Habiltacje a fetyszyzm słowa pisanego

Teraz to nie wiem, czy ja będę o polityce: Rozmawiałam dzisiaj z moim kolegą o habilitacji. Oboje jesteśmy bez habilitacji i walczymy nieustająco z materią. Różnie to wychodzi. Zdania nasze były podzielone. On był za kontunuacją pisania, ja uważam, że najwyższa pora zmienić system i uczynić go bardziej kompatybilnym z całym światem, gdzie liczy się dorobek naukowy a nie kolejne, skomplikowane w formie a niekiedy i w treści wypracowanie, ocenione przez innych, którzy wcześniej takie lub podobne opracowanie wydali w formie książki. Nie będę przytaczała naszych argumentów. W każdym razie była to zażarta dyskusja.

Zastanawiam się, w kontekście przytoczonej wyżej dyskusji, jak to się stało z ludzkością, że poddała się ona takiemu rodzjowi fetyszyzmu słowa pisanego. Kiedy to się stało? Kiedyś, nawet znacznie później niż za czasów Sokratesa, wspomina się na Uczelni bywanie profesorów, którzy nie prześcigali się w pisaniu kolejnych, pięćset stronicowych książek, ale którzy rozmawiali ze studentami,  bywali autorytetami,  mieli żywy i intensywny kontakt z tymi, którzy chcieli ich posłuchać. Posłuchać a nie poczytać. I nagle stało się na polskich uczelniach tak, że zupełnie nie liczy się wartość nauczyciela akademickiego, opinie studentów nie mają żadnej wartości. Liczy się kolejna książka, kolejny artykuł. Studenci przeszkadzają w robieniu kariery naukowej. Nie wypada się przyznać, żę się lubi zajęcia  i kontakt ze studentami. Jakoś ten świat zwariował i oszalał. Nauczyciel, ten akademicki wstydzi się nazywać siebie nauczycielem, ale wszyscy są naukowcami a nauczyciel w szkole średniej robi kolejne stopnie awansu i na tym się przede wszystkim koncentruje i niekiedy też uczniowie mu przeszkadzają. Dziwne czasy.

Autor

jantos

Moje życie zawodowe jest z pracą ze studentami. Ukończyłam dwa fakultety, ale już pod koniec drugiego rozpoczęłam pracę na uczelni (najpierw na AGH, potem przez 40 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim). Ale także przez 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą, byłam członkiem prezydium Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie ; przez 22 lata byłam radną Krakowa (wiceprzewodniczącą Rady Miasta, a potem przez dwie kadencje przewodnicząca Komisji Kultury)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *