Przerwa

Szanowni Moi Goście, Najprawdopodobniej w ciągu paru najbliższych dni zamilknę, ponieważ postanowiłam zrobić sobie przerwę i urlop. Proszę o mnie pamietać. Chociaż, kto wie, może nie wytrzymam i coś napiszę?? Jestem tak naprawdę w Krakowie 15 czerwca.

Płaca minimalna

Prof. Leszek Balcerowicz był gościem Sygnałów Dnia w radiowej Jedynce 1  czerwca. Oto niewielki fragmnet tego wywiadu:

H.S.: No ale nacisk związków zawodowych między innymi, niektórych działaczy politycznych na to, żeby wprowadzić płacę minimalną i określić jej wysokość, jest ogromny. Przecież…

Leszek Balcerowicz.:

Płaca minimalna jest, tylko chodzi o to…  Na przykład jej nie ma w Niemczech, a w Polsce jest. Chodzi tylko o to, czy to jest tak wysoka płaca minimalna, że przedsiębiorstwu nie opłaca się zatrudniać i wtedy po prostu mamy piękną płacę minimalną na papierze, ale co z tego, jeżeli ludzie nie mogą z tego skorzystać? W więc forsowanie płacy minimalnej to jest uleganie takiemu magicznemu myśleniu, że im wyżej na papierze, tym wyżej w rzeczywistości. Mamy mnóstwo dowodów na to, że forsowanie płacy minimalnej jest niedobre dla ludzi. Powiedziałem o Francji – tam jest ogromne bezrobocie wśród ludzi młodszych o niższych kwalifikacjach na własne życzenie, właśnie dlatego, że płaca minimalna pod wpływem różnych takich socjalnych czy upolitycznionych głosów została wywindowana.

Wybory 2009

Szanowni Państwo! Ponieważ od rana dostaję telefony pt. na kogo powinniśmy głosować i na kogo ty zagłosowałabyś etc? I telefonów jest sporo. Odpowiadam: ja zagłosuję na Sonika z PO. Znam Bogusia i cenię. I tyle.

Krzywa Laffera

Na bazie poczynionych przez Laffera obserwacji powstał wykres krzywej, narysowany przez niego pierwszy raz na kawiarnianej serwetce w roku 1974, nazwanej i rozpowszechnionej przez Jude Wanninskiego właśnie jako „Krzywa Laffera”.

 

W Krzywej Laffera mamy funkcję R(T), gdzie T to stopa podatkowa (od 0 do 1 to jest od 0% do 100%), a R to wpływy z tytułu podatku. Funkcja jest równa 0 dla T=0% i dla T=100%. Funkcja ma wartości dodatnie w przedziale od 0% do 100% i ma swoje ekstremum lokalne (i globalne) w tym przedziale. O optymalnej stopie podatkowej maksymalizującej wpływy budżetowe (TMAX) możemy mówić wtedy, gdy spełnia ona warunek optymalności Pareto, to znaczy rząd i podatnicy są w lepszej sytuacji (szczególnie finansowej) przy stopie podatkowej TMAX, aniżeli przy innej stopie podatkowej T większej od TMAX.

Kształt krzywej determinują skrajne stopy podatkowe. Gdyby wysokość stopy podatkowej wynosiła 0% wpływy państwa będą również wynosiły zero. Jednakże przy stopie podatkowej 100% wpływy państwa także wyniosą zero. Nikt nie będzie pracował gdyby cały dochód miał mu zostać odebrany – nie będzie zatem czego opodatkowywać. Optymalna stopa podatkowa mieści się więc gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami. Przekroczenie tego optimum powoduje spadek dochodów państwa – mimo zwiększenia stopy podatkowej wpływy z podatków zaczynają maleć. Remedium na poprawę sytuacji budżetu państwa nie jest więc kolejne zwiększenie stawek podatkowych, a wręcz przeciwnie – ich obniżenie. Istnieją bowiem dwie stopy podatkowe przynoszące ten sam dochód: jedna położona jest powyżej, a druga poniżej stopy optymalnej. W przypadku, gdy realna stopa podatkowa jest wyższa od optymalnej, redukcja podatków przyniesie wzrost wpływów, poprzez zwiększenie podstawy opodatkowania. Gdy zaś stopa podatkowa znajduje się poniżej owego optimum wzrost wpływów można będzie osiągnąć poprzez działanie odwrotne – czyli podwyżkę stawek podatkowych. Podatki  mają bowiem dwoisty charakter: z jednej strony wywołują efekt arytmetyczny (wyższe podatki – wyższe wpływy), z drugiej zaś efekt ekonomiczny (wyższe podatki – niższa produkcja – niższe wpływy).

Patrz R.Gwiazdowski

cd. 4 czerwca

Wzruszyłam się. Świetnie pamiętam 4 czerwca 20 lat temu. Byłam z moim dwuletnim synkiem nad morzem i tam głosowaliśmy. Szliśmy z opaskami biało-czerwonymi i ze znaczkami Solidarności: on i ja. Pamiętam jak trzymałam go za rączkę.  Mało co pamiętam tak dokładnie ze swojego życia. Moja pamięć jest bardzo wybiórcza. Pamiętam raczej twarze niż nazwiska i nie przywiązuję zbyt dużej uwagi do przeszłości. Jestem nastawiona nieustająco na przyszłość, ale 4 czerwca 1989 pamiętam dokładnie.

4 czerwca

Ważna data w historii Polski. Niestety, chyba nie popatrzę na to z bliska. Pan prezydent miasta nie zaprosił radnych miejskich na uroczystości na Wawelu. Szkoda. Mamy za to parę komisji i życie toczy się dalej. Może i ta rada nie jest najświetleszą radą, jaką można sobie wymyślić, ale jest zwykłym i normalnym "przekrojem społeczeństwa". Takie społeczeństwo jest i taką radę wybrało. Niestety, wciąż nie ma jednomandatowych okręgów wyborczych i (chyba?) nie będzie. Tak więc rada jest partyjniackim wyborem stworzonym przez zarządy partii. Ale taka jest.

Organ wykonawczy (prezydent miasta) zachowuje się w sposób dla mnie niezrozumiały. Praktycznie w ogóle pan prezydent nie pojawia się na obradach rady. Nonszalancja i lekceważenie dotyczące rady jest demonstrowane na każdym kroku. Fuj, panie profesorze – tak nie uchodzi.

Dzisiaj cytat z Gwiazdowskiego

"Ludzie nie spłacają kredytów, bo wielu traci pracę. A traci ją dlatego, bo praca jest droga. A droga jest dlatego, że państwo ją opodatkowuje  – w tym tak zwaną składką na ubezpieczenie emerytalne, część której przekazywana jest do OFE. Najłatwiejszym sposobem redukcji kosztów w okresie dekoniunktury jest dla wielu przedsiębiorstw redukcja zatrudnienia. Ale przecież sytuacja tych, którzy pracy nie stracili też jest nie do pozazdroszczenia. Teoretycznie siła ich popytu (a tym samym zdolność do spłacania pożyczek) mierzona – zgodnie z Prawem Saya – siłą ich podaży jest znacznie wyższa niż w rzeczywistości. Ktoś, czyją pracę pracodawca wycenił na 3.600 zł zarabia tylko 2.000 zł. Resztę – czyli 1.600 zł. – pracodawca musi odprowadzić do urzędu skarbowego (zaliczka na PIT) i do ZUS (składki ubezpieczeniowe) skąd część składki emerytalnej „ubezpieczonego” powędruje do OFE. Ale nie powędruje w związku z tym na spłatę pożyczek w banku, który jest akcjonariuszem Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego (PTE), które zarządza OFE. Czy to naprawdę jest aż tak skomplikowane???"

Polecam blog Roberta Gwiazdowskiego

Precz z polityką w samorządach

Po raz kolejny piszę o nieszczęściach, jakie wynikają z upolitycznienienia samorządów. Jeśli kiedykolwiek będą jednomandatowe okregi wyborcze, to wtedy radny odpowiadać będzie przed wyborcami, a nie przed górą partyjną. Polityka niszczy istnienie miast, miasteczek, wsi. Może, dzięki Bogu, najmniej wsie, ponieważ tam mniej zależy funkcjonowanie wsi od polityki (tak mi się , w każdym razie wydaje).

Jak jest teraz: punkt pierwszy i podstawowy, to walczyć z przeciwnikiem, nie dbać o dobro miasta, ale zgnębić przeciwnika. Powstaje pytanie: gdzie jest poczucie obywatelskości, odpowiedzialności przed przyszłymi pokoleniami?

Dzisiaj dowiedziałam  się z mediów, że Kraków jest, według mojego kolegi radnego, "najbardziej kościelnym z miast" i w związku z powyższym powinniśmy przyjąć roszczenia a nie rozstrzygnięcie Trybunału. Naprawdę zaś chodzi przede wszystkim o wystąpienie przeciw prezydentowi, a nie o interesy miasta. No cóż, absurd gęstnieje.

Odzyskanie pozycji

Łatwo jest stracić pozycję i reputację. Trudniej ją odzyskać. Takie zadanie stoi teraz przed krakowskimi strukturami PO. Trzeba rozsądnie i wiarygodnie, aby była jeszcze szansa na uratowanie wizerunku.

Coraz bardziej martwi mnie to, że prorok jakiś ze mnie się robi. Znów mówię to, co chyba za jakiś czas się sprawdzi, ale nie zawsze prorocy bywają w układach. A może to się wyklucza: proroctwa i układy. Chociaż chyba nie: dobry prorok wie w jakie wejść układy. Eh, ulżyło mi: prorokowanie mi nie grozi… z układami nieustająco nie najlepiej. Może prorokuję wydarzeniom, a nie własnej pozycji w systemie?

A tak w ogóle, to przydałoby się więcej kobiet w polityce. Podobno nam bardziej chodzi o sprawy, a mniej o układy.

PS Dzisiaj dostaliśmy wykaz uczestnictwa radnych w wyjazdach zagranicznych. Jakież dziwne wyszło podsumowanie: ci najmniej aktywni radni są najczęściej wyjeżdżającymi. Czyżby było to tak, że jedni pracują na miejscu i nie mają czasu wyjeżdżać, a inni odwrotnie?