Po pierwsze przepraszam za tak długie zaniedbywanie bloga, ale niestety mam olbrzymią masę pracy. Zaczyna się porządkowanie edukacji w Krakowie i to dla mnie znaczy wiele zajęć. Myślę, że znów wrócę do regularnych zapisów blogowych. Dzisiaj o deregulacji. Na sesji Rady Miasta udało nam się wyhamować rezolucję w sprawie „obrony” zawodu przewodnika miejskiego z listy deregulacyjnej. Przewodnicy na sali byli, a wcześniej dość znacznie lobbowali poszczególnych radnych. Rezolucję napisali i podpisali ci mniej odporni psychicznie. Nie wytrzymali presji.
W Polsce, jak zapewne Państwo wiecie jest 380 zawodów, do których dostępu bronią egzaminy, licencje, ba – nawet wymyślone niedawno specjalizacje na uczelniach. W Niemczech takich zawodów jest ponad 150. Różnica widoczna. Jak to się dzieje, że Niemcy się nie rozpadły, że nie leżą i błagają o regulację , aby przetrwać. Ba, raczej leżą te kraje, w których regulacje mają się dobrze.
Wszelkiego rodzaju ukłądy koncesyjne, działania korporacyjne etc. są przeciwieństwem demokracji. I jak oczywiście wiemy, obrona deregulacji polega przede wszystkim innym na bronieniu dostępu do zawodów tych, którzy znaleźli się w środku. To tak jak z habiltacjami. Sa tacy, którzy powołują się na przykłady USA czy Kanady, gdzie hablitacji nie ma – wtedy mówią o poziomie innowacyjności gospodarki USA, o jeje powiązaniach z nauką etc, do czasu, kiedy sami nie wyduszą z siebie habilitacji. I wtedy przechodzą w swoim myśleniu na system niemiecki, gdzie owe hablitacje są : wtedy to mówią, jak ważne jest sprawdzenie przydatności naukowej człowieka poprzez habilitację. W każdym zawodzie moglibyśmy zaobserwować tego rodzaju „zmianę koncepcji”. Cała rzecz polega na tym, że o przynależności do zawodu ma decydować papier, a nie pasja, talent, umiejętności. Zastanawiające jest na przykład to, że najwybitniejsi dziennikarze polscy … nie mają ukończonych studiów dziennikarskich.
W jednym wypadku jestem za wprowadzeniem regulacji i nie rozumiem, dlaczego do tej pory tego nie zauażono i nie wprowadzono. POWINO BYĆ objęte zasadą regularcji pełnienie funkcji radnego, posła a może i ministra. Wcześniej winny być egzaminy sprawdzające inteligencję (także i tę zwaną emocjonalną), umiejętności, talent współpracy etc. Przecież to z racji pracy (tudzież jej braku) radnego, posła czy ministra wynikają najistotniejsze sprawy dla Polski i naturalnie Krakowa. Cóż zmieni regulacja, czy deregulacja przewodnika miejskiego? Nie dramatyzujmy. Ale za to ileż uczynić może złego wybór nie mającego zielonego pojęcia o zarządzaniu, o kiepskiej moralnośći (albo jej braku) – radnego, posła, ministra. Proponuję więc zderegulowanie 150 zawodów i wprowadzenie trzech (dotyczących osób, o których wspomniałam wyżej).
Życzę miłej końcówki Świąt.:)