Seksualność seniorek :)

34649abc993982b197aa9a6210af69ed_XL

Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem. Pisałam już tutaj, na blogu, o tym parokrotnie. To nie jest metafora, ale smutny fakt. Ta wiadomość dociera do coraz szerszej grupy przedsiębiorców, projektantów, ludzi zajmujących się medycyną etc. W mediach poruszane są coraz częściej tematy trudne, ale związane z tą grupą wiekową. I nie tylko spotykamy artykuły o pieluchach dla osób mających problemy z utrzymaniem moczu, ale pojawia się więcej i więcej spraw dotyczących ludzi bardzo dojrzałych (ech te synonimy starzenia się).  Wczoraj poszłam na film reklamowany pod tytułem „Pozycja obowiązkowa”. Doskonały zestaw emerytowanych aktorek i  aktorów. Właścicielki Oskara – wciąż świetne aktorki: Diane Keaton, Jane Fonda, Candice Bergen i  Mary Steenburgen oraz partnerujący im Craig T. Nelson, Andy Garcia i  Don Johnson.

Cztery przyjaciółki raz w  miesiącu spotykają się w stworzonym na  własny użytek klubie czytelniczym. Podczas jednego ze  spotkań Vivian proponuje lekturę „Pięćdziesięciu twarzy Greya”.I, jak sugeruje scenarzysta, odżywiają tęsknoty za seksem. Każda z nich jest już w tym wieku, że jak by się mogło wydawać, ten etap życia mają już zdecydowanie za sobą. Nic bardziej błędnego. Nie istnieje nic takiego, jak piszą specjaliści, jak erotyczna emerytura. Utrzymywanie kontaktów seksualnych w podeszłym wieku daje masę korzyści. Ma nie tylko działanie wspomagające zdrowie, które pozwala na dłużej zachować ogólną aktywność i opóźniać procesy starzenia, ale wpływa zasadniczo również na zdrowie seksualne, które jest stanem zarówno fizycznego, społecznego, jak i emocjonalnego samopoczucia. Daje satysfakcję, spełnienie, przynależność, napędza do działania, a to wszystko poprzez podtrzymywanie wzajemnej atrakcyjności i bliskości. I tak dalej i tak dalej. Temat można rozwijać w bardzo wielu aspektach, ale wróćmy do filmu. Poszłam, ponieważ chciałam zobaczyć, jak sobie można poradzić z dość skomplikowanym tematem, z jego niełatwą estetyką idt.

I wyszłam bardzo rozczarowana. Film jest kiepski. Scenariusz żenujący. I tak sobie myślę, jak można było nie wykorzystać potencjału tak świetnych aktorów, podejrzewam, że i znacznej kasy przeznaczonej na zrobienie filmu. O wielu scenach, jak i o podstawowym pomyśle chciałabym zapomnieć. Szkoda tego wszystkiego. Być może moje poczucie humoru nie nadążało za tym, co zaproponowali twórcy filmu.

A może ktoś w Krakowie zrobi króciutki festiwal filmów zajmujących się seksualnością seniorów, ich życiem na emeryturze w kontekście samotności, utraty atrakcyjności, przemijania. Nie od razu taka Kamasutra dla seniorów – ale łaskawsze potraktowanie tematu.

Kiedyś widziałam hiszpański film „Życie zaczyna się dzisiaj” o niżej poruszanym temacie. I jakoś bardziej mnie bawił.

Jeśli chcecie zobaczyć w jakiej kondycji są dawne, wspaniałe aktorki (one są na pierwszym planie) – to idźcie. Jeśli macie inne, ciekawsze zajęcia – to możecie Państwo odpuścić. Tylko, na Boga, nie zamieniajcie tego czasu na obsługę wnuków!! Wtedy jednak wybierzcie film.

 

Nic bardziej błędnego. Nie istnieje nic takiego, jak erotyczna emerytura, bo kobietą i mężczyzną jesteśmy do samego końca.

http://www.poradnikzdrowie.pl/seks/sztuka-kochania/dojrzaly-seks-co-robic-zeby-uprawiac-udany-seks-w-starszym-wieku_33706.html

Nic bardziej błędnego. Nie istnieje nic takiego, jak erotyczna emerytura, bo kobietą i mężczyzną jesteśmy do samego końca. Ponadto seks w starszym wieku poprawia zdrowie. W dojrzałym seksie mogą jednak przeszkodzić problemy związane z menopauzą, andropauzą i przebytymi chorobami.

http://www.poradnikzdrowie.pl/seks/sztuka-kochania/dojrzaly-seks-co-robic-zeby-uprawiac-udany-seks-w-starszym-wieku_33706.html

Nic bardziej błędnego. Nie istnieje nic takiego, jak erotyczna emerytura, bo kobietą i mężczyzną jesteśmy do samego końca. Ponadto seks w starszym wieku poprawia zdrowie. W dojrzałym seksie mogą jednak przeszkodzić problemy związane z menopauzą, andropauzą i przebytymi chorobami.

http://www.poradnikzdrowie.pl/seks/sztuka-kochania/dojrzaly-seks-co-robic-zeby-uprawiac-udany-seks-w-starszym-wieku_33706.html

Nic bardziej błędnego. Nie istnieje nic takiego, jak erotyczna emerytura, bo kobietą i mężczyzną jesteśmy do samego końca. Ponadto seks w starszym wieku poprawia zdrowie. W dojrzałym seksie mogą jednak przeszkodzić problemy związane z menopauzą, andropauzą i przebytymi chorobami.

http://www.poradnikzdrowie.pl/seks/sztuka-kochania/dojrzaly-seks-co-robic-zeby-uprawiac-udany-seks-w-starszym-wieku_33706.html

Nic bardziej błędnego. Nie istnieje nic takiego, jak erotyczna emerytura, bo kobietą i mężczyzną jesteśmy do samego końca. Ponadto seks w starszym wieku poprawia zdrowie. W dojrzałym seksie mogą jednak przeszkodzić problemy związane z menopauzą, andropauzą i przebytymi chorobami.

http://www.poradnikzdrowie.pl/seks/sztuka-kochania/dojrzaly-seks-co-robic-zeby-uprawiac-udany-seks-w-starszym-wieku_33706.html

Dzień sąsiada.

Podrzucam mój tekst z 2013 roku :

ImgWNiniejszy tekst będzie potwierdzeniem tezy, że podróże kształcą. Wróciłam jakiś czas  temu z parodniowej wyprawy. Mieszkałam w niewielkiej miejscowości pod Paryżem. We wtorek 28 maja cała miejscowość, w której, tak jak w tym czasie w Polsce padał deszcz, zamieniła się w dość dziwne miejsce.

Na wielu ulicach pojawiły się stoły pod parasolami, a ruch został zatrzymany. W wielu ogrodach też zaczęły się osobliwe przygotowania. Oczywiście zapytałam, co one oznaczają. Okazało się, że miejscowość przygotowuje się do Dnia Sąsiada. Znajomi Francuzi byli zdziwieni, że nie znam takiego wydarzenia i że w Polsce koniec maja nie staje się czasem umacniania kontaktów sąsiedzkich. Po powrocie zaczęłam sprawdzać, jak to wygląda, gdzie się zaczęło i na czym polega. Sprawa wydała mi się interesująca przede wszystkim ze względu na możliwość podjęcia dialogu sąsiedzkiego, zacieśnienia więzi, ale także i poprawienia sytuacji związanej z bezpieczeństwem mieszkańców.

Święto, jak doczytałam, obchodzone jest od 2000 r. w ostatni wtorek maja. Dzień Sąsiada ustanowiony został z inicjatywy Europejskiej Federacji dla Lokalnej Solidarności. W całej Europie osłabiają się więzi społeczne, a rosnący indywidualizm prowadzi do coraz częstszego wycofywania się ludzi z życia lokalnego. Dlatego warto, jak napisano w uzasadnieniu ustanowienia dnia, przynajmniej raz w roku zintegrować się z sąsiadami, zwłaszcza z tymi, których widujemy od lat, a nie mieliśmy okazji poznać ich bliżej.

Dzień Sąsiada ma na celu zjednoczenie się w tym codziennym, lokalnym aspekcie. Ciekawe jest to, że w polskich wsiach jeszcze w pierwszej połowie XX w. panował obyczaj tak zwanej „tłoki” (czy też „tłoka”; zbiegowiska), czyli po prostu sąsiedzkiej pomocy. Był to stary słowiański zwyczaj. Cechował się sąsiedzką wzajemnością i prawdziwie ludzką uczynnością. Polegał na bezpłatnej pomocy, niesionej przez ludzi osobie, która odwdzięczała się za to obiadem lub kolacją dla „tłoczników”, a także gotowością służenia im wzajemnie, gdy ktoś potem potrzebował „tłoki”. Na zaproszenie pojawiali się  wszyscy ze wsi. Samotne, chore osoby mogły zawsze liczyć na taką pomoc. Nie wypadało się uchylać od „tłoki” ani brać za udział w niej zapłaty.

Na Mazowszu i Podlasiu istniały obowiązkowe „tłoki” do roku 1846. Jeśli ktoś sam nie mógł wykonać jakiejś pracy, solidarnie pomagała mu cała wieś. Towarzyszył temu swoisty rytuał, łącznie z poczęstunkiem muzyką i tańcami.

Zaskakujące jest to, że ta idea odrodziła się w Paryżu w 1999 r. (akcja „Dzielnice bez obojętności”), a ostatnio staje się coraz bardziej popularna w Europie. Raz w roku zachęca się mieszkańców wsi i miast do spotkań z sąsiadami po to, by spokojnie porozmawiać i lepiej się poznać.

Dzień jest obchodzony w ponad 30 krajach europejskich, a także w Kanadzie. Jest to największe święto społeczności lokalnych w Europie, objęte patronatem Komisji Europejskiej i wspierane przez Komitet Regionów. W 2008 r. Dzień Sąsiada został włączony w obchody Europejskiego Roku Dialogu Międzykulturowego.

W 2007 r. w obchodach uczestniczyło już 7 mln ludzi z ponad 700 miast i organizacji z 28 krajów, a w 2008 – 8 mln ludzi z 800 miast i organizacji całej Europy.

Od 2007 r. w obchodach uczestniczy też kilkanaście miast z Polski, m.in.: Gdańsk, Katowice, Łódź, Poznań, Warszawa, Wisła i Wrocław.

Także w tym roku w Warszawie odbyły się Dni Sąsiada. Już po raz czwarty. W całym mieście świętowało ponad 30 sąsiedztw, które ze względów pogodowych zmuszone były zrezygnować z plenerowych form aktywności, stawiając na kameralne spotkanie w bibliotece, świetlicy, klubie sąsiedzkim lub w innej przyjaznej i otwartej na sąsiadów przestrzeni.

Chciałabym, aby w przyszłym roku do miast obchodzących Dni Sąsiada włączył się też Kraków. Urząd i Rada Miasta czy też rady dzielnic mogą pomóc w organizacji obchodów, a nawet je zainicjować, ale potrzebna jest inicjatywa mieszkańców, organizacji pozarządowych, które w Krakowie stają się coraz bardziej aktywne. Ja deklaruję pomoc wszystkim, którzy będą jej potrzebowali. W przyszłym roku na pewno sama przekonam moich sąsiadów, aby zebrali się w majowy wieczór. Warto, abyśmy się lepiej poznali, ponieważ, jak kiedyś śpiewał zespół Alibabki:

Jak dobrze mieć sąsiada, jak dobrze mieć sąsiada!
On wiosną się uśmiechnie, jesienią zagada,
a zimą ci pomoże przy węglu i przy koksie
i sama nie wiesz, kiedy ułoży wam rok się.

Gdy furę zmartwień, kłopotów masz huk
do drzwi sąsiada zapukaj puk, puk.
gdy spotkasz wrogów na drodze swej tłum,
do drzwi sąsiada zapukaj bum, bum.

Pożyczy ci zapałki, pół masła, kilo soli,
wysłucha twoich zwierzeń, choć głowa go boli,
a zimą ci pomoże przy węglu i przy koksie
i sama nie wiesz, kiedy ułoży wam rok się.

Jak dobrze mieć sąsiada, jak dobrze mieć sąsiada!
On wiosną się uśmiechnie, jesienią zagada,
pomoże ci w rachunkach, pobawi się chmurami,
choć tęskni za tą panią, co pachnie fiołkami.
(słowa: Agnieszka Osiecka)

Gospodarka będzie zależna od kobiet. 1

C1motoryzacji151Świat się zmienia. I niestety, czy tego chcemy, czy nie coraz kobiet decyduje o kierunku rozwoju gospodarki. Zwiększa się udział kobiet na rynku pracy.

Kryzys gospodarczy na świecie pokazał, że ryzykowne zachowania, które były powodowane przez zarządy wielkich przedsiębiorstwa, jak i banków – zarządzanych, co by nie powiedzieć przez męską część społeczeństwa  nie są najwłaściwsze w ciężkich czasach. Tym bardziej, że badania przeprowadzone w 40 krajach na świecie pokazały, że to kobiety decydują o zakupie 91 proc. domów. To one decydują o 80 proc. wszystkich zakupów, które trafiają do tych domów. To dla nich przygotowywane są, zatem kampanie reklamowe, projektowane towary luksusowe. To o zadowolenie kobiet walczą producenci, bo widzą, że ich satysfakcja staje się najważniejszą reklamą produktów.

Tina Fordham, szefowa globalnych analiz politycznych Citigroup twierdzi, że  ciągu następnej dekady wpływ kobiet na globalną gospodarkę będzie coraz większy. Citigroup w raporcie „Kobiety w gospodarce” („Women in the Economy II”) podkreśla, że nadal istnieje szereg czynników wykluczających kobiety z rynku pracy lub utrudniających odnalezienie się na nim. Zlikwidowanie tych problemów i zrównanie warunków kobiet i mężczyzn na rynku pracy może doprowadzić do co najmniej 6-procentowego wzrostu PKB w krajach rozwiniętych w ciągu najbliższych dekad. W krajach rozwijających się potencjał ten zaś jest jeszcze większy – nawet do 20-proc. wzrostu.

Co jest ważne podkreślenia   nie ma kraju na świecie, w którym kobiety zarabiałyby więcej, niż mężczyźni. Problem ten dotyczy również Polski, w której płace kobiet i mężczyzn, przynajmniej w teorii Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (ang. Organisation for Economic Co-operation and Development –OECD), mają zrównać się w 2021 roku. Na przykład w bankowości różnice w pensjach wynoszą nawet 36% na korzyść mężczyzn. Według wyżej przywołanego raportu  jesteśmy jednym z krajów, które w ostatnich latach dokonały największego skoku w rankingu analizującym sytuację kobiet na rynku pracy. Nie przekłada się to jednak na ogólne równouprawnienie – według Europejskiego Instytutu ds. Równości Kobiet i Mężczyzn Polska radzi sobie pod tym względem „stosunkowo słabo”.

Mężczyźni w Polsce zarabiają, jak dowiadujemy się z raportu Głównego Urzędu Statystycznego, średnio o 734,50 zł więcej niż kobiety (październik 2017 roku), a  przeciętne wynagrodzenie mężczyzn było o 18,5 proc wyższe od przeciętnego wynagrodzenia kobiet.

W naszym kraju nierówności w sytuacji zawodowej kobiet są wciąż duże, chociaż  na tle innych państw wcale nie wypadamy najgorzej. Według sporządzonego przez The Economist „Indeksu szklanego sufitu” na 26 wysoko rozwiniętych społecznie państw zajmujemy dziewiąte miejsce pod względem sytuacji zawodowej kobiet. Indeks ten bierze pod uwagę pięć wskaźników: porównywana jest liczba kobiet i mężczyzn z wyższym wykształceniem, proporcje płci na rynku pracy, różnice w zarobkach, proporcje płci na najwyższych stanowiskach i koszty opieki nad dzieckiem. Najmniejsze dysproporcje odnotowano w Nowej Zelandii oraz Norwegii i Szwecji. Polsce udało się jednak w tym względzie wyprzedzić chociażby Danię.

Przykładem bardzo pozytywnym może być rząd Wielkiej Brytanii. Pani premier  Theresa May świetnie sobie radzi z problemem zrównania płac mężczyzn i kobiet wykonujących tę samą pracę.  Zjednoczone Królestwo to jeden z pierwszych krajów, które każą dużym przedsiębiorstwom publikować dane pokazujące różnice w zarobkach kobiet i mężczyzn. Brytyjska premier nazywa problem „palącą niesprawiedliwością” i podkreśla, że zmagania z nim są priorytetem jej rządu. Chodzi nie tylko o politykę równościową, ale przede wszystkim aspekt pragmatyczny: polepszenie udziału kobiet w rynku pracy może dać gospodarce 150 mld funtów (ok. 720 mld złotych) do 2025 r. Brytyjska minister do spraw równego traktowania  Amber Rudd podkreśla, że Wielką Brytanię nie stać na to, aby ignorować takie sumy.

W Polsce wciąż brakuje żłobków i przedszkoli i w zasadzie nie istnieje program zachęcający kobiety do podejmowania pracy zarobkowej. Nie ma projektów podkreślających potrzebę kobiet w samorządowości, polityce, w wielkich korporacjach. W poprzednich latach na problem zwracał uwagę m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich i Najwyższa Izba Kontroli. Budowany jest raczej program odwrotny, proponujący pozostawanie kobiet w domach. Jeśli pominąć nawet i to, że wstrzymywane są kariery zawodowe kobiet, że będą coraz większe trudności w ich powrotach do pracy zawodowej (po usamodzielnieniu dzieci) – trudno zrozumieć lekceważący stosunek do finansowego aspektu funkcjonowania na rynku pracy kobiet. Wielka Brytania, jak i pozostałe kraje europejskie twierdzą, że nie stać ich na to, aby bagatelizować udział kobiet dający gospodarce konkretny wymiar finansowy. W Polsce, jak do tej pory, o tym aspekcie nawet się nie wspomina.

 

Konferencja "Otwarty Kraków"

Wczoraj na sali Rady Miasta Krakowa gościliśmy prawie 200 osób, które przyszły na konferencję Otwarty Kraków”.

Nie można udawać, że nie widzimy ogromnej ilości cudzoziemców, którzy przyjeżdżają do Krakowa, aby tutaj zamieszkać i pracować. Jak powiedział konsul Ukrainy – w Krakowie jest ponad 70 tysięcy Ukraińców. Z nich 90% ma zgodę na pracę i przebywa u nas legalnie. Przyjeżdżają całymi rodzinami. Potrzebują szkół dla swoich dzieci. Oczywiście nie tylko są to Ukraińcy, ale także i inni. Wczoraj dowiedzieliśmy się od dyrektorów szkól, że mają dzieci z Portugalii, Brazylii, Afganistanu.

Różnorodność jest. Powstaje pytanie, czy miasto jest przygotowane na wsparcie osób, a w tym przede wszystkim dzieci, które zaczynają żyć w Krakowie. Przybywający oferują nam pracę, kompetencje  (przyjeżdżać zaczynają ukraińscy lekarze i pielęgniarki, których brakuje na krakowskim rynku pracy) i chcą edukować tutaj swoje potomstwo.  Problemów jest niestety wiele: rodzice pracują, a dzieci nie mają biegłości językowej na tyle, aby bez przeszkód móc wskoczyć w trwającą polską edukację. Rodzice nie mają także możliwości wspierania dzieci w ich rozwoju.

Wczoraj pokazano, ile pracy trzeba włożyć w to, aby wesprzeć rodziny, które przyjechały do Krakowa na krócej lub dłużej. Są to przecież także rzesze menadżerów w wielu przedsiębiorstwach, kucharzy, pielęgniarek, lekarzy, stolarzy etc. Oni dają nam swoją pracę – my powinniśmy zastanowić się, jak im pomóc.

Raport po konferencji powstanie i zostanie opublikowany.

 

Wydarzenia wyborcze w Krakowie.

52db5d5a60f7b_osize969x565q71h5431fa

No i stało się. Prezydent JM, po budowaniu napięcia,  zdecydował się na kandydowanie. Myślę, a tylko taką mam możliwość (jedynie własnych podejrzeń, ponieważ nie jestem częstą bywalczynią prezydenckiego gabinetu), że do końca nie miał pomysłu na rozwiązanie sprawy. Decyzja być może była i zaskoczeniem dla żony prezydenta 😉  Być może nie wiedzieli o niej jego radni z klubu Przyjazny Kraków, ponieważ co najmniej dwóch z nich kokietowało w ostatnim czasie swoim zachowaniem PiS.

Prezydentowi nie przyszło do głowy (a może bał się okazać słabość i przemijanie) wskazywać od co najmniej dwóch lat (sic!!) swojego następcę. Zrobił taki manewr prezydent Katowic Uszok  i wszyscy wiedzieli, że jak ustąpi – to będzie, bez większych zmian, kontynuował to Krupa, który został prezydentem. Takim zabiegiem posłużył się i Staszek Kracik w Niepołomicach – wiedzieli ludzie, że jego zausznikiem jest Ptak etc, etc. Odchodzące lwy wskazują następców w stadzie. A tego nie zrobił prezydent JM. I to był gigantyczny błąd. Kiedy zaczął, pomimo swojej świadomości o wiecznym trwaniu i nieśmiertelności – robić to teraz – okazało się (być może na podstawie robionych ankietach, chociaż każdy to przecież wie), że wskazany teraz (!!) następca ma minimalne szanse na przejęcie prezydentury. Tak więc teraz czeka prezydenta JM ciężka praca przekonywania Krakowian do swojego następcy. Może wystarczy dwa lata? Wtedy prezydent ogłosi swoje odejście i odbędą się powtórne wybory.

Nie wiem, czy na to zdecyduje się Władek Kosiniak-Kamysz (jak chciałby prezydent JM).  Ma on wciąż w tyle głowy to, że jak Krakowianie nie podejmą takiej decyzji to stracić może dużo. Doświadczony w boju politycznym lekarz. Może pojawi się w umyśle prezydenta ktoś inny (a umysł ów to jak „czarna skrzynka”), kto znałby samorząd. Chociaż i to, jak na dzisiaj, jest niekonieczne, ponieważ dwa lata  jest czasem dość długim na zdobycie takiej wiedzy.

Zgadzam się, że potrzebna jest zmiana (zawsze byłam i jestem zwolenniczką kadencyjności władz), ale w ostrej walce o władzę drugiego miasta w Polsce przejęcie przez kogokolwiek prezydentury, kto nie ma zielonego pojęcia o funkcjonowaniu samorządu jest dramatem.  Najpierw trzeba byłoby usunąć zwolenników i protegowanych prezydenta JM i starą kadrę (rok, dwa lata, lub krócej, ale nie ma zbyt wielu, którzy mogliby przejąć funkcje w urzędzie), potem odtworzenie nowej kadry (a ławeczka króciutka). Szkoda miasta.

Jestem zwolenniczką kompetencji, a nie politycznego zamachu stanu. Być może wynika to z mojej przeszłości przedsiębiorcy. Wiem, że bez kompetencji – zamiar budowania czegokolwiek nie może się udać. A miasto, ze swoim ponad pięcio miliardowym budżetem jest , wbrew pozorom, niełatwe do ogarnięcia.

A w historii zdarzają się i cuda (chociaż rzadko). Czekamy na ciąg dalszy 🙂