Już za tydzień wybory prezydenckie. Przeżyłam ich już parę w nowej, poskomunistycznej rzeczywistości, ale nigdy nie były one takie…jakie są. Trudno je nazwać. Beznamiętne. Z jednej strony jest pewność wygranej, z innej walka o przetrwanie, z kolejnych perspektyw sprawa polega na przypominaniu własnej osoby. Odradza się lewica. Może i dobrze, że w osobie Grzegorza Napieralskiego. Człowiek jest przeciętny, taki sobie, walczący przede wszystkim o osobistą pozycję. Więc z come bac lewicy jeszcze zaczekamy (ale to się tak, czy inaczej stanie, zwłaszcza przy tym, co czyni tzw. prawica). Zresztą wszyscy, szanowni kandydaci nie porywają swoimi osobowościami, no może z wyjatkiem Janusza Korwina-Mikke. I bardzo dobrze, że i tym razem Korwin-Mikke przegra, ponieważ nikomu nie pokaże, że stałby się takim samym urzędnikiem, jak ci, którymi tak pogardza. Stałby sie zakładnikiem olbrzymiej machiny i skończyłoby się to tak, jak stało się z tymi, którzy głosili wolnośc gospopdarki, minimum państwa w pańśtwie – i którym uwierzyłam. W pewnym miejscu widziałam kilogramy palkatów i ulotek kandydata, których nikt nie pobierał, nie roznosił. A pierwszym grzechem z głównych jest pycha.
Za tydzień wybory
Autor
jantos
Moje życie zawodowe jest z pracą ze studentami. Ukończyłam dwa fakultety, ale już pod koniec drugiego rozpoczęłam pracę na uczelni (najpierw na AGH, potem przez 40 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim). Ale także przez 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą, byłam członkiem prezydium Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie ; przez 22 lata byłam radną Krakowa (wiceprzewodniczącą Rady Miasta, a potem przez dwie kadencje przewodnicząca Komisji Kultury) Zobacz wszystkie wpisy opublikowane przez jantos