Refleksje:
- Zobaczyłam, jak wyglądają i czym są dla wielu ludzi podróże. Samoloty lądują wszędzie, w każdym miejscu kuli ziemskiej. Jesteśmy więc wielokrotnymi „homo viator”. W filozoficznym ujęciu ziemska egzystencja człowieka łączy się z nieustannym przebywaniem szlaku od narodzin do śmierci, więc bycie „człowiekiem drogi” nie jest wyborem, lecz jednym z fundamentów ludzkiego istnienia. Wędrujemy przez własne życie, ale także, coraz intensywniej poruszamy się w przestrzeni.
- Zastanawiało mnie, co powoduje olbrzymi ruch człowieka w przestrzeni. Kiedyś podróżowanie dostępne było dla elit intelektualnych, czy finansowych – teraz dostępne jest dla wszystkich. Każdego (lub prawie każdego) stać na wyjazd do Egiptu, czy Tajlandii.
- Pytanie: w jakim celu to robimy? Temat na rozprawę naukową 😉 Zapewne dlatego, żeby pokazać, że nas stać. No ale przecież musi być motywacja i inna, poza tą wymienioną: no więc dlaczego? Dlatego (być może), że chcemy porobić zdjęcia i zjadać to, co tam dają – a jeśli się połączy te dwie sprawy, to mamy foodstagramming. Ta więc: lecimy na Kretę, Jamajkę po to, aby na instagramie pokazywać zdjęcia potraw i alkoholu. Nic poza tym: 12 godzin w samolocie, a potem reszta pobytu w restauracjach czy barach.
- Może interesuje niektórych seksturystyka. Podobno przodują w tym Niemcy, Szwedzi czy Szwajcarzy – ale i może u nas w Polsce to się staje powodem turystyki.
- Powodów więcej trudno mi znaleźć.
- Mogę za to, z pełną odpowiedzialnością powiedzieć: co nas nie interesuje: nie interesuje nas historia miejsca, zwyczaje ludzi, tradycja, współczesność miejsca, religia. Wiem, bo doświadczyłam. Zobaczyłam własne dziwactwo – przeczytane książki, artykuły. Merytoryczne przygotowanie do każdej wyprawy. I zdaje mi się, że takie traktowanie podróżowania to absolutny przeżytek 🙂 Quo vadis, homine?