Referendum krakowskie i dwóch zwycięzców.

7374486

No i mamy kolejne wydarzenie w Krakowie. Dzisiaj ogłoszono, że referendum w sprawie odwołania prezydenta Jacka Majchrowskiego się nie odbędzie, ponieważ nie zebrano odpowiedniej ilości podpisów. Uważam, że obaj panowie Jacek Majchrowski i Łukasz Gibała są zwycięzcami. Tak myślę, a  dowód wniosku podsyłam Państwu. Po pierwsze pierwszy z panów: Jacek Majchrowski: Światowe Dni Młodzieży ugruntowały działalność prezydenta. Jeśli referendum by się odbyło, zapewne mieszkańcy Krakowa, którzy bardzo dobrze ocenili przebieg i organizację  ŚDM – zapewne  mieliby w pamięci wydarzenie (bo przecież byłby to październik, a więc jeszcze pamięć by trwała). Tak więc odwołanie by się nie powiodło. Teraz dlaczego drugi z panów także, w moim mniemaniu, jest zwycięzcą: referendum się nie odbędzie, ale (i taka zapewne będzie oficjalnie przedstawiana wersja) tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś podał nieprawdziwe swoje dane, albo zbierający podpisy byli nieuczciwi. Nie mieszkańcy się wypowiedzieli, nie było głosu krakowian, ale nieuczciwość jakiejś grupy. Gorzej zapewne byłoby, kiedy by się okazało, że sromotnie przepadła koncepcja odwołania panującego prezydenta. Tak to widzę i zapewne Łukasz Gibała, o ile posiada środki finansowe nie zaprzestanie, w ciągu dwóch lat, kąsania urzędu prezydenta. I myślę sobie, że i dobrze. Władza powinna podlegać nieustającej kontroli. Nie czynią tego radni, ponieważ, a pisałam już wielokrotnie – jakiekolwiek działania radnych są uzależnione od urzędników (bo to oni dysponują kasą), więc kontrola urzędu jest niemożliwa. Z drugiej strony kontrola działalności radnych miasta i dzielnic też może przynieść jedynie korzyść. Środowisko organizacji pozarządowych, które mogłoby sprawować kontrolę nad urzędnikami i radą – jest w Krakowie słabe. I kontrola w zasadzie nie istnieje. Zresztą ich niby-kontrola też jest pozorna, ponieważ mogą funkcjonować dzięki programom i aplikacjom, które składają do urzędników. Więc wniosek jest oczywisty.

Łukasz Gibała startując za dwa lata na prezydenta miasta nie będzie miał za sobą przegranego referendum. Wciąż będzie mógł twierdzić, że wygrałby, ale niedokładność zebranych podpisów przekreśliła bezpośrednią konfrontację.

Równie dobrze mogłabym napisać, że obaj panowie są przegranymi: pierwszy, ponieważ jednak parę tysięcy ludzi w Krakowie jest gotowych na referendum i domagają się zmiany, drugi, ponieważ … przegrał, już na etapie wstępnym.

Co mogłoby być panaceum na obecną i przyszłe sytuacje? Jak powtarzał Kato Starszy: „Ceterum censeo Carthaginem delendam esse”.

Tą Kartaginą w moim umyśle nieustająco i wciąż jest kadencyjność władz. Nie będę powtarzała argumentów i dobrych przykładów (władze uniwersyteckie, władze w korporacjach etc, etc). Kadencyjność władz wszelkich: od samorządowych, po centralne. Pytanie: kto to zrobi, przecież nikt nie podetnie gałęzi, na której siedzi (a siedzi na przykład od dwudziestu paru lat). W zasadzie, przepraszam Państwa,  przecież to jest pytanie retoryczne.

Autor

jantos

Moje życie zawodowe jest z pracą ze studentami. Ukończyłam dwa fakultety, ale już pod koniec drugiego rozpoczęłam pracę na uczelni (najpierw na AGH, potem przez 40 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim). Ale także przez 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą, byłam członkiem prezydium Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie ; przez 22 lata byłam radną Krakowa (wiceprzewodniczącą Rady Miasta, a potem przez dwie kadencje przewodnicząca Komisji Kultury)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *