"Gdyby nasza cywilizacja miała wyginąć nie stanie się tak z tego powodu, że jest potępiona, ale dlatego, że nie chciała uczyć się, czerpiąc z historycznych doświadczeń. To nie ślepy los, a sam człowiek determinuje przyszłość ludzkiego społeczeństwa. " pisał Misses. Wczoraj rozmawiałam z kolegą dziennikarzem.Zastanawialiśmy się nad tym, czy rozwojowi ludzkości potrzebne są autorytety. Mnie wydaje się, że są niezbędne. One uczą tego, jak wiele człowiek musi się jeszcze nauczyć. Ubolewam nad tym, że PO jest partią, w której nie ma autorytetów, ona "nie czerpie z historycznych doświadczeń" ludzi i staje się przez nonszalancka, niszcząca priorytety (tak bardzo, że już nikt nie pamięta jakie one były). Zastanawiające jest to, co w niej widzą ludzie. Może w jej przezroczystości widzą wszystko, co chcą zobaczyć i dlatego "krzywa poparcia rośnie".
Miesiąc: grudzień 2006
Tytuł 172
Pierwszą, wspólną akcją klubu PO po wyborach miało być umieszczenie nekrologu poświęconego pamięci Miltona Friedmana w Gazecie Wyborczej . Nawiasem mówiąc, chyba członkowie klubu nawet nie zauważyli nekrologu. Miała to być taka nasza deklaracja wskazująca na wspólny kierunek myślenia Mistrza Friedmana i nasz. Nikt tego nie zauważył; mnie nikt nie pochwalił za tekst nekrologu a przewodniczącemu rady nie zostały zwrócone pieniądze. I wydaje się, że to była nasza ostatnia wspólna akcja.
Tytuł 173
Niełatwo podejmować trudne decyzje, łatwiej skulić ogon pod siebie. Odebrałam dzisiaj prawie 50 telefonów od ludzi, którzy gratulowali mi. Zakończyłam etap swojej przynależności partyjnej. Chyba mi lżej. Nie potrafiłabym tolerować takiego stanu rzeczy. Nie mogłabym dalej udawać, że to stan przejściowy, że można się dogadać. Potrafię odróżnić stan rokujący na porozumienie od stanu wojennego. No może nieco przesadziłam z tą wojną. Raczej były to próby przyporządkowania i uzależnienia. I robione bez odrobiny dyplomacji. Topornie, bez szansy na jakiekolwiek porozumienie. A dyplomacji uczy czowieka życie. A życie to (jednak) trochę doświadczeń, spotkań , rozmów i przeczytanych książek, dyskusji ( nie koniecznie przy piwie ale i na trzeźwo!!) etc. Trzeba więc lat pracy aby uzyskać jakość i poziom własnej marki. Nazwisko, efekty pracy, odpowiedzialność – to budowanie marki. Nic nie ma bez pracy. I jak nie można tego zrozumieć.
Tytuł 174
Wydawało się, że skończy się mój przedwyborczy blog i tak być powinno. Następne wydarzenia w Radzie Miasta powinny się znaleźć w innym miejscu, chociaż tytuł blogu stał się, w moim nowym radnym towarzystwie, jeszcze bardziej aktualny. Pozdrawiam. Nie wiem czy kogokolwiek interesują moje wywody. Niechęć, jaka się we mnie rodzi do tzw. lokalnej. pożal się Boże , polityki jest przeogromna. O niczym się nie mówi, nie istnieją żadne debaty co i jak zrobić, na czym powinna się skupić działalność klubu. Jedynie knucia i walka o stanowiska. Lec kiedyś napisał o zerze, któremu się wydawało, że jest elipsą, po której porusza się wszechświat. I tak ten Lec powraca jak mantra, kiedy słucham ludzi.