 roku Urząd Statystyczny w Krakowie opublikował, opracowaną przez Departament Badań Demograficznych GUS prognozę ludności mieszkańców Krakowa do roku 2030. Prognoza została opracowana na podstawie stanu ludności w dniu 31 grudnia 1998 roku. Z prognozowanej struktury wiekowej ludności wynika, że na przestrzeni najbliższych 16 lat nadal będzie następowało zjawisko starzenia się populacji Krakowa. Jest to związane przede wszystkim z obserwowanym od kilku lat spadkiem urodzeń oraz wydłużającą się długością życia mieszkańców.

Średni wiek mieszkańca Polski, który wynosi obecnie 38,5 roku wzrośnie do 2030 r. do 45,5 lat, z tendencją do dalszego wzrostu. Zmiany w strukturze wieku ludności, zwłaszcza te wynikające z przesuwania się wyżów i niżów, mają istotne konsekwencje w wielu dziedzinach życia, sprawiając, że niektóre problemy społeczne ulegają zaostrzeniu.

Liczba osób w wieku 85 lat i więcej wzrośnie w Polsce w 2030 roku dojdzie do prawie ośmiuset tysięcy, zaś liczba stulatków ponad pięciokrotnie – do ponad 9 tysięcy. Rosnący udział ludzi starych będzie miał wpływ nie tylko na system świadczeń społecznych nadzorowanych przez państwo, ale też na rynek dóbr i usług zakupywanych w celu zaspokajania rozmaitych potrzeb tej grupy ludzi. Należy się spodziewać, że w przyszłości jeszcze większy będzie popyt na wyroby farmaceutyczne i usługi medyczne, ale też prawdopodobnie na to wszystko, co jest związane ze spędzaniem czasu wolnego. W dalszej przyszłości potrzeba będzie jeszcze więcej lekarzy, pielęgniarek i ośrodków opieki, chociaż – być może – rozwiną się zautomatyzowane systemy monitorowania zdrowia i sprawowania opieki medycznej.

Potrzeby starzejącego się społeczeństwa różnią się od potrzeb społeczeństwa młodego. Doświadczenie innych krajów wskazuje, że konieczne będą daleko idące zmiany, zwłaszcza w sektorach społecznych. Dwa lata temu Komisja Ekspertów ds. Osób Starszych działająca przy Rzeczniku Spraw Obywatelskich opublikowała „Strategię działania w starzejącym się społeczeństwie. Tezy i rekomendacje”. Tam też napisano że „Prawa osób starszych do samodzielnego życia, ujęte także w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej, mogą być naruszane już na poziomie lokalnych decyzji, np. przez brak transportu publicznego na określonym obszarze lub wybór taboru autobusowego, z którego nie będą mogły korzystać osoby mające problem z poruszaniem się. Nieprzemyślane decyzje samorządu względem architektury miejsc publicznych, tworzące niepotrzebne bariery, mogą skutecznie wyeliminować osoby starsze ze strefy publicznej. Brak niedrogich mieszkań socjalnych i lokali na wynajem to kolejny przejaw dyskryminacji wobec osób w podeszłym wieku[…]. Dyslokacja środków budżetowych może być więc przyjazna osobom starszym lub wobec nich niechętna, krzywdząca. Dobrze byłoby, aby te i następne władze miasta Krakowa poznały tezy i rekomendacje niniejszego opracowania. Polityka wobec ludzi starych jest zatem, lub powinna być, oparta na rozpoznaniu w mieście sytuacji aktualnego starszego pokolenia, ewentualnie na prognozowaniu potrzeb starych ludzi w kilku- lub kilkunastoletniej perspektywie.

            W dniach 8–12 kwietnia 2002 roku obradowało w Madrycie (w 20 lat po spotkaniu wiedeńskim) Drugie Światowe Zgromadzenie w sprawie Starzenia się i dwunaste zwołane przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Zgromadzenie zakończyło się przyjęciem dwóch kluczowych dokumentów: Deklaracji Politycznej oraz Międzynarodowego Planu Działania w sprawie starzenia się. W Deklaracji politycznej potwierdzono zasady i zalecenia zawarte we wcześniejszych dokumentach ONZ, w tym przede wszystkim w planie wiedeńskim i w rezolucji Zgromadzenia Ogólnego nr 46/91, oraz wielokrotnie przywoływano ideę społeczeństwa dla wszystkich grup wieku. Potem takie i podobne spotkania miały miejsce w Berlinie, Paryżu. Zastanawiano się nad celami szczegółowych działań na rzecz aktywności społecznej i kulturalnej osób starszych. W przywołanym tutaj polskim raporcie o przygotowaniach miast do funkcjonowania starszego pokolenia są podane dobre i inspirujące przykłady. Niestety wśród nich nie ma Krakowa.

Prezydent Krakowa podpisał „Deklarację Dublińską” w zeszłym roku, która ma na celu zachęcanie do udzielenia poparcia dla inicjatyw na rzecz budowania Europy przyjaznej osobom starszym w długofalowej  perspektywie do roku 2020. Jednak do tej pory władze Krakowa nie uczyniły kolejnego kroku polegającego na aktywnym włączeniu się do zbudowania programu zaakceptowanego przez Global Network of Age-friendly Cities, czyli Globalnej Sieci Miast Przyjaznych Starszemu Wiekowi. Aby przyłączyć się do tej sieci miasto musi podjąć proces zmian, zmierzających do poprawiania swojej przychylności wobec ludzi starszych oraz wypełnić odpowiedni formularz i nadesłać list od swojego zarządu, wskazujący na chęć przyłączenia się do Global Network of Age-friendly Cities.

Nie jest dobrym posunięciem zostawienie sprawy jedynie na etapie podpisania deklaracji. Do sieci w Global Network of Age-friendly Cities przystąpiła Warszawa, Poznań, a obecnie działa komisja przygotowującą do tego Łódź. Jeśli i Kraków przyłączyłby się do sieci, władze naszego miasta musiałyby się wcześniej przyjrzeć miastu, a następnie powinny odpowiedzieć na pytanie, czy jest ono przyjazne seniorom. Niezbędna wydaje się „Strategia Działania Miasta Krakowa dla Starzejącego się Społeczeństwa”. Strategia, która przygotuje miasto na przyjście roku 2022 i lat następnych.

Żądamy obietnic.

Trochę już żyję na świecie i nieustająco jestem zdziwiona, czy nawet powiedziałabym nawet zachwycona  funkcjonowaniem demokracji;  politycznego umysłu ludzkiego, i dystansu, jaki jest pomiędzy realem – a wirtualnym światem polityki. Ten misz-masz z wielu produktów jest, zapewniam Państwa, frapujący.

0_0_productGfx_64835fb973dccdff1c139c41ae14bbbd

Do tej pory nie wierzyłam w stwierdzenie, że ludzie nie rozumieją treści tablic z rozkładem jazdy. Teraz wiem, że jest to możliwe. Wpisy pod moimi publikacjami na FB, czy na blogu, czy też wypowiedzi w innych miejscach pokazują, że ludzie nawet nie starają się zrozumieć tego, czego słuchają, czy co czytają. Daleko idące uproszczenia, stygmatyzacje i myślenie „na skróty”. I przede wszystkim absolutny brak jakiekolwiek „wyobraźni finansowej”.

Należałoby więc przypomnieć: jeśli cokolwiek, ktokolwiek ci obiecuje: to 1. musi zabrać z innej puli, 2.kazać ci więcej się opodatkować (aby była kasa) 3. lub kłamie.

Od wielu lat obserwuję tworzenie i wykonanie budżetu miejskiego, wcześniej przez 24 lata prowadziłam działalność gospodarczą, a tak w ogóle to prowadzimy z mężem gospodarstwo domowe. I rozumiem zasady funkcjonowania budżetów. Tych małych, większych i tych ponad 4 miliardowych. I wbrew podejrzeniom; zasady są podobne. Jak chcesz dać – to musisz przesunąć, zabrać etc. Manny z nieba trudno się spodziewać. Jeśli więc chcemy mieć bezpłatne przedszkola, żłobki, zwiększenie dotacji na dziecko etc. etc – to musimy na przykład albo zwiększyć podatki, albo przestać budować to, czy owo. Mechanizm jest w zasadzie prosty.

I zastanawiam się, jak jest możliwe, że ludzie wierzą, czy chcą wierzyć w cuda finansowe. Politycy oczywiście w cuda nie wierzą. I nieprawdą jest, że nie potrafią liczyć. Potrafią, ale chcą zwyciężać – więc kłamią. Krąg się zamyka: ludzie chcą kłamstw – więc je mają.

I potem to już leci: jest licytacja: kto obiecuje więcej. A lud patrzy, słucha – może i nie bardzo rozumie, ale wie, że jeden polityk oferuje więcej (kłamstw oczywiście), więc jest lepszy. Będzie raj na ziemi. Ktoś mi ostatnio powiedział, że Niemcy potrafią liczyć i tam nie przeszłaby daleko posunięta licytacja obietnic. Wszystko ma swoją stronę lewą i prawą;  tak jak w księgach rachunkowych.

Popatrzmy więc na licytację obietnic: będzie więc –  na każde dziecko 500zł od drugiego poczynając; – nie zamknięta będzie ani jedna kopalnia i nie zwolniony żaden górnik; nastąpi  reaktywacja Stoczni w Szczecinie; – przywrócony zostanie poprzedni wiek emerytalny; 
nastąpi obniżenie VAT, będą mieszkania socjalne dla młodych;  zwiększone pensje dla pielęgniarek i  służbie zdrowia przynajmniej dwa razy; nastąpi trzykrotne zwiększenie kwoty wolnej od podatku,zostaną podniesione renty i zwiększone emerytury, zostaną podwojone nakłady na polską naukę; będą darmowe przedszkola i żłobki; nastąpi obniżenie CIT etc, etc

No cóż. Niedługo okaże się, że „się nie da”, ponieważ stan gospodarki, opodatkowanie etc nie pozwala na wprowadzenie wielu lub bardzo wielu obietnic. A wcześniej „się nie wiedziało”? I najbardziej zastanawiająca jest wiara w cuda. Ale to już obszar innych dociekań, na które niniejszy blog nie zasługuje, ani do których nie aspiruje.

 

 

Różnica między zarabianiem a wydawaniem.

c3f8fffd2b544cb197f7698d64637dc5Na jutro zaproszono mnie do programu telewizyjnego „Bez krawata”. Rozmowa będzie o kulturze i o tym, jak nią zarządzać. 

JAK ZARZĄDZAĆ KULTURĄ? Czy konieczna jest wiedza na temat kultury, aby nią zarządzać. Pan prezydent powiedział, że pan wiceprezydent nie będzie tworzył „programów teatrów”, a jedynie będzie zarządzał finansami.

No właśnie. sięgnęłam do najsłynniejszej książki świata o zarządzaniu Petera Druckera „Praktyka zarządzania”. Na początku jest napisane, że biznes USA i Japonii uważa Druckera za ojca swoich sukcesów. Może książka już nie jest taka bardzo aktualna, ale jest pionierska. Drucker opisuje podstawowe zasady dobrego zarządzania: Pisze o zarządzaniu pracownikiem i pracą. Interesuje się funkcjonowaniem przedsiębiorstwa i je opisuje (w aspekcie zewnętrznym i wewnętrznym).

Doskonałym przykładem menadżera jest, dajmy na to,  Lee Jacocca – człowiek, który uratował wiele przedsiębiorstw związanych z motoryzacją. No tak, Jacocca znał się na branży, ale przecież jest i tak, że menadżerowie, co dość często powtarzałam, przechodzą z jednej dziedziny do drugiej. Z produkcji komputerów do produkcji coca-coli. Zapewne nie znają, tak jak informatycy, zasad budowania komputerów i może niezbyt zgłębiają skład i produkcję coli. Jeśli więc oni mogą przechodzić z jednej branży do drugiej – to dlaczego nie może dziać się tak wszędzie. Czy nieznajomość branży nie jest być może atrybutem a nie przeszkodą? POWSTAJE PODSTAWOWE PYTANIE: co łączy przedsiębiorstwa – ano łączy je między innymi ….zysk.  Przedsiębiorstwo działa w celu zaistnienia na rynku i osiągnięcia zysku. Za pomocą przedsiębiorstwa (koncepcji, miejsca na rynku etc) menadżer i załoga zarabiają.

A co jest z kulturą i jej zarządzaniem? No właśnie – kultura może (choć jest to przypadek dość rzadki) zarabiać na siebie. Prywatne teatry niekiedy (i to raczej nie w Polsce) zarabiają na swoje istnienie. Jednak kultura przeważnie korzysta (sic!!) z pieniędzy publicznych. Tak więc menadżer w kulturze nie generuje zysków, ale dystrybuuje pieniądze publiczne. Tak więc, ze względu na rolę kultury, jej bardzo szeroką ofertę, niezbadane do końca oczekiwania odbiorców – zarządzający kulturą musi dokonywać wyborów, mieć koncepcję na co warto wydawać (publiczne!!) pieniądze, a co można sobie i nam, jako społeczeństwu – darować. Co będzie wartością, a co jedynie plewami. Kolejka oczekujących wsparcia finansów publicznych, jak zwykle będzie długa. Komu dać, a kogo odesłać? Jakie będą kryteria?

I tutaj jest podstawowa różnica: menadżer w przedsiębiorstwie, firmie – zarabia, a w kulturze – wydaje. I zdaje się, jest to tak właśnie.   Menadżer w firmie zna zasady, które są podstawowe  w funkcjonowaniu przedsiębiorstwa „jako takiego”. Chociaż i tutaj zdaje się być uzasadnionym świadomość jakości, istoty oferowanego produktu i zapewne dobry menadżer poświęci sporo czasu, aby poznać obszar działalności firmy.  A czy można tak samo z kulturą?