Wiele można pisać po każdej Radzie Miasta. Ale to było przedwczoraj, a ja jutro skoro świt lecę do Madrytu, a potem do Sewilli i BARDZO SIĘ CIESZĘ. Do zobaczyska.
Miesiąc: kwiecień 2011
Hala widowiskowo-sportowa w Krakowie
Halę w Czyżynach wybuduje konsorcjum, którego liderem jest Mostostal Warszawa. Obiekt na około 15 tysięcy miejsc siedzących będzie kosztował ponad 363 mln zł, a jego budowa ma potrwać 30 miesięcy. Kredytować inwestycję ma PKO BP.
Kraków staje się miastem paru stadionów. Teraz pora na halę widowiskowo-sportową. Jakoś mój entuzjazm związany z tym kierunkiem rozwoju Krakowa jest ograniczony.
Muzeum koki w La paz
W 1997 roku w La Paz powstało Muzeum Koki. Jej założyciel twierdzi, że koka jest w Boliwii nieodłączną częścią życia, podobnie jak każdy inny artykuł spożywczy. Koka, z której liści w 1860 roku uzyskano kokainę, jest uprawiana od 4200 lat. Za czasów Karola V zabroniono żucia liści koki, ale ponieważ to zmniejszyło wydobycie w kopalniach -wrócono do serwowania liści koki, ponieważ zmniejszało to apetyt Indiani i zwiększało intensywność w pracy. Filip II w 1573 roku ponownie zezwolił na używanie koki, zastrzegając, że jej sprzedaż powinna być ograniczona do terenów górniczych. W XX wieku wprowadzono ograniczenia rozpowszechniania koki w USA, gdzie w 1914 roku uchwalono tzw.ustawę Harrisona zakazującą pozamedycznego stosowania kokainy. W tym samym czasie w Boliwii rozwinął się ruch cocaleros, drobnych rolników uprawiających kokę. Ich przywódca, Evo Morales został prezydentem Boliwii i doprowadził do zapisania w boliwijskiej konstytucji twierdzenia, że liść koki jest częścią kulturowego dziedzictwa tego kraju. Rozpoczął też międzynarodową kampanię na rzecz jego legalizacji (pod hasłem „Liść koki to nie kokaina”). Założyciel Muzeum Koki twierdzi, że w niedługim czasie dojdzie w Boliwii do industrializacji kokainy. Boliwia stanie się zagłębiem kokainy. No cóż, można snuć dalsze wizje apokalipsy świata. I powstaje mnóstwo pytań tak często powtarzanych, czy legalizacja narkotyków jest drogą do wykluczenia podziemia handlarzy narkotyków, etc. etc
Stypendia dla ubogich a nie najlepszych
No i proszę, doczekałam czasów, kiedy wróciło stare. Wchodzi ustawa określająca podział stypendiów dla studentów. I cóż my widzimy, ano to, że zostały ograniczone stypendia dla najzdolniejszych studentów kosztem tzw. stypendiów socjalnych. Nie mogę w to uwierzyć: cóż za zakłamanie: z jednej strony pani minister cały czas mówi o jakości edukacji, z drugiej zaś odbiera się stypendia najzdolniejszym i najbardziej pracowitym studentom. JESTEM PRZECIW!! Może byłby sens powiększenia puli stypendiów socjalnych, ale tylko i wyłącznie na pierwszym roku studiów potem powinny właściwie istnieć przede wszystkim stypendia naukowe. POPULIZMOWI PRECZ!!
Prawa zwierząt
Wczoraj byłam na spotkaniu dotyczącym praw zwierząt. Pretekstem miało być wydanie przez wydawnictwo WAM książki Andrew Linzey’a „Teologia zwierząt”.
Było dużo zaproszonych panelistów i nieco publiczności. Sprawa, jak można było zauważyć w niniejszym blogu, autorkę blogu, czyli mnie – interesuje. Wyszłam ze spotkania zawiedziona. Zostało ono zdominowane przez niemiłosiernie nudzącego zakonnika, który miał głos wstępny i powiedział w pewnym momencie, że tak naprawdę w świecie, który nie ma załatwionych problemów z aborcją, prawa zwierząt są wtórne (!)
To tylko było monotonne i nudnawe, ale wystąpienia egzaltowanej, damskiej części publiczności ostatecznie załatwiły temat. Sprawa zaczęła się poruszać wokół kwestii wegetarianizmu i jedzenia mięsa. Mięso, jedzenie zwierząt, sposób uboju etc. Pojawiały się pomysły, żeby w sklepach wędliniarskich nakazać pokazywanie zdjęć z uboju zwierząt. Dyskusja się rozmyła, każdy sobie pogadał i , no właśnie, czego dowiedzieliśmy się? Co można zrobić, aby było lepiej: w samorządzie, w Kościele, w państwie, w świecie?
Przypomniała mi się historia związana z „Dziejami” Herodota. Herodot opisał wydarzenie związane z królem Dariuszem. Kiedyś król wezwał Hellenów i zapytał ich, za jaka cenę byliby skłonni zjeść swoich zmarłych ojców. Wtedy Hellenowie oświadczyli, że nie uczyniliby tego za żadną cenę, ponieważ przodków swoich należy spalić na stosie. Następnie Dariusz wezwał przedstawicieli plemienia Kaliatów, którzy zjadali swoich zmarłych i zapytał ich, czy zgodziliby się, aby ich krewnych spalić na stosie. Kaliatowie zapytali króla, dlaczego zadaje im pytanie o tak barbarzyńskie praktyki i poprosili, aby zaniechał bezbożnych słów. No więc, jak to jest ze stosunkiem pomiędzy szacunkiem do zwierząt a wegetarianizmem, pomiędzy dbaniem o nie i ich zjadaniem? No cóż odpowiedź nie jest zapewne tak jednoznaczna, jaką otrzymał król Dariusz. A o potrzebach zbudowania mądrego prawa dowiedziałam się, niestety, niewiele.
Dbanie o czystość.
Nie da się uczyć ludzi czystości, kiedy nie ma koszy na śmieci. Dlatego proszę o zorganizowanie każdej wiosny akcji „1000 koszy na śmieci dla Krakowa”. I niech ta wiosna będzie pierwszą. Jeśli przeliczyć wszystkie akcje, filmy etc, namawiające ludzi do przestrzegania czystości i za pieniądze na nie przeznaczone zakupić kosze na śmieci – ręczę, że efekty byłyby lepsze.
DAJCIE LUDZIOM KOSZE, a potem mówmy im o karach za brak czystości, za brudzenie miasta. Skąd ktoś wymyślił, że karami można nauczyć czegokolwiek człowieka. Nawet tresując zwierzęta mówi się o systemie motywacji. A ludzi bez przerwy chce się karać, karać…
Tematy zastępcze
Ja niestety znów o edukacji. Tym razem w innym nieco kontekście. Dzisiejszą Komisję ds Edukacji w Radzie Miasta zdominował temat wywołany przez Gazetę Wyborczą.
O Szkole Podstawowej nr 85 w Krakowie. Na parterze podstawówki stoi „ołtarz Solidarności” (jego fragment przywędrował do szkoły z kościoła w Mistrzejowicach, gdzie w latach 80. ksiądz Kazimierz Jancarz, patron placówki, odprawiał słynne msze za ojczyznę). Na ołtarzu krzyże, świeczniki i makieta pękniętej Polski z fragmentem Tu-154. Na drugim piętrze wystawa zdjęć z katastrofy smoleńskiej: wrak prezydenckiego tupolewa, zdjęcia ofiar, trumny na lotnisku, fotografie wydarzeń z Krakowskiego Przedmieścia.
Wystawy zorganizowała radna PiS Barbara Nowak, była dyrektor szkoły, a dziś wychowawca świetlicy. Tłumaczy, że w szkole jest tak dużo „znaków tożsamości narodowej”, bo ma za cel wychowanie obywatela świadomego. Dumnego ze swoich osiągnięć.
Awantura zrobiła się bardzo duża. Zastanowiłam się, czy tego typu sprawy należą do kompetencji Komisji Edukacji. Dalej pomyślałam, że gdyby był prawdziwy bon edukacyjny – to niezadowoleni z pomysłów pani dyrektor rodzice zabraliby dzieci ze szkoły (a może w ich miejsce przyszłyby inne?). Pytań jest wiele: gdzie jest granica tzw. uczenia dzieci patriotyzmu, kto powinien być recenzentem tych pomysłów, jak daleka powinna być autonomia dyrektora palcówki w zarządzaniu (przecież zależy nam na uczeniu dyrektorów odpowiedzialności za ich szkoły), czy istotą szkoły powinna być jej apolityczność, a jeśli tak, to jaka jest granica czasowa przywoływania tego, co dzisiaj jest patriotyzmem, a co nim nie jest. Oczywiście dyskusja wśród uczestników Komisji stała się bardzo polityczna; PO przeciw PISowi i odwrotnie. Powstaje więc kolejne pytanie: czy jest cień szansy na to, aby samorządy zajęły się czymkolwiek poza polityką? Jak widać polityka dominuje wokół wszystko. WSZYSTKO. Nie ma ucieczki.
A w Krakowie ?
Konstrukcja budżetu Krakowa w 2011 roku zakłada 23 kategorie wydatków, z czego największa część została przeznaczona na: oświatę i wychowanie (25,85%), transport i łączność (19,95%), pomoc społeczną (9,86%),obsługę długu publicznego i różne rozliczenia (6,65%) oraz administrację publiczną (6,48%).
Wydatki w corocznych budżetach wykazują od 2007 roku tendencję wzrostową. Wyjątkiem jest 2010 r., kiedy to w porównaniu do roku poprzedniego wydatki spadły o ponad 2%. Stale największe wydatki generowały kategorie: oświata i edukacja (średnio 23,4%), transport i łączność (23,2%) oraz pomoc społeczna (10,4%).
Do samorządowych szkół i przedszkoli w roku szkolnym 2010/11 uczęszcza 99 368 dzieci, młodzieży i dorosłych, natomiast do szkół i przedszkoli prowadzonych przez inne organy uczęszcza 30 069 uczniów. W sumie jest to uczniów 129 437 o(130 446 w roku szkolnym 2009/10).
W roku szkolnym 2010/11 w szkołach samorządowych nauczyciele zatrudnieni są na 11 141,43 etatach (12 549 osoby), z tego 94,8% to nauczyciele o najwyższych kwalifikacjach. Najwyższy stopień awansu zawodowego – nauczyciela dyplomowanego – posiada 54,82% nauczycieli oTak więc: 99 368 dzieci i 12 549 nauczycieli!! (to jest prawie 8 uczniów na 1 nauczyciela) lub 9 uczniów (jeśli ujmiemy tylko etaty).
To liczby.
Edukacja polska w liczbach
A jeszcze o edukacji w Polsce.
Spadkowi liczby uczniów szkół podstawowych i średnich pomiędzy rokiem szkolnym 2000/2001 a 2009/2010 nie towarzyszyło zmniejszenie subwencji oświatowej, którą gminy otrzymują z budżetu państwa na pokrycie kosztów edukacji. o W tym okresie subwencja wzrosła z 19,3 mld zł w 2000 r. do 33 ,4 mld w 2009 r. Oznacza to realny wzrost wydatków o 42 proc.
Tempo awansu zawodowego polskich nauczycieli należy do najszybszych wśród krajów OECD, a rozpiętość zarobków między grupą początkującą a najwyższą – do największych wśród tych krajów. Jest tak pomimo obniżenia proporcji wynagrodzeń nauczycieli dyplomowanych do stażystów z 225 proc. do 184 proc. Początkowe wynagrodzenie nauczycieli jest niskie, co nie zachęca do niego osób o wysokich kwalifikacjach, a możliwości awansu szybko się wyczerpują.
.
CDN.
ciag dalszy edukacja..Liczebność klas
No i proszę. plajtuje następny kraj: Portugalia wystąpiła z prośbą o pozyczkę, a tutaj już w kolejce jest Hiszpania. Jednak, aby się nie rozpraszać będę kontynuowała real-opowieść o polskiej edukacji. Same fakty:
W 2008 r. przeciętna klasa w polskiej podstawówce liczyła 19 uczniów, wobec średniej 21,6 dla krajów OECD. Na poziomie edukacji średniej przeciętna klasa liczyła 24 uczniów wobec średniej 23,7 dla krajów OECD.
Przeciętna liczebność klasy w szkole podstawowej:
Wielka Brytania – 26 osób ; Irlandia- 24 osób ; USA – 24 osób; Francja – 220s0by;Niemcy – 22 osoby; Polska- 19 osób (!!)
Liczba uczniów przypadających na jednego nauczyciela w polskiej szkole należy do najniższych w krajach OECD (10,5 przy średniej 16,4). Także w gimnazjum jest ona niższa od średniej OECD (12,5 wobec 13,7). Porównanie liczby uczniów przypadających na jednego nauczyciela i przeciętnej wielkości klasy szkolnej wskazuje na skalę rezerw w szkolnictwie.
Polscy uczniowie osiągają słabe wyniki w stosunku do nakładów przeznaczanych na edukację. Mimo wydawania na edukację podstawową oraz edukację niższą średnią sum znacznie przekraczających przeciętną dla krajów OECD, nasi 15-latkowie osiągają wyniki poniżej średniej.
Jutro edukacja krakowska w liczbach.