Debata telewizyjna

Przed chwilą zakończyła się prezydencka debata telewizyjna. Nie wiadomo dlaczego potraktowana wybiórczo, tzn. zaproszono jedynie czterech kandydatów. Niestety, żaden z nich nie wywołał u mnie radosnego okrzyku: to ten człowiek będzie w pelni reprezentował moje poglądy. I może tak było u większości ludzi, którzy poświęcili godzinę  czasu debacie, zamiast wykonać wiele bardziej pożytecznych rzeczy. Poniewaz była to, za przeproszeniem, strata czasu. Slogany, populizm i to wszystko w „sekundzie na odpowiedź”. Najbardziej zaskakująca była odpowiedź kandydatów na pytanie o obszary życia, które winny być prywatyzowane. Grzegorz Napieralski tak się zagalopował, że stwierdził, że edukacja na pewno nie powinna (nie zauważył, że to juz się stało!). Prywatyzacja szpitali stała się zaś powodem do bezpośrednich ataków panów na siebie.  I  panowie poszli w zaparte. Żadna prywatyzacja,  Broń Boże, niech nikt nie pomyśli, że to  może się znaleźć w obszarze jakichkolwiek domniemań. 

 Przydałby się głos Korwina. Ożywiłby zapewne dyskusję, która niestety była nudna. 

Za tydzień wybory

Już za tydzień wybory prezydenckie. Przeżyłam ich już parę w nowej, poskomunistycznej rzeczywistości, ale nigdy nie były one takie…jakie są. Trudno je nazwać.  Beznamiętne. Z jednej strony jest pewność wygranej, z innej walka o przetrwanie, z kolejnych perspektyw sprawa polega na przypominaniu własnej osoby. Odradza się lewica. Może i dobrze, że w osobie Grzegorza Napieralskiego. Człowiek jest przeciętny, taki sobie, walczący przede wszystkim o osobistą pozycję. Więc z come bac lewicy jeszcze zaczekamy (ale to się tak, czy inaczej stanie, zwłaszcza przy tym, co czyni tzw. prawica). Zresztą wszyscy, szanowni kandydaci nie porywają swoimi osobowościami, no może z wyjatkiem Janusza Korwina-Mikke. I bardzo dobrze, że i tym razem Korwin-Mikke przegra, ponieważ nikomu nie pokaże, że stałby się takim samym urzędnikiem, jak ci, którymi tak pogardza. Stałby sie zakładnikiem olbrzymiej machiny i skończyłoby się to tak, jak  stało się z tymi, którzy głosili wolnośc gospopdarki, minimum państwa w pańśtwie – i którym uwierzyłam. W pewnym miejscu widziałam kilogramy palkatów i ulotek kandydata, których nikt nie pobierał, nie roznosił. A pierwszym grzechem z głównych jest pycha.

Magia władzy

„B yły brytyjski kanclerz, gdy go w telewizji zapytano, czy chciałby być premierem, powiedział z niejakim zdziwieniem: „Przecież każdy chciałby być premierem.”. To mnie z kolei zdziwiło, ponieważ wcale nie sądzę, że każdy chciałby być premierem; jest mnóstwo ludzi, którzy bynajmniej o takiej posadzie nie marzą – nie dlatego, że i tak nie mają szans, że to „kwaśne winogrona”, ale dlatego, że uważaliby tę robotę za okropną: wielkie zawracanie głowy, ciężka odpowiedzialność, z góry wiadomo, że człowiek będzie bez przerwy wystawiony na ataki, że ośmieszanie, że będą mu przypisywali najgorsze intencje itd.

C zy więc nie jest prawdą, że „wszyscy chcą władzy”? To zależy od tego, jak daleko rozciągniemy sens słowa. W najszerszym znaczeniu władzą nazywamy wszystko, co pozwala nam wpływać na otoczenie – naturalne czy ludzkie – w pożądanym kierunku. Małe dziecko, które po raz pierwszy potrafi samo wstać albo zaczyna chodzić, zdobywa pewien zakres władzy nad swoim ciałem i widzimy, że się z tego cieszy; pewno też każdy wolałby mieć więcej raczej niż mniej władzy nad funkcjami, które mogą być kontrolowane, jak mięśnie i stawy. Kiedy nauczymy się obcego języka albo gry w szachy, albo pływania, albo jakiejś dziedziny matematyki, wolno powiedzieć, że nabywamy umiejętności, dzięki którym władamy pewnym zakresem kultury.”

Powyższe słowa Leszka Kołakowskigo towarzyszą mi często, kiedy patrzę na ludzi w czasie sesji rady miasta. Ogladam ich sobie i myślę  –  ileż rzeczy rekompensujemy sobie poprzez posiadanie władzy a potem pieniędzy. I jak często poprzez dążenie do ich posiadania, zagłuszmy w sobie inne sprawy, obawy, braki….

Wianki w Krakowie

 

Jutro zapytam prezydenta, jak wyobraża sobie odbywanie na wałach wiślanych tzw. Wianków. Mają się one , co prawda do wianków, jak nie przymierzając kwiat do kożucha, ale przede wszystkim innym będzie to zabawa dość niebezpieczna na rozmokłych wałach. Duża kasa wydna nieco bez sensu. Oczywiście może się okazać i zapewne tak będzie w odpowiedzi na moją interpelację, że wszystko już jest załatwione i nic się nie da zrobić. W odpowiedziach prezydenta na moje interpelacje (wszelkie: i te mądre i te mniej mądre) nic się nie da. Potem niekiedy się da, ale tam już przeważnie nie ma mojego autorstwa.

 

ULICA SEIFERTA!

http://www.jazzforum.com.pl/news.php?action=show&id=968
ul. Zbigniewa Seiferta

W Krakowie jest ulica Zbigniewa Seiferta – położona blisko Al. Róż w Nowej Huta, na działce drogowej łączącej ul. Edwarda Rydza-Śmigłego z al. Przyjaźni.

Znajdują się przy niej dwa urocze skwerki z dużą ilością drzew. Miejmy nadzieję, że kiedyś uda się tam zorganizować happening dla Zbyszka Seiferta.
Nazwa została nadana z inicjatywy radnej dr Małgorzaty Jantos, na podstawie Uchwały Nr LXXXV/1121/09 Rady Miasta Krakowa z dnia 18 listopada 2009 r.

W banku nazw Krakowa, z których zapewne ktoś już niedługo skorzysta, znajduje się także propozycja: Osiedle Jazzowe.

Aneta Norek

Kryzys państwowego szkolnictwa (w USA)

Cytuję pracę analityków amerykańskich:

George L. O’Brien i Geoffrey Erikson:

„Wspierany przez podatki system „szkół publicznych” jest w kłopotach. Występują chroniczne problemy z dyscypliną, wzrastającą przemocą, spadającymi wynikami testów, i wymykającymi się spod kontroli kosztami administracyjnymi. Szkoły rządowe ciągle tworzą funkcjonalnych analfabetów, a zdolności matematyczne szkół publicznych w USA są wśród najgorszych z uprzemysłowionego świata.

USA ma 27 milionów analfabetów, tak samo jak 40 do 50 milionów ludzi, którzy ledwo potrafią czytać na ocenę 4. USA znajduje się również pomiędzy najgorzej uprzemysłowionymi krajami w obszarach matematyki i nauki. Więcej niż połowa wszystkich 18latków nie potrafi odnaleźć na mapie Wielkiej Brytanii ani Francji.

Obrońcy szkół państwowych twierdzą, że problem leży w braku pieniędzy. Jednak wydatki na edukację wzrastały praktycznie przez ostatnie 40 lat. USA mieści w światowej czołówce wydatków na ucznia – mają więcej niż Niemcy lub Japonia. Koszt na jednego ucznia w szkole rządowej jest prawie dwukrotnie wyższy w porównaniu z typową szkołą prywatną, choć rezultaty są znacznie gorsze.
Istnieje tak wielkie niezadowolenie ze szkół rządowych, że wielu rodziców płaci, aby posłać swoje dzieci do szkół prywatnych – mimo tego, że już zapłacili za szkoły rządowe poprzez podatki. Jest to świadectwo upadku jednego z najbardziej ambitnych eksperymentów społecznych w tym kraju.”

"Państwo – nasz wróg"

Przypomniałam tytuł książki inspiratora powstania libertarianizmu  Jaya Alberta Nocka.

W latach 1931-33 Nock udzielił kilku odczytów w Bard Collage i Uniwersytecie stanu Wirginia. Wykłady stały się podstawą najbardziej znanej jego książki „Państwo – nasz wróg”, w której całościowo zaprezentował swoją polityczną koncepcję.

Nock twierdził, że państwo sankcjonuje i wykorzystuje monopol na przemoc zniewalając społeczeństwo, które, by być prawdziwie wolne, powinno odrzucić wszelką państwowość. Był przeciwnikiem centralizacji władzy, podatków, regulacji, obowiązku edukacji, a także wszelkich form totalitaryzmów (bolszewizmu, faszyzmu, nazizmu, komunizmu, marksizmu) oraz demokracji.

Twierdził, że nie ma sensu zakładać istnienie państwa minimum, ponieważ każde państwo (każdy aparat państwowy) ma tendencje to tego, aby się rozrastać. To tyle teoria, a  jak jest z praktyką? Urzędnicze państwa Europy rozwijają się w sposób zatrważający. Zresztą proszę popatrzeć na Kraków. Urząd Miasta – to miejsce pracy dla ponad 2900 urzedników. Ileż pracy wkładają urzędy, aby sprawdzać i kontrolować działalność obywateli. Niekiedy mam złe sny, że na jednego mieszkańca Krakowa przypadać będzie na przykład dwóch urzędników, którzy będą kontrolować każdą jego czynność, domagając się regularnych sprawozdań.

Chaja Rubinstein

Tak dla przypomnienia:

Helena Rubinstein (ur. w 1870 roku  w Krakowie, zm. w 1965  w Nowym Jorku) – Polka żydowskiego pochodzenia, właścicielka znanych na świecie licznych zakładów branży kosmetycznej.

Urodziła się w żydowskiej rodzinie na krakowskim Kazimierzu jako najstarsza z ośmiorga dzieci Augusty i Horacego Rubinsteinów. Krótko studiowała medycynę w Szwajcarii, po czym wyjechała w 1902 roku do Australii .

Uważana za jedną z najbogatszych kobiet w historii świata. Tak naprawdę miała na imię Chaja.

Helena Rubinstein 2.jpg