Park Kulturowy na Rynku Głównym w Krakowie ma się zmienić. Zapowiadana jest kontynuacja programu. Wtedy, kiedy przygotowywano się do wprowadzenia Parku Kulturowego pilnowałam, aby wypowiadały się odnośnie proponowanych zmian środowiska związane z przedsiębiorczością. Urzędnicy uzyskali opinię członków Izby Przemysłowo-Handlowej i krakowskich kupców. Teraz będę także pilnowała, aby każdy (sic!!) pomysł urzędniczy był dokładnie skonsultowany przez wyżej wymienione środowiska. Dlaczego to dla mnie tak ważne? Ano dlatego, że wciąż wydaje mi się, że wśród krakowskich urzędników jest prowadzony tajny konkurs na utrudnianie życia przedsiębiorcom. Być może jest tak, że który z nich wymyśli bardziej absurdalny pomysł, ten dostanie nagrodę. Oczywiście powołują się urzędnicy na potrzeby mieszkańców i turystów, a ponieważ w Polsce świadomość ekonomiczna jest prawie żadna, więc i może tak jest, że wszyscy zgodnym chórem chcieliby mieć wszystko dzięki … mannie z nieba. Jeśli chcemy mieć bezpłatną komunikację publiczną (nie znoszę pojęcia „darmową” – ponieważ jest to fałszowanie rzeczywistości; niczego nie ma „za darmo”, ktoś musi zapłacić); smocze skwery, bezpłatne koncerty dla dzieci i seniorów etc, etc, to ktoś musi zapłacić. Płacą podatnicy. Im lepiej zarabiają – tym więcej płacą. Inwestycje w mieście odbywają się dzięki podatkom. Tak więc, jeśli na przykład zmniejszymy powierzchnię letnich, kawiarnianych ogródków – to zyskamy większą przestrzeń spacerową, ale restauratorzy mniej zarobią, mniej zapłacą podatków – i będzie mniej placów zabaw dla dzieci. Wydaje się, że jest to dość proste i logiczne.
Jakiś czas temu zorganizowałam w urzędzie miasta, w sali obrad rady miasta spotkanie urzędników z krakowskimi restauratorami mającymi firmy na Rynku Głównym. Przyszło ich nie tylu, na ilu liczyłam. Na początku spotkania były przedstawiane przede wszystkim wzajemne, głośno artykułowane pretensje, pokazywane problemy, ale w pewnym momencie podsuwane też były propozycje rozwiązań. Miałam nadzieję, że te spotkania staną się tradycją i będą organizowane w miarę regularnie. Niestety tak się nie stało. Urzędnicy nie chcą dialogu, a przedsiębiorcy to wiedzą. Pozostaje więc droga restrykcji. Łatwiej wyprodukować uchwałę, w której się zakazuje, nakazuje, wyznacza kary. Trudniej się buduje dialog. A ja w dialog wierzę. Dlatego też nie będę starła się przytakiwać kolejnym pomysłom urzędników. Przekona mnie do nich jak najszerzej wyrażona zgoda krakowskich przedsiębiorców. To ich dotyczy i ich trzeba przekonać. Dialog to zrozumienie i ustępstwa.
Ktoś napisał pod projektem nowelizacji koncepcji Parku Kulturowego : „jeśli ludzie nie widzą potrzeby estetyzowania miasta, to trzeba wziąć ich za łeb i to wprowadzić”. Dziwna jest ta nasza świadomość tego, z czego powstaje dobrobyt miasta i państwa. To po pierwsze, a po drugie: dlaczego ma „estetyzacja miasta” być projektem paru osób, które „widzą i wiedzą lepiej”. Konsultacje, negocjacje, szacunek dla drugiej strony. I rozmowy, uzgodnienia. Kto tego nie zrozumie – nie stworzy wspólnej przestrzeni funkcjonującej w dobry sposób.