Jak można zepsuć wszystko.

Obiecałam sobie solennie, że nie będę na niniejszym blogu pisała niezbyt dobrze o prezydencie miasta, ale dzisiaj chyba nie wytrzymam.

Radni są różni. Jednak więszość z nas (tych aktywniejszych) chce dobrze dla miasta. Między innymi podsunęliśmy prezydentowi potrzebę zorganizowania akcji nakłaniającej osoby pracujące w Krakowie do płacenia w naszym mieście podatków. Robią to już większe miasta w Polsce. Warszawa – na dużą skalę. Podatki są podstawą funkcjonowania miasta. I cóż, jak będzie wygladała akcja w Krakowie? Pan prezydent pytany o to, czy podoba mu się akcja zaczęta przez klub PO i dotycząca podatków powiedział, że (cytuję z pamięci raczej sens, niż dokładną treść) no cóż, może być, ale nie wierzy za bardzo w sukces akcji, ponieważ ludzie i tak będą płacili podatki, tam, gdzie mieszkają etc, etc. Jak na zachęcanie ludzi do pozyskiwania ich uwagi, a potem pieniędzy wystąpienie prezydenta było w zasadzie anty-reklamą. I to się, Szanowni Państwo, w mojej babskiej głowie nie mieści. Nie przeszła przez gardło prezydenta pochwała: ok, pomysł świetny, ludzie płaćcie podatki w Krakowie. I tutaj króciutka zachęta. Nie, nie mógł się na to zdobyć w radiu, więc, jak możemy liczyć na rozszerzenie akcji? Pomysł zły, ponieważ nie mój. Metoda przez prezydenta stosowana dosyć regularnie. Zaraz, zaraz – jak to się nazywa w teorii zarządzania? Zapewne jakaś nazwa jest. A może „nonszalancja zapakowana w małostkowość”?

Dokąd zmierza edukacja w Krakowie?

Prognoza demograficzna dla Krakowa pokazuje, że w najbliższych latach (tj. do 2020 roku) należy spodziewać się niewielkiego i krótkiego w czasie wzrostu liczby dzieci w wieku przedszkolnym i szkoły podstawowej oraz utrzymującego się aż do 2026 roku niżu demograficznego w szkolnictwie gimnazjalnym i ponadgimnazjalnym. Jak piszą autorzy polskiej analizy „Obecne i przyszłe zmiany demograficzne prawdopodobnie będą miały dalekosiężne skutki dla struktury oświaty w Polsce, prowadząc do zmniejszenia zatrudnienia w oświacie, zamykania szkół i placówek oświatowych”.

Dodatkowo na organizację sieci edukacyjnej w Krakowie będzie miał wpływ rozkład statystyczny liczby mieszkańców (w tym szczególnie urodzeń) w poszczególnych dzielnicach. Zbieranie i analizowanie tych informacji jest niezwykle trudne, gdyż statystyka publiczna nie prowadzi stałych analiz w zakresie demografii w podziale na dzielnice Krakowa. Jednakże takie dane można zbierać innymi metodami, np. pozyskując je za
pośrednictwem rejestru urodzeń dzieci w poszczególnych dzielnicach. Można również wykorzystywać podobną metodologię, jak w przypadku przekazywania informacji dyrektorom szkół o potencjalnej liczbie dzieci objętych obowiązkiem szkolnym w granicach wyznaczonych obwodów. Taką metodę najprawdopodobniej wykorzystują władze Warszawy i ta informacja jest publicznie dostępna na stronach Biura Edukacji Miasta Stołecznego Warszawy. Niestety, tak dostępnej informacji brakuje w serwisach informacyjnych Krakowa. Analiza zmiany liczby mieszkańców w poszczególnych dzielnicach Krakowa wskazuje na pewne zależności wynikające ze zmiany atrakcyjności inwestycyjnej bądź też możliwości inwestycyjnych poszczególnych dzielnic Krakowa. I tak, zgodnie z analizami, największe przyrosty ludności w ostatnich kilku latach dotyczą takich dzielnic, jak: VIII  (Dębniki), X (Swoszowice), XIV (Czyżyny) i IV (Prądnik Biały), a największe spadki liczby ludności dotyczą takich dzielnic, jak: XVIII (Nowa Huta), V (w tym szczególnie Łobzów) i I (Stare Miasto). Związane jest to przede wszystkim z możliwościami inwestycyjnymi w zakresie nowych budynków mieszkalnych oraz atrakcyjnością dzielnicy do zamieszkania. Obecnie w przypadku Dzielnicy I Stare Miasto (w szczególności Kazimierz) mamy do czynienia z postępującym procesem gentryfikacji, a pewne jego przejawy zaczynają pojawiać się w innych dzielnicach Krakowa, co może mieć również dalekosiężny wpływ na zmianę funkcji publicznych i związaną z tym – zmianę sieci instytucji publicznych, w tym z pewnością sieci placówek edukacyjnych. Warto tu jeszcze dodać, że na podstawie
danych  dotyczących oddawanych mieszkań w Krakowie, można oszacować, że w ostatnich latach najbardziej atrakcyjnymi miejscami dla inwestycji mieszkaniowych były następujące dzielnice: VII (Dębniki), IV (Prądnik Biały) i XIII (Podgórze). Sytuacja ta w najbliższych latach może się utrzymać, jeśli nie nastąpi poważne załamanie rynku nieruchomości. Na demografię Krakowa ma również wpływ sytuacja w okolicznych gminach, Ma to o tyle znaczenie dla władz edukacyjnych Krakowa, że gminy te posiadają (zgłaszają mieszkańcom Krakowa) interesująca ofertę zamieszkania w atrakcyjnej lokalizacji, nieodległej od centrum Krakowa z bardzo ciekawą propozycją zaspokajania różnorodnych potrzeb, w tym również edukacyjnych. Dla wielu zamożnych mieszkańców Krakowa oferty te są atrakcyjne, co można obserwować we wzrastającej liczbie mieszkańców tych gmin nadal pracujących w Krakowie i bardzo często dowożących swoje dzieci do szkół na terenie Krakowa; ale też znaczna poprawa jakości usług edukacyjnych oferowanych przez placówki z okolicznych
gmin powoduje, że rodzice mieszkający w Krakowie korzystają z propozycji sąsiadujących z Krakowem gmin. Trudno obecnie jest ocenić skalę tego zjawiska, jednakże nie można go lekceważyć w rozważaniach nad organizacją sieci placówek edukacyjnych na terenie Krakowa.

W Małopolsce do roku 2020 szacuje się wzrost liczby ludności o  zaledwie 2% w stosunku do liczby ludności notowanej w 2010 roku.


 

Jak dopaść rowerzystę.

Moja sąsiadka, osoba po mastektomii, boi się rowerzystów. Parę razy zdarzyło się jej, że idąc po chodniku doznała obrażeń od mijających ją rowerzystów. Została przez nich potrącona. I słusznie dzisiaj powiedziała, że o ile potrąciłby ją człowiek jadący samochodem – to mogłaby ona lub ktoś ze świadków zapisać numer rejestracyjny auta i dotrzeć do sprawcy. W wypadku rowerzystów nie jest to możliwe. Rowerzysta potrąci i zbiegnie i nikt już nie odnajdzie sprawcy. Zastanawiające jest to, że środowisko rowerzystów wywiera swoistą presję na wszystkich wokól. Żądają ścieżek rowerowych, możliwości jazdy pod prąd etc. I wszyscy poddają się tej presji. Nikt jednak nie widzi tej drugiej strony, o której napisałam wyżej. To nie jest prawda, że rowerzyści jeżdżą tylko i wyłącznie po wyznaczonych dla nich miejscach. Jeżdżą także po chodnikach, nie przestrzegając żadnych zasad i narażając przechodniów. Tak więc może coś najwyższa pora z tyum zrobić. I co na to lobby rowerowe?

Raporty o edukacji

Najnowsze badania stanu edukacji prowadzono w Polsce od dwóch lat. Ich wyniki resort edukacji ma przedstawić najwcześniej w lutym przyszłego roku – „Dziennik Gazeta Prawna”.

Zdaniem kuratorów przedszkola pogłębiają dysproporcje, podstawówki uczą pod testy, a gimnazja są przeładowane, co nie pozwala nauczycielom prowadzić lekcji w sposób zorganizowany. Oto kilka najsłabiej ocenianych elementów systemu edukacji:

– Nauczyciele wciąż uczą według starych schematów, nieprzystających do zreformowanej podstawy programowej.

– Brakuje indywidualnych zajęć z uczniami, a także rozpoznawania ich specjalnych potrzeb.

– W prowadzeniu lekcji szkoły nie wykorzystują narządzi multimedialnych, choć są one już niemal powszechne.

– Nauczyciele szufladkują, segregują i demotywują uczniów. To prowadzi do problemów wychowawczych w gimnazjum, a w liceum do małej aktywności młodzieży.

Problemy zaczynają się już w przedszkolu. Finansowane przez samorządy placówki nie mają pieniędzy by zorganizować ponadprogramową ofertę. W efekcie, jak zauważają kontrolerzy, przedszkola mają problem ze spełnieniem podstawowych standardów – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.

 I jakie widzimy rozwiązania tego stanu rzeczy?

 

Życie jest piękne.

No cóż, umieściłam w tytule takie banalne (zdawałoby się) hasło. Jednak nawet po chirurgi tzw. jednego dnia nabiera ono zupełnie innego znaczenia. Zaczynam wracać do formy  i surfuję sobie po internecie. Zmarł Vaclav Havel. Jemu też się udało wielokrotnie, po wielu operacjach powiedzieć „życie jest piękne”. Dostał w prezezncie, przy tych swoich chorobach, wiele lat życia. Przeżył życie niebanalne, pełne wyzwań, dokonań, miłości i przyjaźni – a więc było to dobre życie.

Czytam sobie w internecie, że znaczącą nadzieją w przyszłorocznych wyborach we Francji jest socjalista François Hollande  pierwszy sekretarz  Partii Socjalistycznej.

Hollande ukończył  École nationale d’administration jako siódmy słuchacz w swoim roczniku pod względem wyników w nauce.  Zapewne jest to najlepsza z możliwych opcja, aby w zadłużonej, chylącej się ku upadkowi Europie – rządy przejął socjalista, który już teraz w wywiadach zapowiada, że nie zgadza się na oszczędności, które mają dotykać ludzi. No cóż, zapewne i Niemcy wierzą, że jedynym ich ratunkiem może być i socjalista niemiecki. Zresztą Europa cały czas jest w szponach myślenia socjalistycznego, a więc pora, aby nadać sprawie odpowiednie imię. Niech więc jasne i jednoznaczne stanie się to, że UE zainfekowana takim myśleniem zwinie się i przestraszy i miejmy nadzieję, że jednak uratuje. Może i Hollande musi w historii zaistnieć, aby stać się jeżdzcem Apokalipsy.

Eh, „życie jest piękne”.

 

Wyższa szkoła na sprzedaż

Dzisiaj usłyszałam, że Wyższa Szkoła Biznesu – National-Louis University jest na sprzedaż. Zmarwiło mnie to. Także i z tego powodu, że pół roku po otwarciu mojej prywatnej szkoły w 19991 roku uczącej i przygotowującej do zawodu sekretarki ruszyła w Nowym Sączku szkoła, którą stworzył między innymi Krzysztof Pawłowski. Pamiętam, że tak było, ponieważ paru uczniów z mojej szkoły przeniosło się wtedy do Nowego Sącza. W owym czasie Wyższa Szkołą Biznesu, po krótkim swoim działaniu mogła się poszczycić takim sprzętem komputerowym w pracowniach, o jakim mało kto słyszał. Mówiono, że sam pan rektor i założyciel szkoły latał do USA i tam uzyskiwał wsparcie finansowe górali na emigracji. W każdym razie szkoła zdystansowała wszystkich innych tempem swojego rozwoju. Potem, nie wiem zresztą dlaczego (no, może się domyślam) sprowadzono do Nowego Sącza publiczną filię Wyższej Szkoły Zawodowej. A potem sukcesywnie rozpoczęto, poprzez wspieranie publicznej edukacji, budowanie konkurencji. W każdym razie moja maleńka (przy tej z Nowego Sącza) rozwijała się pomaleńku, a tamta – błyskawicznie. I nagle dzisiaj okazało się, że Wyższa Szkoła Biznesu – National-Louis University ma długi ponad 12 milionów, idzie niż demograficzny i szkoła została wystawiona na sprzedaż.

I zrobiło się przykro. Zdawało się, że któraś z naszych niepublicznych szkół ma sznase stac się zalążkiem czegoś na kształt założonego przy wsparciu purytańskiego duchownego i działacza społecznego J.Harvarda Uniwersytetu w Cambridge, a tu proszę: edukacja niepubliczna wykrusza się.

 

Popyt na krawców.

Przez lata polskie zakłady odzieżowe i tekstylne przenosiły swoją działalność do Chin. Teraz, że względu na rosnące tamże koszty pracy – przenoszą się do kraju. Jednak okazuje się, że nie będą to łatwe powroty. W Polsce brakuje specjalistów w branży odzieżowej. Z analiz Związku Przedsiebiorców Lewiatan wynika, że cały sektor cierpi na .. deficyt wykształconych pracowników, którzy szyją, projektują ubrania”. Duże zapotrzebowanie jest (a będzie jeszcze większe) na szwaczki oraz mechaników maszyn szyjących. Tyle mówią analizy rynku pracy. A w Krakowie w zeszłym roku zamknęliśmy szkołę odzieżową, z powodu małego zainteresowania uczniów. Pytałam się wtedy, posługując się danymi z Lewiatana, jak to jest możliwe. Dopuściliśmy jednak do tego, że szkołę zamknięto, zamiast uczynić z niej obiekt szczególnej troski.  Zdaniem specjalistów przyczyną trudności w pozyskiwaniu wykwalifikowanych pracowników jest niedopasowanie umiejętności absolwentów szkół do wymagań rynku. Uczniowie są uczeni na bazie starych technologii. Zamiast więc zrobić z krakowskiej szkoły wzorcową i przykładną dla innych placówek w kraju.; zamiast postawić na technologię i nowoczesnie przygotowanych do nauczania nauczycieli i instruktorów – szkołę zamknięto i tyle.

Powyższy przykład jest typowy dla myślenia o przyszłości edukacji. Tutaj jest to przykład edukacji zawodowej, którą, na naszych oczach zniszczono i nikt nie ma odwagi zabrać się za jej rekostrukcję…

Samorządy dopłacają do zasiłków.

Dwanaście z największych miast w Polsce musiało dopłacić z własnego budżetu do zasiłków 22 miliony złotych. Najwięcej ma dopłacić Kraków – 2 miliony 800 tysięcy złotych. Z jednej strony jest to oczywiście kompletnie nieodpowiedzialne zachowanie Ministerstwa Finansów, które podjęło decyzję powołując się na artykuł 128 ust.2 o finansach publicznych, gdzie jest określona maksymalna wysokość dopłaty z budżetu do kosztów realizacji zadania, z drugiej zaś może wypadałoby się zastanowić nad tym, dlaczego tutaj właśnie Kraków jest liderem?