Nie ma pracy, a mogłaby być.

Dla pracodawcy liczy się koszt zatrudnienia. Dla pracownika wynagrodzenie netto. Gdy koszt pracodawcy wynosi na przykład 3.600 zł pracownik otrzyma „do ręki” 2.000. Państwo za sam fakt podjęcia przez kogoś legalnej pracy żąda dla siebie 80% (!!!!!) wynagrodzenia netto pobieranego przez pracownika. Ów pracownik przeznaczając owe 2.000 zł na konsumpcję płaci jeszcze VAT i akcyzę oraz część podatków, które sprzedawcom udało się „przerzucić” w cenę netto swoich towarów lub usług. W tej sytuacji  pracownik ów nie może sobie pozwolić na wychowywanie dzieci. Zaczynają się problemy demograficzne. Nie rodzą się dzieci, a jeśli się rodzą, nie ma dla nich miejsc w przedszkolach i żłobkach. Powstaje podstawowe pytanie: co powoduje, że jest coraz mniej miejsc pracy. Być może, że miejsc byłoby więcej, ale pracodawcy bronią się przed zatrudnianiem ludzi na etaty, ponieważ ich na to nie stać, kiedy zaś rząd otrzymuje coraz mniejsze wpływy z podatków, nie może w odpowiedni sposób zabezpieczyć wspierania osób bezrobotnych, których byłoby mniej – gdyby nie tak wysokie koszty pracy. Itd, itd. Kto sobie  z tym błędnym kołem poradzi? Kto będzie na tyle odważny? Kto podejmie trud, a potem poniesie konsekwencje swoich decyzji, a sprawa jest dość pilna. Codziennie dostaję pytania od różnych ludzi o pracę dla nich, ich dzieci …

Strategia Edukacji cz.II

Teraz to już nie plotki. Dlaczego wcześniej, przed wszystkimi innymi wiedzą o ważnych sprawach kierowcy, sekretarki i inni, a nie my? To oni powiedzieli mi, że to już postanowiono. Pani wiceprezydent pożegnała się z dyrektorami szkół i przychodzi nowa pani wiceprezydent. Wiążę z nią duże nadzieje. Sytuacja w edukacji jest trudna, a będzie jeszcze gorzej. Zobaczymy, jaki pomysł na rozwiązanie problemów będzie miała pani Anna Okońska – Walkowicz.

Dla prezydenta chapeau bas! Niekiedy dotrzymuje słowa.

Strategia Edukacji w Krakowie.

Sytuacja związana ze Strategią Edukacji w Krakowie jest dość kiepska. Przetarg wygrała firma, która dała niższą cenę, niż ta druga. Jednak teraz już widać, że nie za bardzo sobie radzi ze sprawą, nie ma pomysłu na strategię, nie ma ekspertów. Jest to więc coraz bardziej sytuacja zbliżona do firmy tureckiej przy budowie Ronda Mogilskiego. Wydaje się, że jak najszybciej należy sprawę z firmą zakończyć, ponieważ jeśli cokolwiek jeszcze będą usiłowali wykombinować, to jedynie  będzie to generowanie kosztów. Nie za bardzo radzą sobie z problemem, którego się podjęli.

 

PS Zastanawia mnie sytuacja kandydatów do senatu popieranych przez prezydenta miasta. Jeden z nich ma swoją pracę, tytuł naukowy. Drugi… jest formalnie zatrudniony w Wydziale Edukacji. Nie może przecież tam być zwykłym urzędnikiem, z biurkiem i komputerkiem. Jakież to miejsce przygotowywane jest dla eks-senatora? Być może ktoś ze znaczących urzędników przechodzi na emeryturę? No pomyślmy. Obu panów pozdrawiam, ponieważ wiem, że są czytelnikami niniejszego blogu.

Jak to będzie część II

Janusz Palikot pytany  o trzy pierwsze ustawy, jakie jego ugrupowanie zamierza zgłosić, jeśli chodzi o przedsiębiorców powiedział, że będą to . – Ustawa o planie przestrzennego zagospodarowania, prawo budowlane oraz ustawa deregulacyjna likwidująca część koncesji, pozwoleń i certyfikatów dopuszczających do obrotu różnymi produktami. Jeśli to się stanie, to znaczy, że poza zdejmowaniem krzyża z sali obrad sejmu, coś dobrego może się wydarzyć. Nawiasem mówiąc, co będzie się działo w Ruchu Palikota, kiedy z jednej strony będzie realizowany (?)  program wyborczy lidera z obszaru gospodarki (polecam zajrzeć do programu), z drugiej zaś jak będzie za nim głosowała Wanda Nowicka. No, no ciekawie się zapowiada. Oby jednak  nie skończyło się  tylko na krzyżu.

Jak to będzie.

Po pierwsze stało się dobrze i dla mnie jest to bardzo pocieszająca informacja, że ludzie nie zagłosowali na barbarzyńców estetycznych. Największy z nich dostał znikomą ilość głosów. Ten drugi, prowadzący kampanię wyborczą za niewyobrażalne pieniądze wszedł do Sejmu, ale powinien w nim być przez co najmniej 10 lat, aby przynajmniej w części jego diety poselskie zwróciły mu nakłady finansowe wyłozone na kampanię.  Ważne jest, że ludzie jednak myślą przy wyborach, że wybierają osoby, a nie posługują się jedynie pismem obrazkowym. Kto wisi na większej ilości płotów i latarni, ten jest nie zawsze wybieralny. Metoda zastosowana przez niektórych nie sprawdziła się. I bardzo dobrze, ponieważ groziło nam w przyszłych wyborach barbarzyństwo zwielokrotnione.



Koniec wymówek.

Tak zatytułowała zwycięstwo PO Dziennik Gazeta Prawna. I to jest najważniejsze zdanie związane z tym, co ma przyjść. Rada monitorująca „DGP” wskazuje obszary, które po wyborach powinny zostać jak najszybciej zreformowane, by Polska utrzymała wzrost gospodarczy. To przede wszystkim finanse publiczne, system podatkowy oraz edukacja. Ważna ścieżka reformy to gruntowna zmiana polityki fiskalnej: należy zmniejszyć parapodatki i koszty zatrudnienia. Chodzi głównie o zmianę opodatkowania przedsiębiorców, czyli o przejście na podatek ryczałtowy. To zaledwie część tego, co powinno być zrobione. Mam nadzieję, że temu wszystkiemu PO sprosta. Trzeba mieć dużo determinacji i odwagi. Tyle wiemy. Personalne dane dotyczące tego, kto będzie miał możliwość pilnowania i realizowania zadań – otrzymamy najparwdopodobniej jutro.

Pędzę więc na wykład. Studenci czekają.

Charytatywność bogatych.

Andrew Carnegie pisał, że „człowiek, który umiera bogaty, umiera w hańbie”.  Ten XIX-wieczny magnat stalowy, fundator słynnej nowojorskiej Canegie  Hall, wprawił wszystkich w osłupienie, kiedy pod koniec życia  przeznaczył cały majątek na cele charytatywne, w tym budowę wielkiej  sieci bibliotek publicznych. Dziś Amerykanów podobne gesty już nie  dziwią. Założyciel Microsoftu Bill Gates i znany inwestor giełdowy Warren Buffett rozpoczęli  kampanię „The Giving Pledge”. Chcą przekonać najzamożniejszych Amerykanów, by przekazali na cele charytatywne co najmniej połowę majątku. Na apel odpowiedziało już 34 miliarderów, wśród nich właściciel firmy informatycznej Oracle Larry Ellison, założyciel CNN Ted Turner, burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg czy potentat przemysłu energetycznego T. Boone Dickens. Ten ostatni napisał w liście do Gatesa i Buffeta: „Od dawna mówiłem, że lubię zarabiać pieniądze, ale jeszcze bardziej lubię je rozdawać”. Zdaniem Mortimera Zuckermana, miliardera i filantropa, podstawą kapitalizmu jest niepisane zobowiązanie najbogatszych do dzielenia się z biedniejszymi. Zwłaszcza w kryzysie. Dlaczego o tym piszę dzisiaj? Ponieważ być może i u nas przydałaby się taka inicjatywa. Piszę też i dlatego, nawiązując do wczorajszego wpisu, że nie jestem w stanie zrozumieć marnotrawienia kasy na zabezpieczenie „próżności” i dążenia do władzy. Jak można policzyć, diety poselskie otrzymywane przez cztery lata nie zwrócą się przy niektórych kampaniach. Tak więc, albo gigantyczne poczucie własnej misji, albo samouwielbienie, albo …. A może za kasę możnaby ufundować stypendium, wybudować dom dla rodziny zastępczej, wesprzeć młodego przedsiębiorcę.

Jednakże prawdą jest i to, że każdy może robić z własnymi pieniędzmy  co chce,

Polityka zawód czy powołanie.

Max Weber napisał rozprawę pod tytułem „Polityka jako zawód i powołanie”. Pisałam już parokrotnie na blogu o Weberze. W każdym nieomal zespole czynności, które określają naszą rolę w życiu społecznym, naszą aktywność na tej płaszczyźnie, występują te dwa elementy: zawód i powołanie. W różnej jednak proporcji. Zawodu przede wszystkim trzeba się wyuczyć, trzeba przestrzegać określonych rygorów związanych z jego wykonywaniem. O dopuszczeniu do tego wykonywania decyduje często wykazanie się określonymi kwalifikacjami. Tak jest w dyplomacji – jest, czy powinno być w dyplomacji. Dwa dni po wyborach do Reichstagu Max Weber wygłosił wykład pt. „Polityka jako zawód i powołanie”. W sytuacji gdy do uzyskania władzy dążyli czasami zupełni polityczni amatorzy, Weber próbował wskazać, jakie cechy czynią polityka wartościowym dla państwa. Szukał odpowiedzi na pytanie jaką osobę można nazwać „politykiem z powołania”, próbował opowiedzieć jakie są koszty i niebezpieczeństwa zawodowego zajmowania się polityką. Próbował też rozprawić się z idealizmem i absolutyzmem etycznym przenikającym osoby rozpoczynające swą przygodę polityczną.
Max Weber w swojej książce „Polityka i nauka jako zawód i powołanie” rozpoczyna swoją rozprawę na temat polityki od próby zdefiniowania tego czym jest polityka, jak należy ją definiować. Zwraca uwagę na to, że pojęcie polityka jest niezwykle szerokim pojęciem i odnosi się do wielu sfer życia np. m.in. do polityki banków, szkolnictwa, gmin czy domostw. On podejmuje temat polityki rozumiejąc ją jako kierowanie lub wywieranie wpływu na kierowanie związkiem politycznym, w dobie współczesnej – państwem. Polityka czy wszelkie określenia „polityczny/a” oznaczają dążenie do udziału we władzy lub wywierania wpływu na podział władzy. Kto uprawia politykę ten dąży do władzy nad jej poddanymi. Weber stara się udzielić odpowiedzi na pytanie: kiedy i dlaczego tak się dzieje?

Weber twierdzi, że „politykę robi się głową, a nie inną częścią ciała czy duszy” . A jednak oddanie się jej może zrodzić się i czerpać energię tylko z namiętności. Polityk musi pokonywać najpospolitszą próżność, która jest cechą rozpowszechnioną i prawdopodobnie nikt nie jest od niej wolny. Dążenie do władzy jest nieuniknionym środkiem pracy u polityka. Grzech przeciw świętemu duchowi jego zawodu zaczyna się, gdy to dążenie do władzy staje się nierzeczowe, gdy staje się przedmiotem czysto osobistego samoupojenia zamiast występować wyłącznie w służbie „sprawy”. W dziedzinie polityki istnieją ostatecznie dwa rodzaje grzechów: nierzeczowość i brak odpowiedzialności, a rodzą się one z próżności. Dlatego właśnie, że władza jest nieuniknionym środkiem, a dążenie do władzy jedną z sił napędowych wszelkiej polityki, nie ma bardziej zgubnego zniekształcenia siły politycznej niż chełpienie się władzą i próżne samouwielbienie w poczuciu władzy.
To był kawałek z Webera, polecam czytanie klasyka, który nie zwatpił w to, że poltyka może się łączyć z etyką.

Pozorne działania fundacji śledzących korupcję.

Piszę tutaj o wielu organizacjach pozarządowych, których jestem orędowniczką, ale… No właśnie to „ale”. Uważam, że wszelkie organizacje tego typu, jak Fundacja Batorego i jej podobne tracą sens swojego istnienia. W programach organzcje mają między innymi analizowanie i śledzenie zachowań związanych z wyborami. Mówi się jeszcze i dzisiaj, że na przykład Janusz Palikot w poprzednich wyborach nie pozałatwiał swoich spraw związanych z pieniędzmi przeznaczonymi na kampanię wyborczą. Zdaje się jednak, że to co zrobił pan Janusz Palikot w dzisiejszej praktyce aktualnie trwających wyborów – to mały pryszcz. Jak wyglada działalność kontrolująca fundacji tej, czy innej. Ano ma ona sprawdzać, czy na przykład pieniądze wydawane na kampanię są zarejestrowane. Przypomina się mi historia, którą zapamiętam na zawsze i którą opowiadam wszystkim. W wyborach do samorządu między innymi zorganizowałyśmy z Bożeną P-G miejsce, gdzie można było przyjść i podyskutować o poglądach, zamierzeniach etc kandydatek do Rady Miasta i do Sejmiku. Frekwencja odwiedzających to miejsce raczej nie była oszałamiająca. W każdym razie kiedyś, kiedy tematem była kultura na spotkanie przyszedł młody człowiek. Siedział, nic nie mówił, my zaś: ja i Bożena opowiadałyśmy o naszych planach. Potem, kiedy przyszedł czas na pytania, młodzieniec znów nie był zbytnio aktywny i wtedy ja bezpośrednio zapytałam go, czy naprawdę nie ma żadnych pytań dotyczących funkcjonowania kultury w Krakowie i w okolicy. I wtedy ten człowiek powiedział, że ma jedno pytanie: kto zapłaci za jego herbatę. Osłupiałysmy nieco i powiedziałyśmy, że kawę i herbatę stawia właściciel kawiarni. Wtedy młody człowiek (po godzinnym siedzeniu z nami!) oznajmił, że jest przedstawicielem Fundacji Batorego sprawdzającym, jak wyglada finansowanie kampanii wyborczych i dlatego zapytał o to, kto płaci za herbatę. Powiedział to w miejscu, wokół którego było setki plakatów jednego z kandydatów (który co najmniej trzysta razy przekroczył limit własnych wydatków na kampanię). To było parę miesięcy temu. Dzisiaj sytuacja jest dramatyczna. Już nikt nie ma wątpliwości, ze są tacy, którzy mają wszelkie limity przekroczone zdecydowanie więcej razy, niż trzysta. To widać gołym okiem. Ja spokojnie czekam na wyniki działalności Fundacji Batoregi i innych. Wiem też, niestety, jakie mogą być wyniki tych działań. Nikt nigdy nie zabrał radnemu czy tez posłowi ich mandatów tylko i wyłacznie z tego powodu, że wydawali masę kasy na kampanię. Oczywiście można też i uznać, że prawo limitujące te wydatki jest bezsensowne. Zobaczymy, co będzie. Ta kampania pod tym właśnie względem jest dość interesująca.