Jacek Kłoczowski – politolog napisał w jednej z krakowskich gazet tekst analizujący rządy PO. Pisze tam między innymi:" na tle źle ocenianej Platformy, inne partie wypadają- w subiektywnym odczuciu Polaków – jeszcze gorzej." Następnie autor anlizuje sprawę w dalszej perdspektywie. Po pierwsze zastanawia się, czy powstanie partia, która będzie w stanie zagrozić pozycji PO i PIS. Następnie diagnozuje "stan zdrowia" polskich wyborców pisząc:"Sytuacja, w której partia rządząca jest źle oceniana, a mimo to popiera ją niemal połowa wyborców, byłaby w dłuższej perspektywie kuriozum i świadectwem, że w polskiej polityce dzieje się znacznie gorzej niż nam się wydaje."
Donald Tusk ma świadomość tego, o czym pisze autor analizowanego tekstu, dlatego też wybiera na linie fronu specjalistów i profesjonalistów, o których w pierwszym zdaniu pisze się i mówi, że nie są członkami partii. Być może jest więc tak, że społeczeństwo oczekuje od ludzi biorących udział w rządzeniu – umiejętności a nie przynależności partyjnej. Zdaje się, że powoli wypala się istniejące do tej pory znaczenie w polityce pojęcia partii . Ludzie, a wystarczy popatrzeć na młode apolityczne pokolenie, nie interesują się partyjnością zarządzających. Chcą żyć w dobrobycie, w mądrze zarządzanym państwie (a może już nawet nie w danym, konkretnym państwie, ale w Europie czy nawet w dobrze zarządzanym świecie) i nie bawi ich analiza partyjności rządu. Patrzę na moich studentów, ci, którzy są na pierwszym roku studiów są urodzeni w 1990 roku. Zapewniam wszystkich, że niewielu z nich interesuje się polityką. I nie wiem, czy to jest dobra czy zła wiadomość. Arystoteles pisał, że człowiek jest zwierzęciem politycznym, a może nie miał racji? Może człowiek nie ma obowiązku interesowania się polityką i zmuszanie go do brania udziału w wyborach jest bezsensowne? W każdym razie Jacek Kłoczowski nie zobaczył tej perspektywy, czy też scenariusza, według którego ktoś mądry odcina na przykład (eksperymentalnie) samorządy od upolitycznienia i decyduje się na wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych. A potem pojęcie "polityczność" będzie wymagało stworzenia nowej definicji, ale to już może zbyt daleko posunięty mój idealizm …