A ja znów o tym samym. Przeczytałam dzisiaj wywiad z panią Joanną Kluzik-Rostkowską, szefową sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego i zastanowiłam się, jak jest z eksponowanymi stanowiskami w jednej i drugiej partii. W PISie rzeczywiście znajduje się o wiele więcej kobiet na eksponowanych partyjnych stanowiskach niż w PO. Nie wspomnę o paniach z PISu, które zginęły w wypadku pod Smoleńskiem. Zresztą zawsze było ich tam więcej. W zasadzie trudno mówić o różnicach, ponieważ w PO nie ma ich wcale. Nawet szefem sztabu Bronisława Komorowskiego jest kolega a nie koleżanka partyjna. W Radzie Miasta Krakowa w klubie PIS są dwie kobiety, a w PO pięć. Śmiem zauważyć, że w Klubie PO Rady Miasta rola kobiet jest widoczna i słyszalna, w PIS właściwie tak, jakby ich nie było. Z czego to wynika? W samorządach jeszcze kobiety widać i słychać, a im wyżej- tym gorzej. A może są to różniące się strategie Kaczyńskich (piszę przecież o koncepcji przeszłej – ich wspólnej) i Donalda Tuska? Różnice w strategiach, czy nie zauważenie sprawy, banalizowanie odmienności widzenia problemów, brak potrzeby konsultacji? A jestem pewna, że różnice w podejściu kobiet i mężczyzn do rozwiązywania problemów są. I to nie jest jedynie moje 'widzimisię", są analizy i badania, a poza wszystkim innym także i moje obserwacje.