Wszystkich nas zaskoczyła informacja dotycząca morderstwa dokonanego na asystencie posła PISu. Ryszard C., który w łódzkiej siedzibie PiS zastrzelił Marka Rosiaka, asystenta europosła PiS Janusza Wojciechowskiego, i ciężko ranił nożem asystenta posła Jarosława Jagiełły – Pawła Kowalskiego przyznał się do popełnienia tych czynów – podają nieoficjalne źródła zbliżone do sprawy.
Według uzyskanych informacji, mężczyzna podczas przesłuchania przez policję miał twierdzić, że nienawidzi PiS i rządów polityków tej partii sprzed lat, broń kupił jeszcze w czasach PRL – był to gazowy pistolet przerobiony na broń ostrą.
Jak doczytałam, nie stwierdza się zaburzeń psychicznych sprawcy. Stała się sprawa straszna, ale niestety nie pierwsza i nie ostatnia w historii ludzkości. Nawiasem mówiąc można się było bardziej spodziewać (brzmi to tragicznie) ataków fanatyków PISu na kogoś z PO. Najtragiczniejsze jest to, że zaistniały dramat nie wpłynie na nic, sytuacja niczego nie zmieni. Może nieco wyhamuje scenariusze medialne. W dużej mierze to media odpowiadają za podsycanie takich nastrojów: najbardziej „sprzedają się” spotkania pomiędzy PISem i PO wtedy, kiedy panowie się na siebie rzucają. Spokojne debaty nie są medialne. Ostatnio w Radio Kraków spotkały sie przedstawicielki PO, PIS, SLD. Rozmawiałyśmy o koncepcji działania Rady Miasta. W trakcie rozmowy prowadząca pani redaktor odebrała e-maila, w którym słuchaczka napisała, że dawno w radiu nie było rozmowy trzech ugrupowań politycznych, w której jeden z uczestników nie atakuje drugiego, ale „rozmowa jest miła i symatyczna dla ucha”. No cóż, chyba nie byłyśmy zbytnio medialne i może nas już nie zaproszą. Wrogość tworzy wrogość. Politycy, najczęściej grający swoje role, może nie mają świadomość w jaki sposób wpływają na odbiorców medialnych spektakli.