Racja Bismarcka

W czasie Świąt byłam z rodziną. Tłumaczyłam im zawiłości polityki, chociaż, jak myślę sami dość dużo rozumieją. Bystrość i wnikliwość rozumienia polityki przez mojego 84-letniego ojca wciąż mnie zadziwia. Tak więc tłumaczyłam im i to, że największych konkurentów i przeciwników mamy we własnej partii. Tak jak mówił Otto von Bismarck: jest wróg, duży wróg, potężny wróg i kolega partyjny. Sprawa prosta. Dla nas, po latach doświadczeń. Lud prosty (a nawet i ten nieprosty) nie jest w stanie zrozumieć tego, że tak naprawdę nie ma partii, ale wciąż i jedynie istnieją doraźne komitety wyborcze. Jakakolwiek spójność myślenia, idea, ideologia po prostu nie istnieje. Otwartość jednej z partii, ale jak się okazuje i przychylność drugiej – powodują przepływy z jednej strony na drugą. Nie ma już różnych programów, jest doraźność i przypadkowość osób. I niekiedy bywa i tak, że bliżej mi pod względem moich poglądów do zagubionej duszyczki z partii nie-mojej, niż do koleżanki/kolegi z partii, którą w naiwności swojej – tworzyłam. „W naiwności” – ponieważ wtedy miałam nadzieję, że tworzę partię, w której my wszyscy tam zebrani będziemy jednym głosem, jedną myślą, „kto tam znów rusza lewą” etc. Oj naiwna, naiwna, naiwna – jak śpiewali kiedyś panowie z wrocławskiego kabaretu Elita.

Krakowska piaskownica.

Przeczytałam jakis czas temu, że ludzie piszący blogi (pamiętniki) mają poczucie, że to, co piszą kogoś zainteresuje. Ba, chyba tak jest. Kiedyś miałam potrzebę spisywania swoch refleksji dotyczących tego, co wydawało mi się ważne. Teraz jakoś minęła taka potrzeba, chociaż wciąż nieustająco denerwują mnie sprawy, które są według mnie absurdalne, głupie, niemoralne.

Wiele lat temu byłam, jako przedstawicielka Izby Przemysłowo-Handlowej w Sejmie. Pamiętam tamto uczucie. Mieliśmy, jako malopolscy przedsiębiorcy spotkanie z Janem Rokitą. Wcześniej parę dni przed naszym przyjazdem wybuchła afera z posłem Ryszardem Czarneckim. Już teraz nie pamiętam istoty afery, wiem, że chodziło o znaczne pieniądze, które przepadły w wyniku opieszałości czy nieudolności posła. Kiedy więc byliśmy (duża grupa przedsiębiorców) w sali – wszedł poseł Czarnecki. Zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Za nim wszedł młody człowiek, któremu poseł Czarnecki rzucił swój płaszcz. Ten zabrał płaszcz i wyszedł. Wtedy pomyślałam sobie, że posłowie, skład Sejmu zachowują się, jakby istnieli w odizolowanej przestrzeni – sami dla siebie. poza nimi nas nie ma. Nie ma pozostałej części Polski.

I dość często przypomina mi się tamto uczucie, kiedy patrzę na naszą „krakowską piaskownicę”. Często bywa tak, że zachowujemy się, jakby nie istniała pozostała część Krakowa. Wszystko zamyka się w obrębie tego, co ustaliliśmy (lub czego nie ustaliśmy), co komu zabierzemu, a co oddamy. Nie myślimy o tym, jak Rada będzie się prezentowała wobec tej reszty, jaką stanowi społeczność Krakowa. Podkreślam sformułowanie „będzie się prezentowała” ponieważ istotna władza bynajmniej nie leży w obszarze funkcjonowania Rady. I to nie tylko krakowskiej, ale w ogóle w systemie polskiego podziału na organy uchwałodawcze i wykonawcze (o czym pisałam już parokrotnie). Zresztą polecam tutaj  lekturę raportu dotyczącego stanu samorządów w Polsce sporządzonego przez grupę osób pod dowództwem profesora Jerzego Hausnera.

Tak więc w „naszej krakowskiej piaskownicy” działają grupy. I nikogo nie za bardzo martwi to, co pomyślą mieszkańcy miasta. A może nie zauważą? I chyba jest i tak: mieszkańców nie za bardzo interesuje, co robi 43 osoby. Niekiedy uda nam się coś tam przeforsować. Mamy więcej sukcesów wtedy, kiedy czynimy to indywidualnie, niż jako grupa. Temu szepniemy, tamtego będziemy nachodzili – i nam się (może) wreszcie uda.

Jesteśmy więc przede wszystkim organem reprezentującym demokrację. I to jest podstawowa nasza (Rady Miasta) funkcja. I świetnie byłoby, abyśmy pamiętali, że niekiedy ktoś wpadnie na spotkanie tej, czy innej komisji i posłucha, popatrzy….

Wspólpraca uczelni ze szkołami.

Zaczyna się kolejna kadencja rady i prezydenta Miasta Krakowa.

W chwili obecnej zastanawiamy się wszyscy, jaki kierunek rozwoju Krakowa powinien towarzyszyć nowej VII Kadencji władz miasta. Wcześniej były przede wszystkim deklaracje, teraz pora na przystąpienie do ich realizacji.

Po raz kolejny piszę tutaj o perspektywie Krakowa stania się miastem, w który szczególnie docenia się pracę z uczniem zdolnym i wybitnie uzdolnionym.

Ostatnie posunięcia i nowe programy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego mają zacieśnić współpracę szkół z uniwersytetami. „Uniwersytet Młodych Wynalazców” i „Akademickie Centrum
Kreatywności” za łącznie 4,5 mln zł mają stworzyć możliwości kształcenia kreatywnych obywateli i zwiększenia innowacyjność. Uczelnie mają wykorzystać powstałą bazę, na którą Ministerstwo przeznaczyło w ciągu ostatnich paru lat ponad 27 miliardów złotych – do popularyzacji nauki. Ostatnio powstało 200 bardzo dobrze wyposażonych laboratoriów.

Minister nauki i szkolnictwa wyższego – prof. Lena Kolarska-Bobińska, stwierdza to, o czym mówią nauczyciele i dyrektorzy wielu szkół, że wciąż brakuje współpracy między szkołami i uczelniami. Uczniowie zainteresowani fizyką czy chemią dostają przede wszystkim wiedzę teoretyczną, niepopartą doświadczeniami. Programy stworzone przez resort nauki mają zwiększyć kreatywność i innowacyjność uczniów. Lepiej przygotowani do pracy z młodzieżą mają być również nauczyciele. Na dniach ogłoszono w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa
Wyższego wyniki konkursu przygotowanego dla współpracy szkół i uniwersytetów. Uczniowie z 40 projektów, którym przyznano finansowanie, będą mogli prowadzić wspólne programy z kadrą akademicką, korzystać z bibliotek czy laboratoriów. Działa „Akademickie Centrum Kreatywności”, czyli projekt skierowany do nauczycieli, który ma rozwijać ich kompetencje i umiejętności. Centra mają się stać placówkami, które wzorcowo kształcą nauczycieli w oparciu o najnowsze metody dydaktyki i technologii. Te metody zostaną sprawdzone w tzw. szkołach ćwiczeń (przedszkolach, szkołach podstawowych, gimnazjach, szkołach ponadgimnazjalnych), w których studenci będą
odbywali praktyki. Najlepsze będą upowszechniane wśród pracujących nauczycieli. Budżet programu wynosi 2,5 mln zł, do każdej jednostki trafi nawet 250 tys. zł. Pieniądze przeznaczone będą m.in. na zaproszenie profesorów wizytujących, potrzebne oprogramowanie oraz analizy.

Powstanie 10 Centrów, w których nauczyciele będą kształceni w oparciu o najnowsze metody, tak by umieli rozwijać zainteresowania wśród uczniów.Ministerstwo planuje, że dzięki temu metody dydaktyczne zostaną upowszechnione w szkołach. Program będzie realizowany wspólnie z Ministerstwem Edukacji Narodowej i potrwa do listopada 2015.

Zaś “Uniwersytet Młodych Wynalazców” to program, który ma wzmocnić współpracę między szkołami i uczelniami. Będzie wspierać uczniów gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych w rozwoju ich aktywności naukowej oraz pobudza innowacyjność oraz kreatywność. W ramach programu uczniowie i ich nauczyciele będą mogli m.in. prowadzić wspólnie z kadrą akademicką projekty naukowe. Pod okiem profesorów młodzież stworzy wynalazki, wykona doświadczenia, przygotuje publikacje naukowe. Budżet programu wynosi 2 mln zł, z czego maksymalnie 50 tys. zł trafi do każdego z czterdziestu wybranych w konkursie “Uniwersytetów Młodego Wynalazcy”. Pieniądze
przeznaczone zostaną m.in. na zakup drobnej aparatury naukowo-badawczej, odczynniki, a także pokryją koszty publikacji naukowych. Program potrwa do listopada 2015 r.

Oba programy finansowane są z funduszy europejskich – z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka.

Na najbliższej Radzie Miasta Krakowa nie omieszkam zapytać ile krakowskich szkół zgłosiło się do
projektów i jakie jest zainteresowanie dyrektorów szkół poszerzeniem umiejętności i wiedzy ich kadr. Jakie jest zainteresowanie krakowskiej edukacji wyżej omówionymi koncepcjami Ministerstwa.