Christopher Lingler profesor ekonomii na Universidad Francisco Marroquín w Gwatemali zastanawiał się nad tym, czy dobrobyt zależy od wykształcenia. W artykule temu zagadnieniu poświęconym pisał o sytuacji w Indiach i w innych krajach trzeciego świata. Między innymi pojawił się problem edukacji publicznej i niepublicznej. Lingler napisał:
"Okazuje się, że zasadniczą przyczyną różnicy między tymi dwoma rodzajami szkół jest to, że nauczyciele szkół państwowych nie ponoszą żadnych konsekwencji złego wykonywania swojej pracy. Szkoły prywatne dostarczyły silniejszych bodźców nauczycielom, by dobrze wykonywali swą pracę i dyrektorom szkół, by zapewnili klientom edukację jakościową. Nauczyciele mogą zostać zwolnieni przez dyrektora a rodzice mogą "zwolnić" szkołę zabierając z niej swoje dzieci. Podobne bodźce nie istnieją w szkołach państwowych, gdzie nauczyciele otrzymują posadę na całe życie. Taka pewność prowadzi do poczucia samozadowolenia zamiast inspirować do tego, by byli lepszymi nauczycielami"
Oczywiście powyższą tezę potwierdza moje doświadczenie. Mam wszak do czynienia z jednym i drugim rodzajem edukacji. Obserwuję pilnie zachowania związków zawodowych, działanie świadomości nauczycieli w szkołach publicznych i niepublicznych. Poziom roszczeniowości edukacji publicznej jest niewyobrażalny. Polecam: www.kapitalizm.republika.pl
PS Oglądałam przed chwilą film (średni zresztą), w który bohaterka mówi: "Ludzie się pobierają, ponieważ każdy potrzebuje świadka swojego życia. Jest nas tyle milionów". Ha, to tak apropos dnia dzisiejszego.