Prezesem zaprzyjaźnionej partii – UPR został pan Bolesław Witczak. Pomyślałam sobie, że szkoda, że nie została nią seksowna, piękna blondynka. To może pomogłoby medialnie partii nieco donkiszoteryjnej, ale bliskiej memu sercu. W USA pani Ann Coulter, rudowłosa szefowa konserwatystów, zdecydowanie podniosła zainteresowanie społeczeństwa swoją partią. Każda metoda jest dobra, aby osiągnąć próg wyborczy. A jeśli ta "metoda" jest inteligentną absolwentką filozofii i być może gra w szachy i brydża (wyznacznik wszelkiej przydatności do czegokolwiek pana J.K-M) – to tylko pozazdrościć marketingu politycznego.
Mam nadzieję, że partia popracuje, pod nowym przywództwem, o zaniedbywany elektorat kobiecy. I proszę, żadnych komentarzy J.K-M.