Od paru tygodni w mediach toczy się dyskusja dotycząca postawienia w Krakowie kolejnego pomnika. Tym razem sprawa dotyczy przygotowanego do postawienia (w wyznaczonym przez organizatorów miejscu) pomnika Bogdana Smolenia. Kim był bohater wydarzenia – to za chwilę. Na początku trzeba opisać metodę obowiązującą przy czynnościach stawiania pomników. Sprawy załatwia się następująco: po pierwsze i absolutnie koniecznie należy uzyskać zgodę na umieszczenie pomnika. Organizatorzy, zapewne przyjaciele Smolenia zrobili odwrotnie: zamówili projekt, następnie go przygotowali, wyznaczyli miejsce i postanowili uzyskać zgodę miasta ( post factum). Tak by miało być.
Zachęcam więc Państwa do uruchomienia wyobraźni: codziennie ktoś umiera, pozostawiając grupę przyjaciół, znajomych, ci zaś, w dowód sympatii organizują zbiórkę pieniędzy, zamawiają gotowy pomnik i komunikują władzom Krakowa, w którym miejscu chcieliby ów pomnik usadowić. I co Państwo na takie rozwiązanie? Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie nasze miasto za jakiś czas?
Dlatego też, jakby przewidując grożącą miastu totalną pomnikozę, parę lat temu, zaproponowałam, aby w każdej kadencji stawiano ograniczoną ilość pomników. Ograniczenia już istnieją przy nadawaniu przez radę Miasta tytułów Honorowego Obywatela Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa. Tytuł ten jest najwyższym wyróżnieniem nadawanym przez Radę Miasta Krakowa. Stanowi wyjątkowy dowód uznania dla osób zasłużonych dla miasta lub kraju. Zgodnie z obowiązującą uchwałą na jedną kadencję przysługują cztery honorowe obywatelstwa. Mamy 83 honorowych Obywateli (poza nimi jest pięciu, którym honorowe obywatelstwo zabrano). Historia nadawania tytułu rozpoczęła się w 1850 roku, kiedy obdarzono nim Andrzeja Ettmayera d’Adelsburg – radcę nadwornego, pełnomocnika cesarza Franciszka Józefa I.
Inna rangę mają tytuły nadawane z namysłem, z odpowiedzialnością, a inną kiedy wystarczy tylko zgłoszenie. I zamiast 83 obywateli mielibyśmy, posługując się jedynie zgłoszeniami, Honorowych Obywateli 830, czy nawet 8 tysięcy trzysta. Taką samą rangę, jak Honorowy Obywatel Miasta Stołecznego Krakowa mogłyby uzyskać pomniki. Stawiane byłyby po wcześniejszych konsultacjach społecznych. I powinno ich być znacznie mniej, bo, posługując się przytoczonym przykładem tytułów Honorowego Obywatela – ich ranga by wzrastała. Musimy wziąć pod uwagę także i to, że pomniki zajmują publiczną przestrzeń. Stawianie pomników gdziekolwiek nie jest możliwe. Istotnym uzasadnieniem jest tutaj opinia konserwatorów: miejskiego i wojewódzkiego. O konieczności czuwania nad przestrzenią publiczną nie będę pisała, ponieważ zdaje się, że jest to sprawa oczywista.
Poza stawianiem obelisków, posągów istnieją przecież i inne możliwości upamiętniania osób: poprzez nazwaniem ulic, skwerów, a także i inne akcje, które pozwolę sobie szerzej opisać. W Krakowie pomnika nie ma wybitna postać, jaką był profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Kazimierz Wyka, ale grupa jego uczniów, przyjaciół od 30 lat organizuje przyznawanie nagrody im.Kazimierza Wyki polskiemu krytykowi literatury; o monument dla Zbigniewa Seiferta grupa jego wielbicieli się nie starała, ale nazwisko jazzowego kompozytora i skrzypka sławią na cały świat poprzez konkurs im.Zbigniewa Seiferta. Pomnika nie ma Wisława Szymborska, ale tutaj w Krakowie przyznawana jest nagroda literacka jej imienia. Ni wspomnę o Festiwalu Miłosza, Festiwalu Conrada i wielu innych , bardzo interesujących inicjatywach.
Podobna jak obecnie dyskusja zaczęła się przy stawianiu pomnika pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. W urzędzie stawili się inicjatorzy pomnika. Jego budowa kosztowała prawie 1,5 mln zł, z czego – jak podała rzeczniczka prezydenta – ok. 1,2 mln zł to dotacja miasta. Inicjatorem budowy pomnika było Stowarzyszenie im. płk. Ryszarda Kuklińskiego. Wtedy również proponowałam, aby stowarzyszenie utworzyło stypendium dla najlepszego absolwenta polskich szkół wojskowych w wojskowej uczelni amerykańskiej. Jakże dumnie mogło by brzmieć w życiorysie młodego człowieka: otrzymałem, otrzymałam trzymiesięczne stypendium Ryszarda Kuklińskiego w West Point. A jednak zabrakło energii na taką długotrwałą i niełatwą działalność. Pomnik stanął.
Tak więc podsumowując: szanujmy przestrzeń publiczną, bo może jej nie wystarczyć dla przyszłych pokoleń, korzystajmy z innych możliwości upamiętniania osób, o których mamy jak najwyższe mniemanie. Po wakacjach zaproponuję kolejny raz Radzie Miasta projekt uchwały, która będzie ograniczała ilość zezwoleń na stawianie pomników w przestrzeni publicznej.
Mam nadzieję, że powyższe argumenty uzasadniają mój pogląd na sprawę.
Jestem winna Państwu, co zapowiedziałam na początku tekstu, informację dla tych, którzy być może nie wiedzą: kim był Bogdan Smoleń. Najprawdopodobniej młodzi czytelnicy będą potrzebowali takiej wiadomości. Bogdan Smoleń ukończył liceum w Bielsku-Białej i Akademię Rolniczą w Krakowie; W latach 1968–1977 występował w krakowskim kabarecie Pod Budą, którego był współzałożycielem. Kariera Smolenia, satyryka, artysty kabaretowego w pełni zaczęła się w Poznaniu, gdzie wyruszył za namową Zenona Laskowika. Ma pomniki w Bielsku-Białej i Poznaniu.