Powrócę jeszcze do materiałów poświęconych marce Kraków. Przeczytałam je z uwagą. No cóż, domyślam się, że w zapleczu biur jest więcej materiałów krytycznych, tudzież powodujących głębsze analizy. Bardzo ważne są porównania miejsc o takim, czy też podobnym potencjale, a jednak różniących się opinią, reputacją w świecie. Chciałabym dowiedzieć się, dlaczego mówi się i pisze o niezwykłości Pragi i dlaczego ona jest synonimem absolutnej urody a nie Kraków. Dlaczego wszyscy wiedzą (wszyscy, a więc i ci, którzy nie widzieli!), że jest ona piękna, warta zwiedzenia, a nie mówi się tego o Krakowie. Takie analizy i to zrobione bez sentymentów, godne byłyby uwagi. Monika Piątkowska , specjalistka pana prezydenta do spraw marki powiedziała rano w radiu Kraków, że Simon Anholt, (przypominam: międzynarodowy ekspert ds. budowania wizerunku i reputacji miast i narodów) nie wiedział, przyjeżdżając do Krakowa, że tutaj jest Wawel (aha, powiedział po chwili, to ten zamek). To nic szczególnego, zamek jak zamek – jest ich wiele na świecie. Anholt zburzył więc w ciągu sekundy, podstawowy mit miasta: że Kraków to Wawel i historia. Kiedy pytałam mojego syna, dlaczego jest tak zachwycony Pragą, odpowiedział, że w Pradze czuje się wolność. No cóż, opdpowiedź jak odpowiedź. Ale też i punkt do analizy przy brandingu miasta.
PS Miło mi było usłyszeć wywód pani Piątkowskiej na temat zaniedbań miasta w sprawie pamięci o wybitnych osobistościach tutaj działających czy też stąd pochodzących (ponieważ ja też tak uważam, więć solidaryzuję się z ta opinią). Skoncetrowała się na osobie Heleny Rubinstein. Miło mi było, ponieważ to ja przekazałam pani Piątkowskiej zaniedbania dotyczące Rubinstein. Mam nadzieję, że poza pokazaniem przykładu, wreszcie na małym domku przy ulicy Szerokiej pojawi się tablica pamiątkowa poświęcona najwybitniejszej kobiecie biznesu pochodzącej z krakowskiego Kazimierza.