Bezpośrednie wybory prezydenta, wójta, burmistrza a zwłaszcza przedwyborcza debata publiczna w zdecydowany sposób ogranicza ilość kandydatów. Debaty odbywane w obecności wyborców i dla nich czynione dotyczą przede wszystkim spraw miasta. Ja widać po odbytych debatach rozmawia się przede wszystkim o problemach miejscowych. Takie debaty nie pokazują sprawności menadżerskich kandydata, jego sprawności intelektualnej, ale pokazują znajomość (niekiedy bardzo szczegółową!) problemów miejskich. Pamiętam, że ostatnio przed wyborami media sprawdzały kandydatów odpytując ich z tego, gdzie znajdują się takie oto ulice, co zrobić z niedoborem szkół i przedszkoli, jakie zadanie postawić przed czyszczalnią ścieków etc. Mądry zarządzający to ten, który zatrudnia dobrych specjalistów i im ufa. W kadencjach poprzednich najprawdopodobniej szanowny profesor AGH, tak samo, jak szanowny profesor prawa zapewne nie znali każdego problemu miasta. Ergo wygląda na to, że szansę w debacie publicznej ma jedynie z obecnym prezydentem, biorąc pod uwagę znajomość spraw miejskich, albo inny samorządowiec, albo inny prezydent, wójt, burmistrz. Jakikolwiek kandydat spoza tego kręgu będzie "spalał się " w debatach poprzez szczególowe pytania dotyczące miasta. Chyba, że się do tego odpowiednio przygotuje i wymyśli swoją strategię, pokazującą własną przydatność.
Kto ma szanse
Autor
jantos
Moje życie zawodowe jest z pracą ze studentami. Ukończyłam dwa fakultety, ale już pod koniec drugiego rozpoczęłam pracę na uczelni (najpierw na AGH, potem przez 40 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim). Ale także przez 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą, byłam członkiem prezydium Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie ; przez 22 lata byłam radną Krakowa (wiceprzewodniczącą Rady Miasta, a potem przez dwie kadencje przewodnicząca Komisji Kultury) Zobacz wszystkie wpisy opublikowane przez jantos