Właściwie od paru dni biorę udział w niekończących się debatach ze swoim udziałem lub udziałem kandydatów na prezydentów. Jest to niebywale męczący maraton. Jutro jeszcze jedno wydarzenie wyborcze, mam nadzieję, że będzie zauważone przez ludzi.
Nastawienie do kandydatów na radnych jest na samym początku naszych spotkań przeważnie negatywne. Ludzie stawiają siebie po drugiej stronie: Tutaj jesteśmy my, a tam wy. Nie ma , a może kiedyś przyjdzie taki czas, tego, że ludzie będą spotrzegali radnych, posłów jako swoich przedstwicieli, a nie tych, którzy po wyborach stają się „oni”. Najpierw jest gigantyczny atak, potem to topnieje, a na końcu niekiedy mają miejsce dyskusje i wymiana telefonów. A jakie to sprawy mają nasi wyborcy: komunikacja, brud w Krakowie, mieszkania komunalne czy też brak tychże mieszkań. Zresztą omawiane sprawy zależą od środowisk. Najgorsze jednak jest to, że ludzie lubią być okłamywani i prowokują do tychże kłamstw. Dzisiaj siedziący obok mnie kandydat na radnego (zapewne nim zostanie) powiedział ludziom, że jest za wstrzymywaniem decyzji na wydawanie zgody ludziom na otwieranie firm. Nie powinno się wydawać licencji na nowe taksówki, na Kazimierzu nie będzie się wydawało pozwoleń (jak powiedział kandydat) na nowe kawiarnie etc. Nikt się nie dopytywał, jak komuś można zabronić otwarcia kawiarni we własnym domu.
PS Okazło się, że pan prezydent nie tylko atakuje moje wypowiedzi blogowe, ale także innych, zarzucając im na przykład „kłamstwa w ulotkach wyborczych.”. Ktoś więc te ulotki, blogi etc czyta dla pana prezydenta, ciekawe czy jest to urzędnik zatrudniony przez pana prezydenta w urzędzie miasta? W każdym razie pozdrawiam lektora. Wolałabym jednak, aby był to ktoś nie zatrudniony (za pieniądze Państwa) w urzędzie Krakowa.