Niekiedy miewam uczucie, że świat oszalał i zmierza naprawdę ku końcowi. Dzisiaj w paru krakowskich mediach powtórzyło sie pytanie: kogóż to będziemy gościć na otwarciu Stadionu Wisły: czy będzie to Paul McCartney, Phil Colins, Tom Jones, Eminem itd. Mało więc tego, Szanowni Podatnicy, że płacimy tak gigantyczne pieniądze (koszt budowy stadionu to około 500 milionów złotych), to w tej chwili ten twór, wciąż poprawiany, chłonący pieniądze jak gąbka, gdzie końca nie widać, będzie oficjalnym początkiem… jak się wydaje krakowskiej kampanii prezydenckiej. Proszę więc sobie wyobrazić, Szanowni Podatnicy, którzy zapłacicie także za występ Eminema, czy też innej gwiazdy, że na olbrzymim stadionie, (którego utrzymanie czkawką się odbije następnym pokoleniom), nieanonimowy, ale z krwi, kości i nazwiska prezydent otworzy w atmosferze aplauzu, a byc może i ogni sztucznych (też z Pani/Pana pieniędzy Szanowny Podatniku) stadion a następnie zaprosi Eminema czy kogoś tam. I kampania oficjalnie zostanie rozpoczęta. Do tego właśnie potrzebny był stadion. Po nas nawet i potop.
A trzeba będzie zacisnąć pasa, ponieważ finansowa sytuacja miasta nie jest ciekawa. Ale to przecież przyszłość: przed nami na razie igrzyska.