Kiedy wraca się do Krakowa, nawet z krótkiego pobytu – wtedy widzi sie nieco wyraźniej miasto, jego mankamenty jak i zalety. Mój pobyt tym razem był króciutki, ale przede wszystkim zauważyłam (boleśnie!) na swoim kręgosłupie różnice w drogach. Nic nowego, powiecie Państwo. No tak, ale ja nie byłam w Szwajcarii, Niemczech, Austrii – JA BYŁAM NA LITWIE!!. Drogi są tam mięciutkie, nie trzepie człowiekiem. No więc może i jest cień sensu w tym, aby nie marzyć tutaj na miejscu o wielkiej metropolii, Gigantycznym Krakowie, ale Krakowie wygodnym, samowystarczalnym, z dobrym transportem, dobrymi drogami, bezpiecznym, dużym miastem. Nikt nie ma tej odwagi głośno to powiedzieć, a jeśli tu i ówdzie pojawia się taka wizja (czy też raczej wizyjka bez zadęcia), to mówią : no prowincjonalizm z waszmości wychodzi. A może jest i tak, że starzejące się społeczeństwo Krakowa chciałoby takiej wizyjki. Wizję z trzema stadionami już przerobiliśmy. Amen.