Po 27 godzinach podróży – Jestem, Jestem. I nie była to bynajmniej podróż na piechotę, ale samolotem, spóźnionym samolotem. A poza tym było 1800 kilometrów przejechanych po Maroku. Nie była to moja pierwsza wyprawa w tamten świat. Byłam juz parokrotnie tu i ówdzie. Zreaalizowałam swoje jedno z marzeń: podróży do Marakeszu.
Szkoda, że z założenia niniejszy blog ma być o polityce. Być może ciekawszy byłby o podróżach. Chociaż i tutaj zapewne większa konkurencja. A o polityce myślałam rzadko, w tym celu także wyjechałam. Jutro się może i dowiem więcej.