Pytanie, czy każda rewolucja, każda zmiana społeczna odbywa się według tego samego schematu staje się ostatnio wobec obchodzonych uroczystości powstania Solidarności pytaniem jak najbardziej na czasie. Niniejsze wywody chciałabym oprzeć na faktach, których byłam świadkiem w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w dniu 4 września bieżącego roku. W tym dniu odbyła się uroczysta sesja Rady Miasta poświęcona rocznicy powstania Solidarności. Zanim jednak przejdę do przypomnienia i opisu tego, co stało się na sesji Rady Miasta cofnę się w historii ludzkości do czasów rewolucji francuskiej. Wtedy to bystry i inteligentny prawnik, polityk, żyrondysta Pierre Victurien Vergniaud, który stracił życie na szafocie napisał słynne zdanie, że „rewolucja, tak jak Saturn, pożera swoje własne dzieci”. Vergniaud wiedział, co pisze. Sam doświadczył kanibalizmu rewolucji. Zobaczył i zrozumiał, w jaki sposób to się odbywa. W kwietniu 1793 roku Vergniaud oprotestował bez skutku – pomysł stworzenia Trybunału Rewolucyjnego, co stało się dla posłów pretekstem do rozpętania kampanii ukazującej żyrondystów jako zdrajców rewolucji i wrogów ludu. Rosnąca wrogość wobec żyrondystów w Konwencie i w rewolucyjnym Paryżu zmusiła Vergniauda do ukrywania się. Starał się jednak w miarę możliwości odpierać w parlamencie niektóre zarzuty, jednak dawnej popularności nie był w stanie odzyskać. W październiku1793 roku, pod wpływem sankiulotów i wobec rosnących ataków kontrrewolucji, Komitet Ocalenia Publicznego zdecydował się osądzić dwudziestu dwóch uwięzionych żyrondystów przed Trybunałem Rewolucyjnym. Po ustawionym z góry procesie wszyscy zostali skazani na śmierć. Pierre Vergniaud zginął 31 października na Placu Rewolucji, zgilotynowany jako ostatni z towarzyszy.
Kiedy rewolucja zwyciężyła – jej twórcy zaczęli się wzajemnie systematycznie likwidować. Przypomnieć jedynie można i to, że jednego z jej głównych filarów Dantona stracono w marcu 1794 roku. Skazano go na śmierć na podstawie poszlakowego procesu, opartego na raporcie współpracownika Robespierra, Saint – Justa. Proces Dantona miał charakter pokazowy. Przed śmiercią powiedział on do Robespierra prorocze słowa : „Pójdziesz za mną”. Śmierć Dantona stała się początkiem końca Robespierra, gdyż został on zgilotynowany niewiele później, w lipcu tego samego roku. Robespierre przeżył Dantona jedynie cztery miesiące. Przypomnienie faktów z historii ma sens. Można by prześledzić inne rewolucje, gwałtowne zmiany ustrojów etc i wszędzie najprawdopodobniej odbywałoby się to według powyższego schematu.
Trudno więc się dziwić temu, że i Solidarność w swoim kolejnym etapie istnienia wślizguje się w sprawdzony przez ludzkość wzorzec zachowań. Zaczyna się to, co można było przewidzieć. Zawłaszczanie historią, odbieranie jej części społeczeństwa, uzurpacja, że jej kontynuatorem są tylko pewni Polacy. Smutne były, właśnie z tego powodu, obchody 30 rocznicy powstania Solidarności w Krakowie w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Część obecna na uroczystej sesji Rady Miasta poczuła się wyobcowana, zwracano się już nie do nich, pominięto ich, starano się zabrać im część ich życiorysów. Przewodniczący NSZZ „Solidarność” – Janusz Śniadek nie wspomniał czasów zwycięstwa Solidarności w Krakowie, nie mówił o działalności Huty, ale odwoływał się jedynie do polemiki z Donaldem Tuskiem z obchodów w Gdyni. Tam też , w Gdyni, Henryka Krzywonos – Strycharska powiedziała, że wszystkim, którzy byli w „Solidarności” należy się szacunek i że słowo ‘solidarność” zobowiązuje. Niestety, zapomniano o tym także i w Krakowie. I nie powiedziano nic, co mogło by scalać, ale powiedziano wiele, aby obecnych na sali – rozdzielić.
W czasie rewolucji we Francji, kiedy zaczął się kolejny etap jej istnienia i kiedy już nie monarchia i Ludwik XVI („obywatel Kapet”) stał się pierwszoplanowym wrogiem, mobilizującym wszystkich, młody jakobin, Antoine Louis de Saint-Just :powiedział, że wrogów ojczyzny (a miał tutaj na myśli swoich współtowarzyszy walki z czasów zwalczania monarchii) się nie sądzi (a tego chcieli żyrondyści), lecz po prostu – zabija. Dobrze więc, że dzisiaj mamy nowe czasy, w których nie można realizować pomysłów de Saint-Justa. Chociaż być może jest i tak, że historia nie zawsze jest nauczycielką życia lub może po prostu, jak twierdził Fryderyk Nietzsche historia nie istnieje, a są tylko interpretacje.