W wielu miastach europejskich znikają dorożki. Powodów jest sporo, ale podstawowym oczywiście jest dobrostan zwierząt. W 2017 w Rzymie podjęto decyzję, ze względu na poziom smogu i ruch uliczny zagrażają bezpieczeństwu, o przeniesieniu dorożek do stref zieleni. Pojazdy mają jeździć po wyznaczonych trasach w parkach i będą kontrolowane, by konie nie były wykorzystywane ponad ich siły. Jednocześnie miejski wydział do spraw ochrony środowiska ogłosił, że ostatecznym celem podejmowanych działań jest całkowita rezygnacja z dorożek z konnym zaprzęgiem i zastąpienie ich pojazdami elektrycznymi.
Dorożek spotyka się coraz mniej w krajach europejskich, ale nie tylko tam. Do niedawna największym symbolem, a zarazem jedynym dostępnym środkiem transportu na Wyspach Książęcych były powozy konne. Szczególnie chętnie korzystali z nich lokalni turyści, przybywający na Wyspy ze Stambułu.. W 2020 roku dorożki konne na Wyspach Książęcych zostały zastąpione przez dwa rodzaje niewielkich pojazdów elektrycznych – czteroosobowe oraz przeznaczone dla przewozu 14 osób. Także większość mieszkańców Wysp Książęcych zaczęła korzystać z dwuosobowych pojazdów elektrycznych zamiast konnych.
Tak więc, jak widać, coraz częściej spotykamy się z działalnością, która ma na względzie dobrostan zwierząt. Ostatnie dwadzieścia lat to czas ogromnej rewolucji technologicznej i informatycznej pozwalającej między innymi na zaglądanie do wnętrza ciała człowieka i zwierząt, w tym do mózgu, organu generującego zachowanie, emocje, a więc także cierpienie. Dzięki takim technologiom jak rezonans magnetyczny czy tomografia komputerowa wiemy, że dzielimy ze zwierzętami (przynajmniej ze ssakami i ptakami) podobne podstawowe doświadczenia i odczucia emocjonalne, w tym oczywiście cierpienie.
Ważnym pojęciem dla rozumienia cierpienia zwierząt jest pojęcie dobrostanu (ang. welfare, well-being), albowiem to właśnie brak dobrostanu zwierzęcia możemy nazwać cierpieniem.
O prawach zwierząt pisano już pod koniec XIX wieku, ale szersze opracowanie pojawiło się dopiero w drugiej połowie XX wieku. Ruch na rzecz zwierząt rozwija się lawinowo, chociaż nie jest jednolity. Człowiek chce coraz więcej wiedzieć o potrzebach zwierząt, definiując także ich cierpienie (nie tylko fizyczne, ale i psychiczne).
Jednak, przy każdym podjętym działaniu, nawet takim, a może szczególnie takim, które zajmuje się trudnymi problemami należy widzieć nie tylko doraźne, krótkoterminowe cele, ale i te , które będą późniejszą ich kontynuacją.
Krakowskie dorożki pojawiły się na Rynku Głównym dokładnie 3 marca 1855 roku. Wtedy jeszcze nie były jednak dorożkami. Nazywano je fiakrami. Były to przedsiębiorstwa przekazywane rodzinnie, z ojca na syna. O zwierzęta dbano, bo taka była tradycja.
Dzisiaj, zamiast fiakrów, pojawiły się na Rynku Krakowskim, karoce, które z kompletem pasażerów potrafią ważyć nawet tonę. Wyposażona każda z nich jest nie tak jak dawniej w hamulec na korbę, lecz w działający natychmiast hamulec hydrauliczny. Koła osadzane są na osiach na łożyskach. W ostatnich latach chyba wszyscy dorożkarze wymienili pojazdy, a każdy powóz to wydatek rzędu 30-40 tysięcy złotych. I taką karocę obowiązkowo muszą ciągnąć dwa konie. W Krakowie popularne są konie typu sztumskiego, a więc duże, ciężkie, i nieco smuklejsze typu śląskiego, hodowane dawniej dla wojska, by mogły ciągnąć armaty, wozy z amunicją itp. Konie mają specjalne paszporty, w których opisana jest ich historia. Za parę dobrych koni trzeba zapłacić 15 tysięcy złotych, a niektórzy dorożkarze mają ich nawet po cztery pary. Porządna uprząż dla pary koni to kolejne 4 tysiące. Kowal co miesiąc bierze za podkucie jednego zwierzęcia 200 złotych, na paszę z witaminami trzeba wydać kolejnych kilkaset złotych.
Członkowie Krakowskiego Stowarzyszenia Obrony Zwierząt podjęli akcję likwidowania krakowskich dorożek. Na jednej z pierwszych sesji rady miasta pojawiła się uchwała, w której wymieniono termin ostatecznego zamknięcia krakowskiego dorożkarstwa na grudzień bieżącego roku. Uchwała nie została przegłosowana i upadła.
Wprowadziłam do uchwały poprawkę, która miała przyjąć okres paroletniej karencji dla likwidacji dorożek. Było to zgodne z założeniem, że w każdej działalności należy widzieć cele nie tylko doraźne, ale te, które będą ich kontynuacją. Dorożkarze wiedzieliby, że będzie to czas ostateczny i po nim nastąpi likwidacja. Trudno sobie wyobrazić zamknięcie dorożkarstwa natychmiast. Inaczej rozwiązano problem w innych miejscach. Przykład: oto proszę: zwierzęta z Wysp Książęcych zamieszkują specjalnie przygotowane w tym celu schroniska, ponieważ o to zadbano likwidując dorożkarstwo.
W omawianej uchwale krakowskiej nie pojawił się podstawowy element związany z dobrostanem zwierząt, a więc sugestia, co powinno stać się z końmi, po natychmiastowym zakazie używania dorożek. Pytanie: czy można wymagać od właścicieli, aby ich konie były w doskonałym stanie bez pracy. Szacowany koszt miesięczny utrzymania konia we własnej stajni waha się od 350,00 zł do 500,00 zł. Są to oczywiście kwoty orientacyjne, ponieważ ceny poszczególnych produktów np. siania, słomy, owsa, sprzętu, suplementacji itp. mogą się znacząco różnić. Dla wielu rodzin z podkrakowskich wsi dorożki były sposobem zarobkowania, po prostu pracą dorożkarzy.
W uchwale zaproponowanej Radzie Miasta przez Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt nie było perspektywicznego myślenia, obejmującego wiele aspektów problemu.
A niektóre, w imię wyższości dbania o konie, zupełnie zostały pominięte. Zabrakło myślenia, że w jakiejkolwiek działalności, nawet tej najbardziej szlachetnej widzieć należy nie tylko cele natychmiastowe, ale te dalsze, które będą konsekwencją. I niestety stało się tak, że uchwała nie uzyskała, po burzliwej dyskusji, poparcia.
Jesteśmy więc, w punkcie wyjścia.