Dzisiaj brałam udział przy roznoszeniu ulotek przy jedynym (podkreślam jedynym!!!) stoliku, jaki wystawiła w Krakowie PO. Niestety, PIS miał stolików więcej. Wezwano mnie, więc się stawiłam. Wsparło nas troje młodych ludzi. Piszę nas, ponieważ była to inicjatywa Róży Thun – europosłanki. Tak więc dwie panie w średnim wieku wsadzały ulotki komu się dało. Prężniej robili to nasi pomocnicy. W czym jednak rzecz i moja refleksja. Nie podejrzewałam, że w ludziach, zwykłych ludziach przechodzących po Plantach w czasie pogodnego dnia była taka agresja. „Nasi” zagadywali, uśmiechali się – zaś „ci nie-nasi” pluli, targali ulotki, wyzywali nas od „żydów’ (nie rozumiem, dlaczego to ma być obelga?), nazywali nas mordercami dzieci. Muszę się zapytać Rysia Terleckiego (który stal przy konkurencyjnym stoliku), czy u nich też tak było. Czy elektorat Komorowskiego pluł (dosłownie!), oficjalnie wyzywał ich, teatralnie targał ulotki etc.
Zasoby agresji w ludziach są niewyobrażalne. My też,w naszym rodzinnym domu miewamy różne zdania polityczne, ale to, czego doświadczyłam było niesmaczne, przykre i więcej nie chcę.