I jak tu się nie dopytywać o pewne rzeczy, jeśli tego one się domagają.Przed chwilą pan prezydent naszego miasta raczył się wypowiedzieć w radiu. Chętnie słucham pana prezydenta, ponieważ dość rzadko bywa na radach miasta. I podejmując dyskusję z tym, co sam osobiście powiedział chciałabym w tym miejscu zadać pewne pytanie. Pan prezydent powiedział, że ma zamiar przesłać mieszkańcom Krakowa sprawozdanie ze swojej działalnośći. I proszę wybaczyć pytanie, które aż ciśnie się na usta: za czyje pieniądze? W roku wyborczym wydaje mi się, że takie sprawozdanie będzie pełniło funkcje ulotki wyborczej. I tak być nie powinno! Oceny działalności samorządu znajdą się we wszystkich mediach, tych które są zadowolone z zarządzania miastem i tych, które są krytyczne. Będzie to dotyczyło i prezydenta i rady miasta. Jeśli zaś radni będą, na przykład, zdania innego na swój temat i będą chcieli jeszcze raz znaleźć się w radzie – to będą to robili za własne pieniądze produkując ulotki, dając płatne ogłoszenia do prasy etc. I ta zawypowiedź prezydenta wydaje mi się niestosowna. Tak myślę.
Zgadzam się z panem prezydentem na temat partokracji (patrz mój wpis z 13 sierpnia), ale dopóki nie zostaną wprowadzone jednomandatowe okręgi wyborcze – będzie tak, jak jest, ponieważ ludzie głosują na partię i na pierwsze miejsca na listach. I to powstrzymywanie się od wprowadzenia jednomandatowych okręgów jest opóźnianiem budowania społeczeństwa obywatelskiego, które angażowałoby bardziej ludzi. Teraz ich głosowanie na miejsca partyjne są, w pewnym sensie, manifestowaniem braku zaintersowania tym, kto będzie w tak zwanej radzie miejskiej. W radach dzielnic jest już inaczej, tam głosuje się na człowieka a nie na partię, tam są jednomandatowe.
Jednak i na mandatowe okręgi chyba się nie doczekamy, tak samo, jak na kadencyjność radnych, prezydentów, wójtów (a to dlatego, że należałoby tym samym objąć kadencyjnością posłów i senatorów!) O tym także już pisałam, więc nie powtórzę argumentów. A byłoby to rozwiązanie dobre: jeśli ktoś jest twórczy – to może pokazać swoje talenty i efekty działalności po 10 latach (kadencje mogłyby by być przedłużone do 5 lat), jeśli zaś niczego nie zrobił dobrego dla miasta, to i następne 100 lat tego nie zmieni. Oczywiście to rozwiązanie nie byłoby doskonałe, ponieważ eliminowałyby na przykład bardzo dobrych (a może tacy są!) radnych, prezydentów, ale i dawałoby szanse nowym ludziom i ich pomysłom. Jeśli tak byłoby, to na przykład pan prezydent, ja i pozostałe dwie osoby (wymienione z nazwiska przez prezydenta) bylibyśmy zmuszeni do zrobienia przerwy na 5 lat, po nich moglibyśmy startować ponownie. O nie przepraszam, jedna mogłaby startowac ponownie, ponieważ pełni funkcję po raz pierwszy w radzie.
Dlaczego proste rozwiązania są tak trudne do zaakceptowania, chociaż być może z nimi jest tak, jak mówi mój mąż, z prostymi potrawami – one są najsmaczniejsze. Prostota i oczywistość w zarządzaniu – to odebranie władzy decydentom, wszelkiej maści urzędnikom, interpretatorom itd, Ponieważ jeszcze nic się nie zmieni przez długi czas, więc będziemy brnąć w skomplikowaność, bo to jest bardziej opłacalne dla tych, którzy zasady tworzą. Dlaczegóż odcinać się od gałęzi, na której się siedzi?
PS Ktoś powiedział (i zapewne wiedział, co mówi), że wyborców dostrzega się przede wszystkim przed wyborami. Potem zapomina się o nich na czas kadencji. Może media sprawdzą, na czym polegał dialog radnych, prezydenta z wyborcami w naszym mieście. Czy był to dialog, czy pozory dialogu? Może zbyteczne bedą przesyłane „sprawozdania z działalności”.