Makiawelizm prezydenta M.

Obiecałam sobie, że już nie będę pisała o prezydencie miasta Krakowa. Jednakże przed chwilą słuchałam radia Kraków i wywiadu z prezydentem. Mowa była o akcji „pozapartyjnego” wystawiania ekipy do Senatu. Pan prezydent wychwalał senatora K., mówiąc, ileż to on zrobił dla Krakowa, co jest za przeproszeniem bzdurą, ponieważ pan senator był dość leniwym przewodniczącym rady miasta, a i takimż senatorem (był, nawiasem mówiąć, oczywiście wcześniej – przeciwnikiem istnienia Senatu, ha!!), następnie prezydent pochwalił barbarzyńcę estetycznego, który zbytnią aktywnością, jako poseł się nie wykazał, a masakruje miasto swoimi plakatami naklejanymi wszędzie (i to prezydentowi miasta nie przeszkadza). Na końcu zaś prezydent (apolityczny!!) stwierdził, że jego bardzo aktywne(!!)  popieranie kandydatki do Sejmu z PSL – także nie jest działaniem politycznym, ale jedynie popieraniem pracownicy magistratu. Tutaj można jedynie być pełnym podziwu dla szefa, który łamie swój obraz apolityczności, aby wesprzeć swoją pracownicę. Wzruszające nieprawdaż?

Niedługo okaże się, że miasto ma gigantyczne problemy finansowe, a pan prezydent najbardziej interesuje się odpolitycznieniem sejmu i senatu, tudzież popieraniem pani dyrektor P. Ktoś, zapewne dobry obserwator, powiedział mi, że prezydent jest już bardzo znudzony zarządzaniem miastem. ZNUDZONY! I chyba była to bardzo interesująca recenzja. 

Barbarzyństwo estetyczne.

Demokracja – demokracją, ale to, co się dzieje z miastem (a podejrzewam, że z innymi miastami i miasteczkami także) jest zatrważające. Toną one w ulotkach, plakaty naklejane są wszędzie na skrzynkach, płotach, urządzeniach elektrycznych, słupach. Podejrzewam, że na wsiach jest nieco lepiej (o ile nie dotrą tam nasi krakowscy estetyczni barbarzyńcy). Wiem, że dotarli, a więc „broń się wsi polska”. Zobaczyłam na środku pola wbity słup z plakatem naszego zawziętego barbarzyńcy i … osłupiałam. Jakąż ekipę musi mieć, aby po nocach jeżdzili po wsiach i wstawiali słupy na cudzych polach.

Ciekawe jest to, że media pisząc o tymże barbarzyństwie (a w Krakowie mamy parę takich osób) nie apelują o rozsądek ludzi i nie sugerują, aby właśnie nie popierać takich metod. Jeśli stanie się tak, że właśnie oni (mało, że estetyczni barbarzyńcy,ale i ludzie lekceważący wszelkie umowy i prawo) uzyskają największą ilość głosów wyborców – to następne wybory będą pod tym względem straszne. Wtedy zaklejone zostaną wystawy sklepowe, elewacje budynków. Wiadomo będzie, że wolno wszystko. 

Grecja i jej długi

Kontrolowana niewypłacalność Grecji i restrukturyzacja jej zadłużenia byłyby tańszym rozwiązaniem niż kolejne zastrzyki finansowe dla ratowania tego kraju – ocenił niemiecki ekonomista Hans-Werner Sinn.

W jego opinii restrukturyzacja greckiego długu nie uda się, jeśli kraj ten zostanie w unii walutowej. –  Wyjście Grecji ze strefy euro to mniejsze zło – powiedział Sinn na spotkaniu z zagraniczną prasą w Berlinie.

– Grecja jest niewypłacalna od 28 kwietnia 2010 r. Tego dnia odsetki od greckich obligacji wzrosły o 38 procent. Potem przyjęto programy ratunkowe. Grecja nie dostaje już pieniędzy na rynku finansowym– powiedział ekonomista, który jest prezesem monachijskiego Instytutu badań Gospodarczych . Niewypłacalność Grecji jest jedynie odsuwana w czasie przez działania polityczne. Kraj ten nie wywiązuje się jednak ze zobowiązań dotyczących redukcji deficytu, dlatego pod uwagę bierze się obecnie restrukturyzację greckiego długu.

Jeśli  kraje strefy euro pozwolą Grecji splajtować, będą musiały jedynie ratować własne banki, które poniosą straty na greckich obligacjach – powiedział Sinn. –  To zawsze będzie tańsze niż finansowanie deficytów i niekonkurencyjnych gospodarek innych państw, niczym napełnianie beczki bez dna – ocenił Sinn.

– Niewypłacalność nie oznacza upadku, lecz raczej wyzwolenie – dodał. Zastrzegł, że aby gospodarka takiego kraju jak Grecja odzyskała konkurencyjną pozycję, konieczna jest też dewaluacja. –  Szacuje się, że w przypadku Grecji dewaluacja musi wynieść 20 do 30 procent – powiedział.

Posłowie pokazują, jak lekceważyć prawo, zasady, umowy.

Wydwało mi się, że w Krakowie zacząć się może nowy sposób uprawiania kampanii wyborczych. W poprzedniej, samorządowej dużo było dyskusji na temat mojego plakatu wyborczego, który był inny, niż wszystkie. Zwracał uwagę pomysłem, formą, kolorem. Wydawało się, że może następne kampanie będą więc bardziej konceptualne, dbające o estetykę, zaskakujące. I cóż my dzisiaj widzimy: były to płonne nadzieje. Wszystko, co się wokół dzieje „idzie na chama”, zaklejane płoty, skrzynki, słupy. Bez grama estetyki, ba, szacunku dla wyborców; po prostu na chama, im więcej, tym lepiej. Zresztą wybory ostatnie pokazały, że to jest dobra metoda. O nie, przepraszam są dwie: pierwsza z metod  – to dobre, „biorące miejsce” (a więc numer 1, 2, 3 – w zależnośći od tradycji miejsca i wygrywającej partii), druga – to właśnie metoda na „nachalnego chama” zaklejenie całego miasta. A więc wybory to trudny, antyestetyczny okres dla wyborców. Dlaczego tak się dzieje, a będzie jeszcze gorzej? Ponieważ wygrywają właśnie ci, którzy stosują takie metody.

Niepokojące jednak wydają się inne aspekty sprawy: ludzie, a zwłaszcza posłowie (nota bene twórcy wszelkich regulacji prawnych) pokazują, jaki stosunek można mieć do przepsów, zasad etc, których byli i są twórcami. Mozna je, Szanowny Wyborco, lekceważyć. Pisałam ostatnio w niniejszym blogu o zasadach opisanych w Kodeksie Wyborczym. Tam też, bardzo dokładnie opisano zasady finansowania kampanii. Są limity wydatków, jakie otrzymuje kandydat. Oczywiście można pytać o podstawy takich przepisów (dlaczego limity istnieją), o zasady dystrybucji, podziałów (dlaczego decydują o podziale limitów partie wewnątrz swoich zarządów etc). Jednak, to co się dzieje pokazuje, jak można lekceważyć wszystko. Każdy z posłów i posłanka, a piszę przede wszystkim o nich, ponieważ to oni stoją na straży prawnego funkcjonowania państwa –  totalnie zlekceważyli wszelkie limity. Dzieją się rzeczy przedziwne. Piszą o tym media. I zapewne nic z tego nie wyniknie, poza otwarciem furtki na podobne wydarzenia w przyszłości. Państwo posłowie zostaną posłami dalej. Najprawdopodobniej ten z nich, który najbardziej zlekceważył wszystko – natychmiast po wyborach zmieni w Sejmie partię (albo i w niej zostanie dostając za waleczność  – lukratywne zajęcie). Co z tego wynika? Wniosków jest wiele, ten który zdaje się być najbardziej na czasie, to uzasadnienie lekceważenia wszelkich umów, zasad, prawa. Kiedy więc, Szanowny Wyborco kiedyś chciałbyś powołać się na trwającą  kampanię wyborczą i zlekceważyć, w przyszłości konsekwencje prawne swoich dokonań – nie rób tego. To wolno jedynie posłom! Ponieważ prawo nie traktuje wszystkich tak samo.

Powyższą notatkę dedykuję wszystkim, którzy wierzą w to, że polityka i jej bezpośredni uczestnicy mogą kiedykolwiek wyszlachetnieć, stać się Weberowskim „powołaniem dla dobra” etc. Zapewne, Moi Szlachetni Interlokutorzy, jeszcze nie teraz. Czy będzie lepiej? Obawiam się, że idzie to w przeciwną stronę.

 

http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,10324259,Dzieki_limitom_od_kolegow_kandydat_rzadzi_na_plakacie.html

Kobiety bierzcie udział w wyborach!

W prawyborach wśród kobiet PO zdobyła ponad 45% głosów. Miła to była dla mnie informacja. Znaczy to, że kobiety zaczynają myśleć ekonomicznie, a nie  życzeniowo, że zastanawiają się skąd wziąć pieniądze i co należy zreformować. Podejrzewałam, że jednak bliższe kobietom są poglądy lewicowe, a jednak …Znaczy to także, że wciąż obdarzają zaufaniem partię PO, i że nie można zawieść  takiego elektoratu.

III Kongres Kobiet – refleksje

Byłam w Warszawie na III Europejskim Kongresie Kobiet. W Sali Kongresowej było nas       3 600 kobiet. W różnym wieku, z różnymi doświadczeniami, umiejętnościami. Wnioski i obserwacje kobiet na Kongresie były następujące: Kobiety mają w Polsce równe z mężczyznami prawa, ale nie mają równych szans i możliwości. Choć są lepiej wykształcone, to jednak nie mają równego dostępu do rynku pracy, karier, władzy, dobrobytu oraz bezpieczeństwa. Są także często ofiarami dyskryminacji, biedy, przemocy, handlu. Trzeba to szybko zmienić, by konstytucyjny zapis równości stał się faktem.

Dawno temu twierdziłabym, że postulaty te są niepoważne: przecież mnie osobiście nie dotyczą. Potem miałam mozliwość spotkania kobiet ze wsi czy małych miasteczek i zrozumiałam, że  są one prawdziwe i aktualne.

Mam parę spotrzeżeń: zbyt mało pokazano kobiet spoza Warszawy. Właściwie w 90% to były Warszawianki, niekiedy miałam wrażenie, że jesteśmy tłem (i to dość pokaźnym), aby móc zaprezentować mieszkanki stolicy. Poziom merytoryczny był wysoki. Rozmawiałyśmy o ekonomii Europy, jej sytuacji ekologicznej, demograficznej. O finansach świata, zagrożeniach kryzysowych, edukacji, ekologii. Było bardzo dużo paneli. I oczywiście były różne, o różniącym się poziomie.

Niekiedy reakcja tzw. sali rozbawiała mnie, kiedy któraś z prelegentek powiedziała zdanie, które zostawało przyjmowane entuzjazmem (i miałam uczucie uczestniczenia w „Seksmisji” Juliusza Machulskiego). 

Spotkania takie uważam, za ważne. Są potrzebne, aby móc (być może?) zbudować coś innego w polityce, ekonomii, aby wreszcie zaczęto uważać kobiety za ekspertki w wielu ważnych sprawach. Nie lepszego, tak nie napisałam, ale innego, ponieważ twierdzę, że piorytety w zarządzaniu zapewne byłyby inne.

podsumowanie konferencji.

Wczorajsza konferencja udała się. Zaproszeni goście ze Szwecji (przyjechała pani dyrektor szkoły i nauczyciel matematyki), ze Słowacji, z Węgier i z Niemiec – stawili się w komplecie. Publiczność dopisała (ponad 160 osób). Wnioski, mam nadzieję, powstaną. Kontakty zostały nawiązane. Zaproszeni, zagraniczni goście przyślą swoje wystąpienia, przetłumaczymy je i udostępnię.Jedna z uczestniczek konferencji powiedziała mi, że dobrze, że wreszcie i u nas  mówi się o zaniedbaniach związanych z zauważeniem ucznia zdolnego i z pracą z nim.

W Polsce, w myśl obowiązujących przepisów oświatowych, uczeń zdolny może uczyć się swoim tokiem indywidualnym. Rozwojowi takiego ucznia sprzyjają programy i klasy autorskie – niestety, jak wynika z raportu NIK, w praktyce stosuje się je niezwykle rzadko. W polskich szkołach, dzieci o dużym potencjale intelektualnym często traktowane są jak dzieci szczególnej troski – ich kształcenie na odpowiednim poziomie zależy głównie od dobrych chęci nauczycieli, którzy prowadzą koła zainteresowań. Ze względu na swą dużą aktywność psychoruchową i emocjonalną, często są izolowane i traktowane jako uczniowie stwarzający problemy wychowawcze – zdarza się nawet, że zostają zidentyfikowani jako mało zdolni i przypisani do klas specjalnych.

 Badania NIK potwierdzają, że w szkołach publicznych kształcenie uczniów wybitnie uzdolnionych traktowane jest jako problem marginalny – brakuje nie tylko odpowiednich programów, ale również nagród motywujących, w postaci stypendiów.

Konferencję, po raz pierwszy w historii wsparły finansowo firmy zewnętrzne, po prostu, według własnej woli dali kasę. I jest to wydarzenie bez precedensu. Łukasz Pawlikowski – wybitny 14-letni wiolonczelista (od października student w konserwatorium w Brukseli) podarował nam minirecital i zrobił niesamowite wrażenie na wszystkich.

Teraz tylko tą kroplą trzeba drążyć skałę.