Nie chcę już słuchać, że MY mamy brudne interesy, że wygrywamy lub przegrywamy, że robimy głupoty, że nie wprowadziliśmy podatku liniowego, że to, że tamto. Tak ze mną rozmawiają ostatnio ludzie. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach, dość obszernie opisanych przez lokalne miedia nawet sasiedzi patrzą na mnie jakbym miała osobiście do czynienia z jakąś tam firmą z Zabierzowa. W takich momentach coraz bardziej tęsknię za jednomandatowymi okręgami wyborczymi, kiedy moja odpowiedzialność za to, co robię byłaby większa. Nikt zapewne wtedy nie patrzyłby na mnie tak, jak dzisiaj czynią to sąsiedzi. A zdawałoby się, że odpowiedzialność zbiorowa jest przeszłością.
Chcę za to, co robię odpowiadać sama. I nie chcę być "WY". "Co wy tam robicie". Precz z opdowiedzialnością za cudze czyny, uczynki etc.
I, rzecz oczywista, nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek inny poza mną samą mógłby brać odpowiedzialność za to, co ja będę robiła i co robię teraz.