Metody wychowania.

Szanowni Państwo, nie mogłam się oprzeć pewnemu wpisowi w Gazecie Wyborczej, który nastapił po artykule mówiącym o tym, jak wielkim zagrożeniem są uczniowie dla nauczycieli (tak, tak!!). Odsyłam zresztą do w/w artykułu. A wspis publikuję:

Scenariusz I: Johnny i Mark wdali się po szkole w bójkę na pięści.
ROK 1960 – Zbiera się tłum. Wygrywa Mark. Johnny i Mark podają sobie ręce i rozchodzą się w zgodzie.
ROK 2010 – Wezwano policję. Jednostka Szybkiego Reagowania przybywa i
aresztuje Johnny’ego i Marka. Policja rekwiruje telefony komórkowe z
nagraną bójką jako dowody rzeczowe. Chłopcy są oskarżeni o napaść oraz
zachowanie niegodne ucznia, obaj zostają wyprowadzeni ze szkoły oraz
obaj są zawieszeni, mimo iż to Johnny sprowokował bójkę. Zostają
zaaranżowane różne konferencje oraz spotkania z rodzicami. Zapis video
jest dostępny na 6 stronach www.

Scenariusz II: Jeffrey nie chce siedzieć spokojnie w klasie, przeszkadza innym uczniom.

ROK 1960 – Jeffrey zostaje wysłany do gabinetu dyrektora, dostaje 6 razy po
dupie. Wraca do klasy, siedzi cicho i nie przeszkadza już w prowadzeniu
zajęć.
ROK 2010 – Jeffrey zostaje nafaszerowany dużą dawką Ritaliny. Ociera się o
śmierć. Staje się zombie. Stwierdzono u niego zespół ADHD. Szkoła
dostaje dodatkowe fundusze, z powodu niepełnosprawności Jeffrey’a.
Jeffrey wylatuje ze szkoły.

ScenariuszIII: Billy wybija szybę w samochodzie sąsiadów i dostaje od ojca “z plaskacza”.
ROK 1960 – Billy następnym razem będzie ostrożniejszy. Wyrasta na normalnego faceta, idzie do collegu i zostaje zdolnym biznesmenem.
ROK 2010 – Ojciec Billy’ego jest aresztowany za znęcanie się nad dzieckiem.
Billy zostaje przeniesiony do domu dziecka i przyłącza się do gangu.
Psycholog wmawia jeszcze siostrze Billy’ego, że była molestowana przez
ojca i tatuś trafia do paki. Matka Billy’ego wdaje się w romans z
psychologiem. Psycholog dostaje awans.

Scenariusz IV: Mark, uczeń collegu, przynosi do szkoły papierosy.
ROK 1960 – Mark częstuje papierosem dyrektora szkoły w wydzielonym pomieszczeniu dla palących.
ROK 2010 – Wezwano policję i Mark wylatuje ze szkoły za posiadanie
narkotyków. W jego aucie dokonano rewizji, szukając narkotyków i broni.

Scenariusz V: Mohammed oblewa angielski na maturze.
ROK 1960 – Mohammed podchodzi jeszcze raz do egzaminu i idzie do collegu.
ROK 2010 – Sprawa Mohammeda zainteresowała lokalną grupę Obrony Praw
Człowieka. Ukazują się artykuły w ogólnonarodowej prasie, że obowiązkowy
egzamin z angielskiego to czysty rasizm. Stowarzyszenie Swobód
Obywatelskich wysuwa pozew sądowy przeciwko stanowemu systemowi
szkolnictwa i nauczycielowi angielskiego. Angielski już nie jest
obowiązkowym przedmiotem na maturze. Mohammed zdaje maturę z wynikiem
pozytywnym i zarabia na życie kosząc trawniki. Lepszej roboty nie
znajdzie, bo nie zna angielskiego.

Scenariusz VI: Johnny znajduje resztki fajerwerków, wsadza je do butelki po rozpuszczalniku i wysadza w powietrze mrowisko.
ROK 1960 – Mrówki giną.
ROK 2010 – Zostają wezwane MI-5 i policja, a Johnny jest oskarżony o
popełnienie aktu terroryzmu. Trwa dochodzenie przeciwko rodzicom,
rodzeństwo Johnny’ego zostaje zabrane z domu, skonfiskowane są
komputery, a tata Johnnyego trafia na listę podejrzanych i nigdy już nie
poleci za granicę.

Scenariusz VII: Johnny upada na przerwie i zdziera sobie skórę z kolana.
Jego nauczycielka, Mary, znajduje go płaczącego i postanawia go
przytulić, by choć trochę go pocieszyć.
ROK 1960 – Po kilku chwilach Johnny czuje się lepiej i wraca do gry.
ROK 2010 – Mary jest oskarżona o molestowanie seksualne i traci pracę. Grozi
jej 3 lata pozbawienia wolności. Johnny uczęszcza przez 5 lat na
psychoterapię. Zostaje gejem.

Scenariusz VIII: Johny przynosi do szkoły zawiniętą kanapkę z czerwonym tuńczykiem.
ROK 1960 – Na jednej z przerw wygłodniały Johny z wielkim apetytem zjada kanapkę.
ROK 2010 – O sprawie dowiaduje się miejscowy oddział organizacji
ekologicznej „Moja Siostra Glista ludzka (MSGL)” naciskając na dyrekcję
szkoły by ta rozpoczęła procedurę kontroli zawartości uczniowskich
kanapek (i ew. konfiskaty) w celu ratowania czerwonych tuńczyków przed
wyginięciem. Po 3 miesiącach szkoła jest nagrodzona za najbardziej
ekologiczną i przyjazną naturze placówkę edukacyjną w mieście.
Dyrektor szkoły otrzymuje tytuł „Człowieka Roku 2010”.

Czy grozi nam ageizm, czy już jest?

 W naukach społecznych coraz częściej pojawia się pojęcie ageizmu, czyli dyskryminacji ze względu na wiek. Istnieją koncepcje, że to następny , obok rasizmu i seksizmu problem, z którym powinny sobie poradzić społeczeństwa. Ageizm jest irracjonalnym uprzedzeniem w stosunku do ludzi starszych.

Rzecznik Praw Obywatelskich, Janusz Kochanowski w dniu 18 maja 2007 r. powołał Zespół ekspercki ds. praw osób starszych. Zadaniem Zespołu było przygotowanie raportu zawierającego diagnozę stanu przestrzegania praw osób starszych, w tym wskazującego identyfikowane obszary i praktyki dyskryminacji ze względu na wiek, oraz sformułowanie działań służących wyeliminowaniu negatywnych zjawisk lub poprawie obecnej, nie w pełni zadowalającej, sytuacji w niektórych dziedzinach. Dyskryminacja ze względu na wiek jest w Polsce nadal tematem nowym i nierozpoznanym, pomimo swej niezwykłej wagi społecznej. Należy bowiem zwrócić szczególną uwagę na zmiany demograficzne, w tym zwłaszcza rosnącą liczbę osób starszych w populacji i
wydłużanie się fazy starości (co należy z jednej strony wiązać ze stale rosnącą średnią długością życia; z drugiej zaś z tym, że zmiany  cywilizacyjne sprawiły, że granica starości pojmowanej jako stan fizycznej i umysłowej niesprawności, wyraźnie przesunęła się w czasie). Już obecnie 13,5% ludności naszego kraju przekroczyło 65.rok życia, zaś w perspektywie najbliższych dwóch dekad – wraz z dochodzeniem powojennego wyżu demograficznego do tej cezury wieku – spodziewać się należy szybkiego wzrostu liczby i udziału seniorów (dla roku 2030 szacuje się, iż ich liczba będzie wyższa w porównaniu z rokiem 2007 o 3,4 mln osób, zaś udział osiągnie 23,8%; w roku 2060 – już 36,2%).

Można mówić o wielu aspektach dyskryminacji ludzi w wieku powyżej 60 roku życia.

W ramach ustawodawstwa Unii Europejskiej wiek jest traktowany jako jedno z kryteriów dyskryminacji. Stanowi o tym „Dyrektywa UE nr 2000/78/WE” ustanawiająca ogólne warunki równego traktowania ludzi w sferze stosunków pracy. Wśród zabronionych kryteriów zróżnicowanego traktowania wymienia między innymi właśnie wiek. Prawo Unii Europejskiej zabrania dyskryminacji bezpośredniej ze względu na wiek, czyli praktyk dyskryminacyjnych wprost odwołujących się do kryterium wieku. Oznacza to sytuację, w której określona osoba ze względu na swój wiek jest traktowana mniej przychylnie niż jest, była lub byłaby traktowana inna osoba w porównywalnej sytuacji. Zabroniona jest także dyskryminacja pośrednia – ukryta, tzn. taka, w której stosowane jest pozornie neutralne kryterium, które jednak prowadzi do niekorzystnej sytuacji dla osób o określonym wieku. Prawo polskie zakazuje wszelkiej dyskryminacji, również tej z uwagi na wiek. W szczególności postanowienie takie istnieje również w sferze zatrudniania i stosunków pracy (art. 113 Kodeksu pracy). Kodeks pracy nakazuje równe traktowanie w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansu, dostępu do szkoleń bez względu na wiek (art. 183a). Przykładami dyskryminacji będą: odmowa zatrudnienia z uwagi na wiek, zwolnienie z pracy z tego powodu, obniżenie wynagrodzenia, pominięcie przy awansach, podwyżkach czy szkoleniach. Dyskryminacją będzie również samo zawarcie w ogłoszeniu o pracę informacji, iż poszukuje się pracownika w wieku np. do 40 roku życia..

W Europie czy Stanach Zjednoczonych od kilkunastu lat podejmuje się działania służące aktywizowaniu i zwiększaniu zatrudnienia osób powyżej 50 roku życia. Za dobry przykład mogą służyć dwa duże rządowe programy realizowane w Wielkiej Brytanii: „New Deal 50 plus” i „Age Positive Campaign”. Sztandarowym przykładem sukcesu jest program aktywizacji zawodowej osób 50+ zrealizowany w Finlandii. Dzięki mobilizacji wszystkich ważnych sił społecznych udało się zwiększyć stopę zatrudnienia osób 50+ z poziomu 30 proc. na początku lat 90-tych do ponad 50 proc. Wskaźnik ten w Polsce kształtuje się na poziomie 32,9 %. Rada Ministrów 17 października 2008 roku przyjęła program ”Solidarność pokoleń”. W 2010 roku ukazało się sprawozdanie z przebiegu programu. Niestety, nie wszystkie zaprojektowane zadania zostały zrealizowane.

Dyskryminacja ze względu na wiek widoczna jest nie tylko w dostępności ofert rynku pracy, ale także na wielu innych płaszczyznach. Ostatnio zauważalny jest pewien przełom. Ludzie starsi czy też starzy są coraz bardziej dostrzegani przez marketingowców, do których dociera to, że nie można pomijać coraz liczniejszej grupy społecznej.

Wyżej napisałam o formalnym podejściu do spraw wieku osób i ich szans na zatrudnienie. Innym problemem jest sprawa świadomości, ponieważ ageizm to postawa zawierająca w sobie negatywne, stereotypowe nastawienie do osób starszych. Społeczeństwa najbardziej cywilizowanych krajów świata odwróciły się od tradycji wcześniejszych pokoleń doceniających wartość doświadczeń ludzi starszych. Świat przewartościował wiek, który stał się balastem, a nie kumulacją mądrości. Teraz jesteśmy w fazie powrotu do korzeni najstarszych cywilizacji: musimy docenić możliwości ludzi starszych między innymi i z tego powodu, że coraz wyraźniejsze stają się problemy demograficzne, a ludzie żyją coraz dłużej. Może z czasem powróci i szacunek dla dojrzałości, a młodość stanie się nie stanem permanentnym i obowiązującym, ale przejściowym, jak to kiedyś bywało.

Zarządzanie miastem w kryzysie.

Od czasów Adama Smitha wszystkie próby zrozumienia gospodarki opierały się na założeniu, że każdy z nas jest zwierzęciem ekonomicznym, racjonalnym i działającym w swoim dobrze pojętym interesie. Kryzys finansowy w świecie po raz kolejny pokazał, że to tylko część prawdy. Poszukując dróg wyjścia z recesji, politycy, naukowcy, a nawet finansiści i bankierzy coraz częściej sięgają do najnowszych zdobyczy ekonomii behawioralnej, która bada jak bardzo i dlaczego nasze decyzje są mało racjonalne, a coraz bardziej dziwaczne i niezrozumiałe. Przestaliśmy wierzyć w kryzys. Wciąż nam się wydaje, że to jedynie media czy politycy nas straszą. Jednak jest tak, że jeśli nie zdecydujemy się na racjonalne zarządzanie tym, co teraz mamy – konsekwencje tak, czy inaczej nas dopadną i wtedy dopiero okaże się, że byli tacy, którzy mówili, że był czas, kiedy należało zacząć przyglądać się wydatkom. Zarządzanie w ogóle nie jest procesem łatwym i przyjemnym, niekiedy wymaga szybkich i nie zawsze dobrych dla ogółu decyzji. Ci, którzy zarządzają powinni mieć przede wszystkim świadomość konsekwencji swoich działań, nawet aleko odsuniętych w czasie. Na świecie tworzone są procedury, które pozwalają państwom, miastom czy też firmom podejmować specyficzne działania w sytuacjach trudnych.
W USA czy w Wielkiej Brytanii podejmowane są strategie wspomagające wychodzenie z kryzysów. Okazuje się jednak, że ludziom , bez względu na ich miejsce w świecie, trudno uwierzyć, że powinni z wielu rzeczy zrezygnować, ponieważ pojawiła się sytuacja wymagająca wyrzeczeń. Żyjemy w czasie przepełnionym roszczeniami ludzi, którzy chcą mieć zapewnione wszystko, a niekoniecznie chcą brać udział w oszczędzaniu. Istnieją przeciwstawiające się sobie grupy: jedni
mówią: to im zabierzcie, a nam dajcie, inni mówią to samo patrząc w przeciwnym kierunku. Być może jest i tak dlatego, że mieszkańcy otrzymują sprzeczne informacje: prezydent i urzędnicy miasta mówią: jest dobrze; Rada Miasta ogłasza stan zagrożenia finansów. Tak więc brak jednakowo brzmiącego komunikatu powoduje, że ludzie nie wierzą, w to co słyszą. Przestajemy więc wszyscy myśleć racjonalnie. Wydaje nam się, że kiedy zamkniemy oczy, rzeczywistość się nie
zmieni. I nic się nie stanie, kiedy opowiemy się w obronie tego, „jak jest”. Niech będzie, jak jest. Toteż nie decydujemy się na zmniejszanie ilości festiwali, czy nawet ich skrócenia, nie chcemy likwidować szkół, w których praktycznie prawie nie ma dzieci, nie wstrzymujemy inwestycji, które nie są niezbędne dla funkcjonowania miasta i wciąż jesteśmy przekonani, że będzie dobrze. Teoretycy ekonomii wymyślili strategię „zarządzanie przez kryzysy”, która pozwala na oswojenie się z myślą, że może on nastąpić w każdej chwili i wcale nie musi oznaczać ostatecznego upadku czy plajty. U podstaw tej metody leży założenie, że każdy kryzys wyprzedza późniejszą zmianę
organizacji. Kryzys jest przeciwstawieniem stagnacji i może nawet pomóc w rozwoju. Podczas kryzysu czasem rodzi się konflikt między tym, co pilne, a tym, co ważne. Złagodzenie onsekwencji jego wystąpienia może więc mieć miejsce jedynie wtedy, kiedy wszyscy, a więc i zarządzający miastem i jego mieszkańcy podejdziemy do sprawy ze zrozumieniem i odpowiedzialnością. Kiedy więc w tej chwili zdecydujemy się na podjęcie trudnych decyzji, w przyszłości mogą one zaowocować bardzo dobrymi rozstrzygnięciami. Przykładem może być edukacja: kiedy teraz zamkniemy szkoły, który się wyludniają i przeznaczymy pieniądze na inne, cieszące się bardzo dużym zainteresowaniem rodziców i uczniów – wtedy wzrośnie poziom wyposażenia szkół dobrych i popularnych. Szkoły będą miały świetne pracownie, uczniowie dostęp do komputerów, najnowocześniejszych programów komputerowych itd. Ich edukacja zbliży się do poziomu najbardziej renomowanych szkół zachodnioeuropejskich. Matura międzynarodowa będzie nie w paru, ale w większości szkół ogólnokształcących. Kosztem słabych i wyludniających się szkół
– wzrośnie poziom lepszych, które się będą rozwijały. Wszelkie zmiany pociągają za sobą koszty. Mówi się o kosztach społecznych. Niestety świat pędzi do przodu. Między innymi zmieniają się zapotrzebowania na pewne zawody. Kiedyś ludzie musieli przerwać tradycje rodzinne i zamiast na przykład kontynuować pracę w zawodzie kowala – stawali się informatykami. Rzeczywistość wymusza zmiany.

Stanisław Wyspiański pisał: ,tak by się nam serce miało do ogromnych, wielkich rzeczy (…)”a tu pospolitość skrzeczy.”

Poeta – własność publiczna.

Jesteśmy w dniu pogrzebu Wisławy Szymborskiej. W mieście panuje atmosfera podniosła, ale i trudna. Biuro Festiwalowe, główny organizator pogrzebu, znalazł się  pomiędzy pracownikami BORU, którzy (według procedur) muszą zadbać o bezpieczeństwo przedstawicieli władzy, a przyjaciółmi pani Szymborskiej, którzy nie chcą takiego zagęszczenia przepisów, reżyserii pogrzebu etc. Te problemy trwające do godziny 13.00 ulegną przedawnieniu, ale teraz, jeszcze przed uroczystością prowokują pewne przemyślenia. Ano właśnie i to, kiedy i w jakich okolicznościach decydujemy o tym, aby stać się „własnością publiczną”, jakie są granice naszej prywatności, kiedy kończy się prywatne życie, a zaczyna upublicznione etc. Być może nie zdajemy sobie sprawy z tego, że kiedy wysyłamy nasz artykuł czy wiersz do redakcji , to decydujemy o naszym życiu. Zdarzyć się oczywiście może tak, że artykuł czy wiersz nie zainteresują nikogo, przeżyjemy to, będzie nam przykro, ale będziemy mogli  próbować dalej. Może być i tak, że dostaniemy pierwszą nagrodę, potem znów pierwszą nagrodę, potem znów…. I stracimy naszą prywatność. Pokazując światu swoją twórczość – stajemy się własnością publiczną. Zrobią nam zdjęcia, opiszą, wystawią na ogląd. I było tak zawsze. Nawet przed czasami wszechbędących mediów. Diogenes Laertios napisał „Żywoty filozofów”, gdzie plotkował na temat życia Sokratesa czy Talesa. Pisząc, malując itd. dla ludzi skazujemy się na ich wścibstwo czy zainteresowanie (zresztą przecież i o to nam chodzi). Jest oczywiście i możliwość tworzenia „do szuflady”. Wtedy to nie dotknie nas zbytnie zainteroswanie świata. Tak więc poeta publkujący staje się własnością publiczną. 

PS W sprawie pogrzebów. W świecie stosuje się pogrzeby intymne, tylko dla rodziny, utajnione przed mediami. Istnieje też taka możliwość. W innym wypadkach może przyjechać na pogrzeb nawet i król Szwecji. Z szacunku, czy też innych potrzeb, ale przyjechać może, wszak poeta jest własnością publiczną.

PS Jakoś po latach wróciłam do wierszy Pani Wisławy Szymborskiej i znów je bardzo polubiłam. „Nie umiera się kotu…”

Teatr mój widzę ogromny.

Przeczytałam gdzieś wywiad z Michałem Żebrowskim – współwłaścicielem Teatru 6. Aktor i właściciel teatru powiedział : „W teatrze państwowym dyrektor siedzi na ciepłej posadce za pańskie i moje pieniądze. Według własnego uznania raz zleci zrobienie scenografii czy napisanie muzyki Krzysiowi, innym razem Mateuszowi. Potem, bez żadnej weryfikacji, czy na spektakl przyjdzie dwieście, czy dwadzieścia kompletów widzów, i tak dostanie pieniądze na kolejny rok działalności. My mamy teatr szczególny, bo prywatny. Jeśli popełnimy błąd, a niestety takie się zdarzają, musimy wyciągnąć własne, ciężko zarobione pieniądze i za to zapłacić. To szalona różnica. Jeśli przyjdzie pan do Teatru 6.piętro i nie spodoba się panu spektakl, ma pan świadomość, że pan do tego nie dopłaca To moje prywatne ryzyko.”

Jakież to proste i oczywiste. Stosunek do sztuki organizowanej przez prywatny podmiot. Myślenie nie roszczeniowe. Spektakle muszą być dobre, a i popularne. Żebrowski zatrudnia wspaniałych artystów (o czym mówił także w wywiadzie), a więc nie jest prawdą, że prywatne teatry będą tylko i wyłącznie serwowały bylejakość, aby móc się utrzymać. Nawiasem mówiąc na najgorszej, w moim życiu, sztuce teatralnej byłam w Teatrze Stu. Boże mój, nie mogłam uwierzyć, że zapłaciłam i to podwójnie za coś takiego (jako podatnik i dobrowolnie, jako kupujący bilet). Kiedy parę lat temu zaproponowałam, aby pieniądzom dawanym instytucjom kultury dobrze się przyglądać i że na samym początku tej uwagi należy przeprowadzić audyt wszystkich teatrów publicznych, publicznych muzeów etc., Media (przede wszystkim te zaprzyjaźnione z owymi instytucjami) usiłowały mnie zamordować. A tu, proszę Michał Żebrowski – mówi to, o czym wiedziałam ja i wszyscy kontaktujący się ze sztuką utrzymywaną przez podatników. Problem w tym, że mówi się zbyt cichutko. A szkoda.