Inwestycje Krakowa a demografia.

Rolą osób zarządzających Krakowem jest, z jednej strony tworzenie dla mieszkańców
najdogodniejszych warunków do życia, z drugiej zaś budowanie miasta, które będzie istniało dla przyszłych pokoleń. Taka powinna być rola tych, którzy dbają o „tu i teraz miasta”, ale także przygotowują go na ewentualne zmiany, widzą perspektywę i kierunki rozwoju. Dlatego też powstają wszelkiego typu strategie, mające pokazywać to, że włodarze analizują możliwości i potrzeby miasta na dzień dzisiejszy, ale także widzą przyszłość. Dobrze skonstruowana analiza może stać się podstawą bezpiecznego bytu następnych pokoleń. Wiedza ta jest oczywista i nie podlega konieczności szerokiego uzasadnienia. Mądre zarządzanie miastem na pewno zasłuży na wdzięczność, tych, którzy będą mieszkali w mieście po nas.

W ekonomii, a więc i w zarządzaniu każdy czyn nie pociąga zwykle jednego, ale wiele następstw. Pewne z nich są natychmiastowe  – te widać, a inne pojawiają się stopniowo – tych nie widać. Ważne, żeby można było je jednak  przewidzieć. Między złym a dobrym zarządzaniem jest tylko jedna różnica: pierwsze dostrzega i bierze pod uwagę tylko skutki widoczne i bezpośrednie drugie dostrzega także konsekwencje oddalone w czasie. Zarządzanie miastem jest jak sadzenie lasu – trzeba na początku wyobrazić sobie, jakie będą efekty działania po piędziesięciu latach. .

Ludzie zarządzający miastem powinni już dzisiaj zastanowić się nad potrzebami, jakie przyniesie przyszłość. I znów pozbywając się przenośni: potrzeby miasta – to potrzeby jego mieszkańców. Jaki będzie Kraków za dwadzieścia, trzydzieści lat. Badania demograficzne mówią o tym, że jeśli nic się nie zmieni w obecnie istniejących tendencjach – będzie on miastem ludzi starszych.

Prognoza demograficzna do 2030 roku, przygotowana przez GUS, wskazuje na istotne zmiany, jakie będą zachodzić zarówno w wielkości, jak i strukturze ludności Polski w kolejnych dekadach. Przede wszystkim, liczba mieszkańców Polski będzie maleć – zwiększać się będzie nadwyżka liczby zgonów nad liczbą urodzeń – zjawisko to obserwowane jest w Polsce od niedawna. Do 2020 roku ludność zmniejszy się o milion osób, a w następnej dekadzie (lata 2020-2030) o kolejne półtora miliona. Ubytek ludności dotknie przede wszystkim miasta, głównie z powodu mniejszej dzietności niż na wsiach, ale też na skutek nowego zjawiska, jakim jest przemieszczanie się części ludności miejskiej na tereny wiejskie na obrzeżach miast.

Ubytek ludności najprawdopodobniej jednak nie dotknie w znacznym stopniu Krakowa. Liczba ludności będzie rosła do około 2020 roku, a następnie zacznie spadać.

Zapobieganie przemocy wobec kobiet.

Jak coś lub kogoś się pochwali, to zaraz jest jakieś bum.. Przeczytałam ostatnio komentarz następujący:  „Podpisanie i ratyfikacja konwencji Rady Europy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, otwiera w Polsce furtkę środowiskom feministycznym i związkom partnerskim rozumianym, jako związki homoseksualne. Co gorsze, podpisanie konwencji RE zobowiązywałoby Polskę do promowania postaw homoseksualnych i aktywnego zwalczania poglądu, że małżeństwo, to jest związek kobiety i mężczyzny, a przecież taki pogląd jest wpisany w polską konstytucję – powiedział w pierwszej części rozmowy z Onetem Jarosław Gowin.  No więc wzięłam i przeczytałam ową wspomnianą Konwencję. I mam cały czas nadzieję, że przeczytałam to właśnie o czym wypowiadał się minister. Konwencja składa się z 81 artykułów i 30 stron. Oczywiście mam tę świadomość, że spotykamy się z gigantycznymi bzdurami produkowanymi przez Radę Europy. Niektóre z przepisów i konwencji są śmieszne, a niektóre aż straszne. Tutaj jednak w przypadku w/w sprawy zdaje się, że są zawarte pewne postulaty słuszne. Obszerne fragmenty tekstu przytoczyłam na moim facebooku. Przemoc w rodzinie jest i cierpią na tym najbardziej kobiety. Co do tego mają „środowiska  feministyczne”? Przecież nie tylko one zwracają na to uwagę. W konwencji są definicje:
„przemoc wobec kobiet” rozumiana jest jako naruszenie praw człowieka i jako forma dyskryminacji kobiet oraz oznacza wszelkie akty przemocy uwarunkowanej płcią, które prowadzą lub mogą prowadzić do krzywdy fizycznej, seksualnej, psychicznej lub  ekonomicznej bądź do cierpienia kobiet, w tym groźby takich aktów, przymus lub samowolne pozbawienie wolności w życiu publicznym lub prywatnym;
b „przemoc domowa” oznacza wszelkie akty przemocy fizycznej, seksualnej, psychicznej lub ekonomicznej w rodzinie lub w domu albo między byłymi lub obecnymi małżonkami bądź partnerami, bez względu na to, czy sprawca dzieli lub dzielił to samo miejsce zamieszkania z ofiarą[..]

A na przykład artykuł 5 brzmi następująco: „Strony potępiają wszelkie formy dyskryminacji kobiet oraz bezzwłocznie stosują konieczne środki ustawodawcze i inne środki o charakterze zapobiegawczym, w szczególności  poprzez:
– uwzględnianie w swoich konstytucjach lub w innym stosownym ustawodawstwie zasady równości między kobietami i mężczyznami oraz zapewnienie praktycznego stosowania tej zasady;
– zakazanie dyskryminacji kobiet, w tym poprzez zastosowanie sankcji w stosownych przypadkach;
– obalanie praw i praktyk dyskryminujących kobiety […]

Zresztą przeczytajcie Państwo sami. To tylko 30 stron.

Wolność gospodarcza?

Zanim przejdę do dzisiejszego wpisu powrócę na chwilę do fragmentu wczorajszego: tam, gdzie pisałam o kometencjach władzy. Natrafiłam na fragment diagnozy Waltera Lippmana, który kiedyś napisał: „nieograniczona władza, sprawowana przez ludzi ograniczonych i pełnych uprzedzeń, staje się szybko represyjna i skorumpowana, a pierwszym warunkiem postępu jest ograniczenie władzy odpowiednio do zdolności i cnót rządzących”.  Zaznaczam, że dotyczy ta uwaga wszelkich opcji, rządzących teraz, w przeszłości i w przyszłości.

I jakoś tak dziwnie splata nam się powyższa uwaga z tą, która miała być główną myślą w dniu dzisiejszym. Minister Gowin na spotkaniu w sali obrad rady miasta Krakowa powiedział, że chciałby być takim współczesnym Wilczkiem, który zrobi właśnie tyle dla wolności gospodarczej, ile zrobił on. Po spotkaniu usłyszałam w kuluarach opinię o wypowiedzi ministra „jak można posługiwać się takim nazwiskiem tego komucha w tym kontekście”. Popatrzmy więc, jak to było. W grudniu 1988 powstała tzw. „ustawa Wilczka”. Miała ona nieco ponad 50 artykułów Z tego ponad 20 stanowiły przepisy zmniejające wczesniejsze prawo. Nie mówiła nic o wolności gospodarczej, ale ją faktycznie wprowadzała. Dzisiejsza ustawa ma artykułów ponad 100 (a więc dwa razy więcej). Jest też kolejna ustawa – prawo działalności gospodarczej W sumie „wolność gospodarczą” krepuje ponad 200 przepisów.

Pytanie : dlaczego jest tak, że władza wie lepiej, jak kontrolować, rejestrować (dwadzieścia przepisów obowiązującej ustawy dotyczy tylko i wyłacznie zasad ewidencji i centralnej informacji o działalności gospodarczej) etc. I kiedy ktoś mówi o tym, że należy odstępować od nadmiernej kontroli państwa we wszystko, co jest działalnością człowieka – to wtedy ludzie się bronią i tego nie chcą. Oddają swoją wolność. Tak więc jest i z deregulacją zawodów i z wszelkimi obszarami, które zostały objęte kontrolą państwa. Ludzie oddają coraz więcej decyzyjności państwu (czytaj rządzącym), oni z godnością przyjmują, a następnie usiłują decydować – na co nie zgadzają się ludzie. I tu powstaje problem! Może więc nie oddawać i nie przyjmować? A Gowinowi życzę serdecznie, aby stał się „drugim Wilczkiem”.

Deregulacja zawodów.

Po pierwsze przepraszam za tak długie zaniedbywanie bloga, ale niestety mam olbrzymią masę pracy. Zaczyna się porządkowanie edukacji w Krakowie i to dla mnie znaczy wiele zajęć. Myślę, że znów wrócę do regularnych zapisów blogowych. Dzisiaj o deregulacji. Na sesji Rady Miasta udało nam się wyhamować rezolucję w sprawie „obrony” zawodu przewodnika miejskiego z listy deregulacyjnej. Przewodnicy na sali byli, a wcześniej dość znacznie lobbowali poszczególnych radnych. Rezolucję napisali i podpisali ci mniej odporni psychicznie. Nie wytrzymali presji. 

W Polsce, jak zapewne Państwo wiecie jest 380 zawodów, do których dostępu bronią egzaminy, licencje, ba – nawet wymyślone niedawno specjalizacje na uczelniach. W Niemczech takich zawodów jest ponad 150. Różnica widoczna. Jak to się dzieje, że Niemcy się nie rozpadły, że nie leżą i błagają o regulację , aby przetrwać. Ba, raczej leżą te kraje, w których regulacje mają się dobrze.

Wszelkiego rodzaju ukłądy koncesyjne, działania korporacyjne etc. są przeciwieństwem demokracji. I jak oczywiście wiemy, obrona deregulacji polega przede wszystkim innym na bronieniu dostępu do zawodów tych, którzy znaleźli się w środku. To tak jak z habiltacjami. Sa tacy, którzy powołują się na przykłady USA czy Kanady, gdzie hablitacji nie ma – wtedy mówią o poziomie innowacyjności gospodarki USA, o jeje powiązaniach z nauką etc, do czasu, kiedy sami nie wyduszą z siebie habilitacji. I wtedy przechodzą w swoim myśleniu na system niemiecki, gdzie owe hablitacje są : wtedy to mówią, jak ważne jest sprawdzenie przydatności naukowej człowieka poprzez habilitację.  W każdym zawodzie moglibyśmy zaobserwować tego rodzaju „zmianę koncepcji”. Cała rzecz polega na tym, że o przynależności do zawodu ma decydować papier, a nie pasja, talent, umiejętności. Zastanawiające jest na przykład to, że najwybitniejsi dziennikarze polscy … nie mają ukończonych studiów dziennikarskich.

W jednym wypadku jestem za wprowadzeniem regulacji i nie rozumiem, dlaczego do tej pory tego nie zauażono i nie wprowadzono. POWINO BYĆ objęte zasadą regularcji pełnienie funkcji radnego, posła a może i ministra. Wcześniej winny być egzaminy sprawdzające inteligencję (także i tę zwaną emocjonalną), umiejętności, talent współpracy etc. Przecież to z racji pracy (tudzież jej braku) radnego, posła czy ministra wynikają najistotniejsze sprawy dla Polski i naturalnie Krakowa. Cóż zmieni regulacja, czy deregulacja przewodnika miejskiego? Nie dramatyzujmy. Ale za to ileż uczynić może złego wybór nie mającego zielonego pojęcia o zarządzaniu, o kiepskiej moralnośći (albo jej braku) – radnego, posła, ministra. Proponuję więc zderegulowanie 150 zawodów i wprowadzenie trzech (dotyczących osób, o których wspomniałam wyżej).

Życzę miłej końcówki Świąt.:)

Czas na oszczędności

 Ze względu na przewidywane podwyżki (także i energii elektrycznej) wiele miast w Polsce stosuje metody, które pozwalają obniżyć koszty utrzymania urzędu i podległym mu instytucjom. Między innymi w Olsztynie instytucje podległe Urzędowi Miasta utworzyły grupę odbiorców energii elektrycznej i wynegocjowały wspólną ofertę, dzięki której w 2011 r. zaoszczędziły na opłatach blisko 2,8 mln zł. Decyzją władz miasta utworzono podmiot grupowy o nazwie Grupa UM Olsztyn, skupiający 97 jednostek budżetowych, samorządowych instytucji kultury, spółek ze stuprocentowym udziałem gminy, zakłady opieki zdrowotnej i miejską komendę straży pożarnej. W sumie dysponują one 976 punktami poboru energii o przewidywanym w 2011 r. wolumenie zużycia energii na poziomie 33,5 tys. MWh. Punkty odbioru energii są rozliczane w taryfie „B” i zostały wyposażone w układy pomiarowe przystosowane do standardu „TPA”. Na drodze przetargu wybrano Polską Grupę Energetyczną Obrót S.A. z siedzibą w Rzeszowie. Zdaniem miejskich urzędników, ta oferta pozwoli zaoszczędzić 2,79 mln zł brutto. Przy „normalnej” wysokości opłat za prąd miejskie instytucje zapłaciłyby blisko 21 mln zł. Podobne zasady grupowego negocjowania cen energii elektrycznej zastosowano w Olsztynie już w ubiegłym roku. Wówczas w grupie było 96 podmiotów, a szacowane oszczędności wyniosły 2,16 mln zł. W wyniku negocjacji uzyskano wówczas zmniejszenie ceny jednostkowej energii w granicach od 13 do 24 proc., zależnie od grupy taryfowej. Działania zostały docenione przez Centrum Informacji Rynku Energii za „skuteczne wykorzystanie przez samorząd miejski możliwości, jakie daje rozwijający się rynek energii dla osiągnięcia znacznych efektów ekonomicznych”. W planach władz Olsztyna pozostaje powołanie Grupy Podmiotów Stowarzyszonych „Tańsza Energia dla Olsztyna”, która umożliwi uzyskanie korzystnych cen i warunków umowy przez spółdzielnie mieszkaniowe, uczelnie i prywatne firmy, które przystąpią do grupy. Poza tą inicjatywą możemy spotkać także i inne. Placówki oświatowe i kulturalne w Rybniku, Żorach, Wodzisławiu, Jastrzębiu i Racibórzu będą mniej płacić za ciepło i prąd. Taki jest przynajmniej cel powołanej przez te miasta wspólnej spółki .Powołany organ nosi nazwę Spółka Obrotu Energią i ma się zająć zakupem mediów – w
pierwszej kolejności ciepła, a później energii elektrycznej. Firma ma wyeliminować monopol PEC-u. To spółka będzie dyktować ile energii zakupi, od kogo i za jaką cenę.

Przykłady są godne uwagi. Może i Kraków byłby zainteresowany powołaniem Stowarzyszenia
„Tańsza Energia”? Szukamy przecież możliwości oszczędzania.

Aż strach napisać recenzję…

Krytyk filmowy Tomasz Raczek, który naraził się producentowi filmu „Kac Wawa” Jackowi Samojłowiczowi, ostro krytykując film, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Producent filmu, Jacek Samojłowicz już zapowiedział, że pozwie Raczka do sądu.

Szanowni Państwo: koniec świata. Recenzent nie może napisać recenzji, ponieważ może zostać pozwany do sądu. No co prawda kiedyś Leon Chwistek na Plantach zaatakował recenzenta … szablą. I to były czasy. Teraz będzie strach cokolwiek napisać lub powiedzieć. Okazuje się, że zawód recenzenta jest niebezpieczny, co najmniej tak, jak sapera, czy oblatywacza samolotów.

Ja jednak, jako niezawodowy recenzent może będę mogła więcej: więc sobie pozwolę: Kochani Państwo nie idźcie, proszę i nie pozwólcie iść komukolwiek, komu dobrze życzycie na produkcję Teatru Groteska „Kobiety kontratakują”. Do dzisiaj nie mogę wyjść z podziwu, że na czymś takim byłam, ba, że miasto daje pieniądze podatnika. Niechże każdy robi to, co powinien, co mu najlepiej wychodzi… I już. Brrrry!!

Tytuł 3

Stowarzyszenie Pedagogów i Miłośników Rytmiki apeluje o poparcie powszechnej edukacji
muzycznej w szkołach. Parę lat temu napisałam interpelację, w której proponowałam utworzenie w każdej szkole chóru. Wtedy to wsparła mnie pani  Olga Szwajger – światowej sławy sopranistka. Niestety, nie stało się tak, jak by być mogło. Nie ma w każdej szkole chóru i wciąż nie mamy kompleksowego i  kompetentnego oglądu nauczania przedmiotu muzyka oraz umuzykalnienia polskiego społeczeństwa. Muzyka wpływa na nasze nastroje i emocje, uspokaja, poprawia nastrój i rozładowuje stres, albo irytuje, pobudza agresje. Poprzez muzykę bardzo wcześnie możemy
wspierać i stymulować zmysły dzieci, a przez to rozwijać ich wrodzone talenty. Muzyka poprawia koncentrację, powoduje wzrost kreatywności i zapamiętywania, ułatwia naukę czytania i pisania, podwyższa motywację, opóźnia objawy zmęczenia, harmonizuje napięcia mięśniowe, poprawia koordynację ruchową. Obowiązkowe zajęcia muzyczne znane są we wszystkich krajach Europy. Wyjątek stanowi tu jedynie Holandia, gdzie formy zajęć artystycznych dobierane są w sposób elastyczny w poszczególnych szkołach. W pozalekcyjnych zajęciach artystycznych organizowanych w szkołach podstawowych bierze w Polsce udział zaledwie 18,3 procent uczniów. Nie są to imponujące dane. A przecież już starożytni Grecy odkryli wpływ muzyki na psychikę, dlatego też kultura antyku przykładała duże znaczenie do edukacji muzycznej. Muzyka, kształtując człowieka, w konsekwencji kształtuje społeczeństwo. Z tego właśnie powodu Platon podjął zagadnienie
wychowywania przez muzykę w Państwie, a Arystoteles w Polityce. Tak więc powinniśmy dbać o to, aby muzyka była stale obecna w edukacji człowieka. Być może wtedy nie mielibyśmy tylu problemów wychowawczych ile ich mamy. Powinna być obecna w programach szkolnych, ale przecież istnieje i inny wymiar edukacji muzycznej. Rodzi się pytanie: Co zrobiły krakowskie instytucje muzyczne dla edukacji muzycznej? Dlaczego muzycy otrzymujący pieniądze z kasy miasta nie prowadzą zajęć muzycznych w szkołach? Okazuje się, że są oni zamknięci w swoich murach, nie dbają o relację słuchacz-muzyk. W londyńskich szkołach: lekcje muzyki prowadzą muzycy London Symphony Orchestra. Sir Colin Davis, dyrygent orkiestry powiedział, że „pracę na rzecz tych dzieci mam w swoim kontrakcie, bo moi mocodawcy wiedzą, że jeżeli nie będziemy tego robić, za lat dwadzieścia spadnie liczba słuchaczy”. W kontraktach krakowskich instytucji takich zapisów nie ma. Uprzejmie więc proszę, aby poszerzyć kontrakty z orkiestrami utrzymywanymi przez miasto, a więc z Capellą Cracoviensis i Sinfoniettą Cracovia o konieczność wykonywania bezpłatnych koncertów w szkołach z powodów oczywistych (patrz cytat wypowiedzi Sir Colina Davis).

 

Nie straszcie liberalizmem.

            W mediach od czasu do czasu straszy się ludzi liberalizmem. W Polsce już podczas kampanii wyborczych w 1991 i 1993 roku było to pojęcie stosowane jako epitet. Z czasem liberalizm przestał być ekstrawagancją czy, jak pisał Stefan Kisielewski „wariactwem”. W wielu
środowiskach uchodził za dowód normalności, ba, nawet europejskości, nowoczesności i przede wszystkim znaczącej przeciwwagi dla odchodzącego socjalizmu.  Była to zapowiedź nowego społeczeństwa. Dla wielu ludzi przełom 1989 roku nie był niczym innym, niż historycznym zwycięstwem liberalizmu nad socjalizmem. Liberalizm stał się niemal z dnia na dzień ważnym czynnikiem polskiego życia politycznego. Propagowana była nowa i odległa od socjalizmu koncepcja człowieka: w wysokim stopniu podkreślająca jego indywidualizm. Zło komunizmu polegało i na tym, że pozbawiało ludzi praw, że czyniło ich przedmiotem manipulacji. Wtedy to
potrzeba indywidualnej tożsamości była podkreślana dużo mocniej, niż potrzeby materialne. Szczególny charakter indywidualizmu objawił się także i w tym, że przeciwstawił temu, co prywatne- to co jest publiczne. Przecież to komunizm powiększył kosztem prywatnego – to, co upaństwowione; sfera prywatna uległa likwidacji na skutek wyłączenia z niej prawie całego życia gospodarczego, ograniczenia stowarzyszenia się, przejęcia przez państwo wielu funkcji rodziny
itd. U klasyka liberalizmu ekonomicznego – Adama Smitha, problemy własności nie znajdują się na pierwszym planie, są one pochodną rozważań dotyczących pracy, swobody działalności gospodarczej, wolnego rynku. Własność prywatna jest potrzebna, aby wolnokonkurencyjny rynek mógł działać, co trudno sobie wyobrazić bez „zdrowego egoizmu” związanego z pomnażaniem dóbr, nie oznacza to jednakże automatycznego sprzeciwu wobec innych form własności. Można uznać, że Smithowi bardziej chodziło o wyrażenie większej efektywności własności prywatnej i
związanych z tą instytucją przeżyć psychicznych.

Mirosław Dzielski, propagator nowoczesnego liberalizmu, pisał, że wrogiem wolności człowieka nie jest policja, ale obyczaje oparte na socjalistycznej świadomości społecznej. I w dalszym ciągu, jak widać, socjalistyczna świadomość ma się w naszym społeczeństwie bardzo dobrze. Dobre, a nawet najlepsze jest to, co jest państwowe. Jeśli, nie daj Boże, stanie się prywatne utraci jakość, stanie się złe. 

Nieustająco wloką się za nami widma epoki minionej. Skok w nową rzeczywistość został zatrzymany i szkoda. Jan Krzysztof Bielecki w 1991 roku powiedział „Liberalizm polega na tym, że się wierzy, że kiedyś w Polsce będzie liberalizm.” Ja wierzę, mam nadzieję, że pan Bielecki także. Za mało się mówi o tym, jaką szansą jest on dla Polski, a straszenie liberalizmem jest
nawoływaniem do epoki minionej.

Metody wychowania.

Szanowni Państwo, nie mogłam się oprzeć pewnemu wpisowi w Gazecie Wyborczej, który nastapił po artykule mówiącym o tym, jak wielkim zagrożeniem są uczniowie dla nauczycieli (tak, tak!!). Odsyłam zresztą do w/w artykułu. A wspis publikuję:

Scenariusz I: Johnny i Mark wdali się po szkole w bójkę na pięści.
ROK 1960 – Zbiera się tłum. Wygrywa Mark. Johnny i Mark podają sobie ręce i rozchodzą się w zgodzie.
ROK 2010 – Wezwano policję. Jednostka Szybkiego Reagowania przybywa i
aresztuje Johnny’ego i Marka. Policja rekwiruje telefony komórkowe z
nagraną bójką jako dowody rzeczowe. Chłopcy są oskarżeni o napaść oraz
zachowanie niegodne ucznia, obaj zostają wyprowadzeni ze szkoły oraz
obaj są zawieszeni, mimo iż to Johnny sprowokował bójkę. Zostają
zaaranżowane różne konferencje oraz spotkania z rodzicami. Zapis video
jest dostępny na 6 stronach www.

Scenariusz II: Jeffrey nie chce siedzieć spokojnie w klasie, przeszkadza innym uczniom.

ROK 1960 – Jeffrey zostaje wysłany do gabinetu dyrektora, dostaje 6 razy po
dupie. Wraca do klasy, siedzi cicho i nie przeszkadza już w prowadzeniu
zajęć.
ROK 2010 – Jeffrey zostaje nafaszerowany dużą dawką Ritaliny. Ociera się o
śmierć. Staje się zombie. Stwierdzono u niego zespół ADHD. Szkoła
dostaje dodatkowe fundusze, z powodu niepełnosprawności Jeffrey’a.
Jeffrey wylatuje ze szkoły.

ScenariuszIII: Billy wybija szybę w samochodzie sąsiadów i dostaje od ojca “z plaskacza”.
ROK 1960 – Billy następnym razem będzie ostrożniejszy. Wyrasta na normalnego faceta, idzie do collegu i zostaje zdolnym biznesmenem.
ROK 2010 – Ojciec Billy’ego jest aresztowany za znęcanie się nad dzieckiem.
Billy zostaje przeniesiony do domu dziecka i przyłącza się do gangu.
Psycholog wmawia jeszcze siostrze Billy’ego, że była molestowana przez
ojca i tatuś trafia do paki. Matka Billy’ego wdaje się w romans z
psychologiem. Psycholog dostaje awans.

Scenariusz IV: Mark, uczeń collegu, przynosi do szkoły papierosy.
ROK 1960 – Mark częstuje papierosem dyrektora szkoły w wydzielonym pomieszczeniu dla palących.
ROK 2010 – Wezwano policję i Mark wylatuje ze szkoły za posiadanie
narkotyków. W jego aucie dokonano rewizji, szukając narkotyków i broni.

Scenariusz V: Mohammed oblewa angielski na maturze.
ROK 1960 – Mohammed podchodzi jeszcze raz do egzaminu i idzie do collegu.
ROK 2010 – Sprawa Mohammeda zainteresowała lokalną grupę Obrony Praw
Człowieka. Ukazują się artykuły w ogólnonarodowej prasie, że obowiązkowy
egzamin z angielskiego to czysty rasizm. Stowarzyszenie Swobód
Obywatelskich wysuwa pozew sądowy przeciwko stanowemu systemowi
szkolnictwa i nauczycielowi angielskiego. Angielski już nie jest
obowiązkowym przedmiotem na maturze. Mohammed zdaje maturę z wynikiem
pozytywnym i zarabia na życie kosząc trawniki. Lepszej roboty nie
znajdzie, bo nie zna angielskiego.

Scenariusz VI: Johnny znajduje resztki fajerwerków, wsadza je do butelki po rozpuszczalniku i wysadza w powietrze mrowisko.
ROK 1960 – Mrówki giną.
ROK 2010 – Zostają wezwane MI-5 i policja, a Johnny jest oskarżony o
popełnienie aktu terroryzmu. Trwa dochodzenie przeciwko rodzicom,
rodzeństwo Johnny’ego zostaje zabrane z domu, skonfiskowane są
komputery, a tata Johnnyego trafia na listę podejrzanych i nigdy już nie
poleci za granicę.

Scenariusz VII: Johnny upada na przerwie i zdziera sobie skórę z kolana.
Jego nauczycielka, Mary, znajduje go płaczącego i postanawia go
przytulić, by choć trochę go pocieszyć.
ROK 1960 – Po kilku chwilach Johnny czuje się lepiej i wraca do gry.
ROK 2010 – Mary jest oskarżona o molestowanie seksualne i traci pracę. Grozi
jej 3 lata pozbawienia wolności. Johnny uczęszcza przez 5 lat na
psychoterapię. Zostaje gejem.

Scenariusz VIII: Johny przynosi do szkoły zawiniętą kanapkę z czerwonym tuńczykiem.
ROK 1960 – Na jednej z przerw wygłodniały Johny z wielkim apetytem zjada kanapkę.
ROK 2010 – O sprawie dowiaduje się miejscowy oddział organizacji
ekologicznej „Moja Siostra Glista ludzka (MSGL)” naciskając na dyrekcję
szkoły by ta rozpoczęła procedurę kontroli zawartości uczniowskich
kanapek (i ew. konfiskaty) w celu ratowania czerwonych tuńczyków przed
wyginięciem. Po 3 miesiącach szkoła jest nagrodzona za najbardziej
ekologiczną i przyjazną naturze placówkę edukacyjną w mieście.
Dyrektor szkoły otrzymuje tytuł „Człowieka Roku 2010”.

Czy grozi nam ageizm, czy już jest?

 W naukach społecznych coraz częściej pojawia się pojęcie ageizmu, czyli dyskryminacji ze względu na wiek. Istnieją koncepcje, że to następny , obok rasizmu i seksizmu problem, z którym powinny sobie poradzić społeczeństwa. Ageizm jest irracjonalnym uprzedzeniem w stosunku do ludzi starszych.

Rzecznik Praw Obywatelskich, Janusz Kochanowski w dniu 18 maja 2007 r. powołał Zespół ekspercki ds. praw osób starszych. Zadaniem Zespołu było przygotowanie raportu zawierającego diagnozę stanu przestrzegania praw osób starszych, w tym wskazującego identyfikowane obszary i praktyki dyskryminacji ze względu na wiek, oraz sformułowanie działań służących wyeliminowaniu negatywnych zjawisk lub poprawie obecnej, nie w pełni zadowalającej, sytuacji w niektórych dziedzinach. Dyskryminacja ze względu na wiek jest w Polsce nadal tematem nowym i nierozpoznanym, pomimo swej niezwykłej wagi społecznej. Należy bowiem zwrócić szczególną uwagę na zmiany demograficzne, w tym zwłaszcza rosnącą liczbę osób starszych w populacji i
wydłużanie się fazy starości (co należy z jednej strony wiązać ze stale rosnącą średnią długością życia; z drugiej zaś z tym, że zmiany  cywilizacyjne sprawiły, że granica starości pojmowanej jako stan fizycznej i umysłowej niesprawności, wyraźnie przesunęła się w czasie). Już obecnie 13,5% ludności naszego kraju przekroczyło 65.rok życia, zaś w perspektywie najbliższych dwóch dekad – wraz z dochodzeniem powojennego wyżu demograficznego do tej cezury wieku – spodziewać się należy szybkiego wzrostu liczby i udziału seniorów (dla roku 2030 szacuje się, iż ich liczba będzie wyższa w porównaniu z rokiem 2007 o 3,4 mln osób, zaś udział osiągnie 23,8%; w roku 2060 – już 36,2%).

Można mówić o wielu aspektach dyskryminacji ludzi w wieku powyżej 60 roku życia.

W ramach ustawodawstwa Unii Europejskiej wiek jest traktowany jako jedno z kryteriów dyskryminacji. Stanowi o tym „Dyrektywa UE nr 2000/78/WE” ustanawiająca ogólne warunki równego traktowania ludzi w sferze stosunków pracy. Wśród zabronionych kryteriów zróżnicowanego traktowania wymienia między innymi właśnie wiek. Prawo Unii Europejskiej zabrania dyskryminacji bezpośredniej ze względu na wiek, czyli praktyk dyskryminacyjnych wprost odwołujących się do kryterium wieku. Oznacza to sytuację, w której określona osoba ze względu na swój wiek jest traktowana mniej przychylnie niż jest, była lub byłaby traktowana inna osoba w porównywalnej sytuacji. Zabroniona jest także dyskryminacja pośrednia – ukryta, tzn. taka, w której stosowane jest pozornie neutralne kryterium, które jednak prowadzi do niekorzystnej sytuacji dla osób o określonym wieku. Prawo polskie zakazuje wszelkiej dyskryminacji, również tej z uwagi na wiek. W szczególności postanowienie takie istnieje również w sferze zatrudniania i stosunków pracy (art. 113 Kodeksu pracy). Kodeks pracy nakazuje równe traktowanie w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansu, dostępu do szkoleń bez względu na wiek (art. 183a). Przykładami dyskryminacji będą: odmowa zatrudnienia z uwagi na wiek, zwolnienie z pracy z tego powodu, obniżenie wynagrodzenia, pominięcie przy awansach, podwyżkach czy szkoleniach. Dyskryminacją będzie również samo zawarcie w ogłoszeniu o pracę informacji, iż poszukuje się pracownika w wieku np. do 40 roku życia..

W Europie czy Stanach Zjednoczonych od kilkunastu lat podejmuje się działania służące aktywizowaniu i zwiększaniu zatrudnienia osób powyżej 50 roku życia. Za dobry przykład mogą służyć dwa duże rządowe programy realizowane w Wielkiej Brytanii: „New Deal 50 plus” i „Age Positive Campaign”. Sztandarowym przykładem sukcesu jest program aktywizacji zawodowej osób 50+ zrealizowany w Finlandii. Dzięki mobilizacji wszystkich ważnych sił społecznych udało się zwiększyć stopę zatrudnienia osób 50+ z poziomu 30 proc. na początku lat 90-tych do ponad 50 proc. Wskaźnik ten w Polsce kształtuje się na poziomie 32,9 %. Rada Ministrów 17 października 2008 roku przyjęła program ”Solidarność pokoleń”. W 2010 roku ukazało się sprawozdanie z przebiegu programu. Niestety, nie wszystkie zaprojektowane zadania zostały zrealizowane.

Dyskryminacja ze względu na wiek widoczna jest nie tylko w dostępności ofert rynku pracy, ale także na wielu innych płaszczyznach. Ostatnio zauważalny jest pewien przełom. Ludzie starsi czy też starzy są coraz bardziej dostrzegani przez marketingowców, do których dociera to, że nie można pomijać coraz liczniejszej grupy społecznej.

Wyżej napisałam o formalnym podejściu do spraw wieku osób i ich szans na zatrudnienie. Innym problemem jest sprawa świadomości, ponieważ ageizm to postawa zawierająca w sobie negatywne, stereotypowe nastawienie do osób starszych. Społeczeństwa najbardziej cywilizowanych krajów świata odwróciły się od tradycji wcześniejszych pokoleń doceniających wartość doświadczeń ludzi starszych. Świat przewartościował wiek, który stał się balastem, a nie kumulacją mądrości. Teraz jesteśmy w fazie powrotu do korzeni najstarszych cywilizacji: musimy docenić możliwości ludzi starszych między innymi i z tego powodu, że coraz wyraźniejsze stają się problemy demograficzne, a ludzie żyją coraz dłużej. Może z czasem powróci i szacunek dla dojrzałości, a młodość stanie się nie stanem permanentnym i obowiązującym, ale przejściowym, jak to kiedyś bywało.