Wydwało mi się, że w Krakowie zacząć się może nowy sposób uprawiania kampanii wyborczych. W poprzedniej, samorządowej dużo było dyskusji na temat mojego plakatu wyborczego, który był inny, niż wszystkie. Zwracał uwagę pomysłem, formą, kolorem. Wydawało się, że może następne kampanie będą więc bardziej konceptualne, dbające o estetykę, zaskakujące. I cóż my dzisiaj widzimy: były to płonne nadzieje. Wszystko, co się wokół dzieje „idzie na chama”, zaklejane płoty, skrzynki, słupy. Bez grama estetyki, ba, szacunku dla wyborców; po prostu na chama, im więcej, tym lepiej. Zresztą wybory ostatnie pokazały, że to jest dobra metoda. O nie, przepraszam są dwie: pierwsza z metod – to dobre, „biorące miejsce” (a więc numer 1, 2, 3 – w zależnośći od tradycji miejsca i wygrywającej partii), druga – to właśnie metoda na „nachalnego chama” zaklejenie całego miasta. A więc wybory to trudny, antyestetyczny okres dla wyborców. Dlaczego tak się dzieje, a będzie jeszcze gorzej? Ponieważ wygrywają właśnie ci, którzy stosują takie metody.
Niepokojące jednak wydają się inne aspekty sprawy: ludzie, a zwłaszcza posłowie (nota bene twórcy wszelkich regulacji prawnych) pokazują, jaki stosunek można mieć do przepsów, zasad etc, których byli i są twórcami. Mozna je, Szanowny Wyborco, lekceważyć. Pisałam ostatnio w niniejszym blogu o zasadach opisanych w Kodeksie Wyborczym. Tam też, bardzo dokładnie opisano zasady finansowania kampanii. Są limity wydatków, jakie otrzymuje kandydat. Oczywiście można pytać o podstawy takich przepisów (dlaczego limity istnieją), o zasady dystrybucji, podziałów (dlaczego decydują o podziale limitów partie wewnątrz swoich zarządów etc). Jednak, to co się dzieje pokazuje, jak można lekceważyć wszystko. Każdy z posłów i posłanka, a piszę przede wszystkim o nich, ponieważ to oni stoją na straży prawnego funkcjonowania państwa – totalnie zlekceważyli wszelkie limity. Dzieją się rzeczy przedziwne. Piszą o tym media. I zapewne nic z tego nie wyniknie, poza otwarciem furtki na podobne wydarzenia w przyszłości. Państwo posłowie zostaną posłami dalej. Najprawdopodobniej ten z nich, który najbardziej zlekceważył wszystko – natychmiast po wyborach zmieni w Sejmie partię (albo i w niej zostanie dostając za waleczność – lukratywne zajęcie). Co z tego wynika? Wniosków jest wiele, ten który zdaje się być najbardziej na czasie, to uzasadnienie lekceważenia wszelkich umów, zasad, prawa. Kiedy więc, Szanowny Wyborco kiedyś chciałbyś powołać się na trwającą kampanię wyborczą i zlekceważyć, w przyszłości konsekwencje prawne swoich dokonań – nie rób tego. To wolno jedynie posłom! Ponieważ prawo nie traktuje wszystkich tak samo.
Powyższą notatkę dedykuję wszystkim, którzy wierzą w to, że polityka i jej bezpośredni uczestnicy mogą kiedykolwiek wyszlachetnieć, stać się Weberowskim „powołaniem dla dobra” etc. Zapewne, Moi Szlachetni Interlokutorzy, jeszcze nie teraz. Czy będzie lepiej? Obawiam się, że idzie to w przeciwną stronę.