Przeczytałam wczoraj doniesienia prasy po spotkaniach z panią minister Katarzyną Hall poświęconych stanowi wiedzy uczniów polskich szkół gimnazjalnych i średnich. Jest kiepsko i ja to wiem. Mam przecież do czynienia z tym, co czyni szkoła średnia z umysłów ludzkich. Ze smutkiem stwierdzam, że moi studenci prezentują coraz niższy poziom wiedzy. A więc czytam i czytam te ubolewania nad ludzką głupotą i zadaję sobie pytanie: a dlaczegóż to sztucznie podnosimy ambicje ludzkie, dlaczego wszyscy lub prawie wszyscy mamy mieć wyższe wykształcenie, dlaczego zamordowano szkoły policealne za pomocą bylejakich szkół wyższych. A może powinno wykształcenie być towarem wysokiej jakości, rzadkim i docenianym. Przecież nie wszyscy musimy mieć wykształcenie wyższe. A ogłoszenia typu "barmana z wyższym wykształceniem przyjmę" nie są rzadkością.
Z drugiej zaś strony dzisiejsza Gazeta Wyborcza za "Głosem Nauczyciela" przytacza opinie nauczycieli dotyczące ich powrotu do pracy. W badaniu wzięło udział około tysiąca pedagogów. Ponad 31 proc. dało odpowiedź, że do szkoły wracają z rozpaczą, bo czują się wypaleni zawodowo. Co dziesiąty wyraził obawę, czy da sobie radę z reformą programową. Z umiarkowanym optymizmem przed tablicą stanie nieco ponad 35 proc. badanych, a 15 proc. przyznało, że w szkole chodzi im jedynie o to, by przetrwać z lekcji na lekcję. Powrotu do szkoły nie może się doczekać zaledwie 8,2 proc. nauczycieli. I co tu mówić więcej. Jaki entuzjazm nauczycieli – takie wyniki ich pracy. Może "wypaleni" nauczyciele powinni pomyśleć o zmianie pracy, może byliby mniej wypalonymi policjantami, może zaczęliby prowadzić własne firmy, a może kioski z gazetami? Wypaleni, niechętni i nieprzyjaźni nauczyciele – z jednej strony; z drugiej zaś nacisk na konieczność ukończenia jakiejkolwiek szkoły, niechęć uczniów do pracy, złe szkoły zawodowe – kiepsko to wygląda.