Byłam przez dwa dni na Kongresie Kultury Polskiej. Sami uczestnicy stwierdzili, że problemy były rozpatrywane z dwóch (co najmniej) perspektyw: przez twórców i przez "ekonomistów". Pierwsi podkreślali (i to dość intensywnie) potrzebę finansowania kultury przez państwo (potrzebę, jak było widać dość dużą..); drudzy pytali : ile potrzebuje kultura, co za to otrzyma społeczeństwo i czy nie można rozważyć większego udziału sponsorigu, czy w instytucjach kultury istnieje tylko i wyłącznie roszczeniowość bez udziału marketigu, własnej aktywności finansowej etc.
Wciąż istniała atmosfera zbliżona do tej, z jaką spotykam się na radach miasta: jeśli ktoś pyta na co wydawane są pieniądze, czy można bardziej oszczędnie itp, to nagle tu i ówdzie wielu kiwa głowami pt. cham jeden, nie zna się na kulturze, prymityw jakiś itd. Agnieszka Holand w tym stylu potraktowała Leszka Balcerowicza. Zrobiła to może nieco mniej bezpośrednio, ale kierunek był właśnie taki. Tfu, ekonomista jeden!! Najbardziej obraźliwe określenie na Kongresie.
I jeszcze jedna uwaga: uczestnicy Kongresu (na co zwrócili uwagę zagraniczni goście) stanowili średnią wieku dość zaawansowaną. Nie było młodych ludzi.
Nie było panelu poświęconego kulturze masowej.
Minister Zdrojewski obiecał utworzyć kolejne Instytuty (czytaj: zabezpieczona i dość znacząca kasa) Tańca i Muzyki. Po Instytucie Filmowym cierpnie skóra. Duże pieniądze wydawane na różne artystycznie wydarzenia. Pieniądze podatników w rękach pani Agnieszki Odorowicz!! Pieniądze duże …