W polskim Sejmie jest niewiele ponad 20 proc. kobiet, a w Senacie zaledwie 8 proc. Badania pokazują, że aby mieć realny wpływ na politykę, kobiety powinny mieć co najmniej 30-procentową reprezentację.
Prof. Małgorzata Fuszara z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW – występująca w imieniu autorów projektu dotyczącego parytetów – przekonywała, że w Polsce – podobnie jak w wielu innych krajach – najlepiej sprawdziłby się system wyborczy, w którym parytetom lub kwotom towarzyszyłby system suwakowy, czyli umieszczanie kobiet i mężczyzn na listach naprzemiennie. To zapobiegłoby umieszczaniu kobiet na miejscach, z których mają znikome szanse na zdobycie mandatu.
Jak poinformował przewodniczący komisji Waldy Dzikowski (PO), z powodu ostatnich wydarzeń związanych z katastrofą w Smoleńsku, nie wszystkie zamówione ekspertyzy zostały przygotowane. Zaproponował jednak, by poczekać na nie i potem wrócić do dyskusji. Zgodził się również, by wnioskodawcy zaprosili na kolejne posiedzenia komisji ekspertów, którzy dla nich przygotowali opinie na temat projektu. Wiceprzewodniczący komisji Witold Gintowt-Dziewałtowski (Lewica) zapewnił, że eksperci przygotowujący opinie na zlecenie komisji byli dobierani tak, by reprezentować różne punkty widzenia.
Zdaniem Marka Borowskiego (SdPl) nie ma sensu "przerzucać się opiniami", podczas gdy bardzo łatwo można wyliczyć, że im więcej kobiet na listach, tym więcej trafia do Sejmu. Zaproponował, by poprosić PKW, która dysponuje danymi na temat kandydatów, o zrobienie takiego wyliczenia.
Jeśli, w dalszym ciągu pozostaje wiele osób, które uważają parytety za fanaberie i zbyteczne zawracanie głowy, to przypomnę na przykład wybory do karkowskiego Zarządu PO. Na 18 członków zarządu są 2 kobiety, w tym jedna jest posłanką i żoną prominentnego członka PO, druga zaś asystentką przewodniczącego. Oczywiście w krakowskich kołach PO jest znacznie więcej członkiń PO niż 11%. I są one zaradne, bystre, utytułowane etc, z tym, że są niewybieralne do gremiów. Ergo, polityka jest jednak wciąż rodzaju męskiego. Ciekawe jest to, że przeciwnikami parytetów są mężczyźni i kobiety spoza polityki. Te, które działają i są w jej środku, znają mechanizmy – są ich zwolenniczkami (?!)