Moja sąsiadka, osoba po mastektomii, boi się rowerzystów. Parę razy zdarzyło się jej, że idąc po chodniku doznała obrażeń od mijających ją rowerzystów. Została przez nich potrącona. I słusznie dzisiaj powiedziała, że o ile potrąciłby ją człowiek jadący samochodem – to mogłaby ona lub ktoś ze świadków zapisać numer rejestracyjny auta i dotrzeć do sprawcy. W wypadku rowerzystów nie jest to możliwe. Rowerzysta potrąci i zbiegnie i nikt już nie odnajdzie sprawcy. Zastanawiające jest to, że środowisko rowerzystów wywiera swoistą presję na wszystkich wokól. Żądają ścieżek rowerowych, możliwości jazdy pod prąd etc. I wszyscy poddają się tej presji. Nikt jednak nie widzi tej drugiej strony, o której napisałam wyżej. To nie jest prawda, że rowerzyści jeżdżą tylko i wyłącznie po wyznaczonych dla nich miejscach. Jeżdżą także po chodnikach, nie przestrzegając żadnych zasad i narażając przechodniów. Tak więc może coś najwyższa pora z tyum zrobić. I co na to lobby rowerowe?
Jak dopaść rowerzystę.
Autor
jantos
Moje życie zawodowe jest z pracą ze studentami. Ukończyłam dwa fakultety, ale już pod koniec drugiego rozpoczęłam pracę na uczelni (najpierw na AGH, potem przez 40 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim). Ale także przez 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą, byłam członkiem prezydium Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie ; przez 22 lata byłam radną Krakowa (wiceprzewodniczącą Rady Miasta, a potem przez dwie kadencje przewodnicząca Komisji Kultury) Zobacz wszystkie wpisy opublikowane przez jantos