Zawsze, lub prawie zawsze jest tak, że dyżurnym problemem zastępczym jest aborcja, zakazy z nią związane etc. Kiedy coś się dzieje i ktoś chce przykryć temat, to zaczyna się jazda z aborcją. Nie jest to pomysł PiSu, ale był wykorzystywany, o ile pamiętam, dość często. Jednak po raz pierwszy kobiety powiedziały „nie”, mamy dość, nie chcemy, aby za sprawą problemów najbliższych kobietom właśnie i bardzo, bardzo trudnych, ktoś załatwiał swoje sprawy.
Byłam na wszystkich spotkaniach i oczywiście na Czarnym Marszu. Nie pomyślałam nawet, że kiedykolwiek przyjdzie mi znów strajkować w sprawie obrony ludzkiej godności i wolności. Jestem z pokolenia solidarnościowego i swoje strajki, jak mi się wydawało, już zaliczyłam. A tu znów, wobec zamachu na wolność – wypadało stanąć w szeregu. I Szanowni Państwo, były to szeregi dość specyficzne. W Krakowie, jak przeczytałam, w Czarnym Marszu wzięło udział ponad 20 tysięcy ludzi. W przeważającej ilości były to młode kobiety. Wiele z nich było z dziećmi, a zapewne bardzo wiele ma dzieci. I tak naprawdę, co wszędzie podkreślam, nie był to marsz popierający aborcję. Ja sama nie jestem zwolenniczką aborcji. Był to marsz za edukacją, za wolnością wyboru i przeciw wykorzystywaniu aborcji, jako tematu zastępczego. Głos był mocny. Może kogoś to nauczy, aby nie wykorzystywać kobiet i ich spraw do tuszowania innych problemów, które ma państwo. Dajmy spokój.
I szlag mnie trafia (przepraszam), jak facet przed urzędem powiedział mi, że jest przeciwny marszowi, bo „nawet dziecko z gwałtu trzeba urodzić, ponieważ nie wolno zabić”. A potem dodał „moja żona tez tak myśli i na pewno by takie dziecko urodziła”. I to jest różnica, jak mniemam, pomiędzy teorią i praktyką. A praktyka, oby nie spotkała żony w/w członka PO, mogła by wykazać zupełnie rożne postawy i zachowania i być zaskakująca dla wszystkich.
A TVP 1 wieczorem nadała film o eugenice. Czytaj: manipulacji ciąg dalszy.