10 lat PO

Dziesięć lat temu w hali gdańskiej Olivii 4 tysiące ludzi podpisało deklarację przystąpienia do Platformy Obywatelskiej. Mnie intensywnie namawiał na przystąpienie do PO Andrzej Olechowski. Zaimponował mi program i po raz pierwszy złamałam dane sobie słowo, że nigdy nie przystąpię do żadnej partii. Z impetem zaczęłam działać w myśl programu. Propagowałam, gdzie tylko mogłam zasady wolnorynkowości w usługach medycznych i w edukacji. Pisałam teksty o wciąż rosnącej jakości edukacji niepublicznej.  Mówiłam o podatku liniowym, o dialogu społecznym, o społeczeństwie obywatelskim, o nowym obliczu samorządu.  I w dalszym ciągu uważam, że ten sam program mnie obowiązuje. Dlatego denerwuje mnie to (na poziomie samorządów), że znajdują się w Klubie PO ludzie, którzy znaleźli się w nim nie z powodów wspólnoty poglądów, ale z jakiś innych. Dzisiaj na Radzie Miasta analizowaliśmy przejęcie przez siostry zakonne szkoły. Szkoła była w kiepskiej kondycji, nie wiadomo czy przetrwałaby dalej, groziło jej wygasnięcie. Siostry podjęły sie prowadzenia, wyrazili na to zgodę rodzice (co dla mnie jest najważniejsze!), nauczyciele, członkowie rady dzielnicy. I wtedy jedna z radnych zapytała, czy na powstanie szkoły wyrazili zgodę dyrektorzy okolicznych szkół. Pytanie znaczyło nie mniej ni więcej to, czy szkoły w sąsiedztwie wyraziły zgodę na powstanie swojej konkurencji. Jak można kogoś pytać, czy wyraża zgodę na powstanie sklepu obok własnego, już stojącego etc. Konkurencja może pomóc rodzicom, ponieważ dyrektorzy będą się musieli bardziej starać. Od poziomu ich szkół będzie zależało, czy będą mieli uczniów, czy nie. A może wyspecjalizują się i przyjmą uczniów z trudnościami w nauce (takie szkoły też są potrzebne). Tam będzie się pracowało wolniej i dokładniej. Pomysłów może być więcej. Konkurencja jest dobra, znacznie lepsza, niż sterowalnośc urzędnicza. I niestety koleżanki – nauczycielki z mojego klubu nie podjęły tematu. Stanęły po stronie związków zawodowych,  dyrektorów nie radzących sobie z konkurencją etc. Ponieważ, Szanowni Państwo, szkoły nie są dla uczniów, ale są dla miejsc pracy nauczycieli. I okazuje się, że bardzo wiele osób tak właśnie myśli. Restauracja jest nie dla konsumentów, ale przede wszytkim jest to miejsce pracy kucharzy i kelnerów, szpital jest nie dla pacjentów, ale jest to przede wszystkim miejsce pracy dla lekarzy, pielęgniarek i administracji etc. I jaka to jedność myślenia, nie mówiąc już o jedności działania. Czym się różnimy od innych?

Autor

jantos

Moje życie zawodowe jest z pracą ze studentami. Ukończyłam dwa fakultety, ale już pod koniec drugiego rozpoczęłam pracę na uczelni (najpierw na AGH, potem przez 40 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim). Ale także przez 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą, byłam członkiem prezydium Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie ; przez 22 lata byłam radną Krakowa (wiceprzewodniczącą Rady Miasta, a potem przez dwie kadencje przewodnicząca Komisji Kultury)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *