„Najbardziej zajmująca nas powierzchnia na Ziemi to powierzchnia ludzkiej twarzy”
Georg Christoph Lichtenberg
Byłam na filmie Małgorzaty Szumowskiej „Twarz”. czekałam na niego z niecierpliwością, ponieważ interesuje mnie temat zmiany twarzy (a tak ten film zapowiadano). Napisałam parę artykułów związanych z transplantacją twarzy. Powstała świetna książka tylko i wyłącznie temu tematowi poświęcona Hansa Beltinga pod tytułem „Historia twarzy”. Warta polecenia.
Więc poszłam. I wyszłam rozczarowana, zresztą tak jak większość publiczności. Film jest zrobiony najprawdopodobniej po to, aby zdobyć nagrody na którymś tam festiwalu. Trudno za to ganić panią Szumowską. Tak zdobywa się popularność, a za nią niezbędne do robienia filmów – pieniądze. Jeśli był taki cel- to został zrealizowany. Jest więc w porządku – film zdobył nagrodę w Berlinie.
Dlaczego mi się nie podobał? Krótko, ponieważ jest późno, ale wrażenia jeszcze cieplutkie. Nie spodziewałam się filmu poruszającego temat w sposób Bergmanowski (parę filmów pani Szumowskiej już widziałam). Nie liczyłam też na to, że będzie to film klasy Wojciecha Smarzowskiego (jego filmy lubię). Byłam ostatnio na filmie, który mi się podobał: Piotra Domalewskiego Cicha noc. Dlaczego tych reżyserów przywołuję tutaj: ponieważ Szumowska umieszcza akcję „Twarzy” także na wsi polskiej. Jednak wieś Szumowskiej, która jest naturalnie katolicka, gdzie jest oczywiście ksiądz, pijani wieśniacy etc, jest taka właśnie na eksport. Pokazanie zostało kołtuństwo, głupota, jakieś przebłyski zawiedzionej miłości na tle …. budowanego pomnika Chrystusa.
Film reklamowano, jako ten, w którym tak cenne miało być poczucie humoru, dowcip. Jeśli był, to ja go nie zauważyłam. A jeśli był – to straszliwie ciężki i oczywiście dotyczył obrządków religijnych. Wieś polska przecież wygania szatana, spowiada się u sprośnego księdza. A ja widziałam kiedyś film o zacofanej polskiej wsi, gdzie każdy dowcip był śmieszny i powiedzonka przeszły do mowy potocznej. Piszę o „Konopielce”. Reżyser Leszczyński posłużył się świetnym tekstem Edwarda Redlińskiego. Może i dobrze byłoby, aby scenarzyści pisali scenariusze, a reżyserzy reżyserowali filmy. Film Szumowskiej, zapewniam Państwa, śmieszny nie jest, nie ma żadnej akcji pełnej humoru (ksiądz wkładający pieniądze z tacy do kieszeni, ksiądz przepytujący parafiankę dość szczegółowo w sprawach jej grzeszenia). Jeśli „pełne humoru” ma być soczyste przeklinanie to może i (dla niektórych) ma to walor „poczucia humoru”.
Jakieś to wszystko w filmie było niespójne: był problem, ale został rozmyty na paru płaszczyznach. Wiejski chłopak ma wypadek i potem transplantację twarzy (uzyskuje inną, brzydką twarz). Dlaczego jednak ma wypadek przy stawianiu pomnika Chrystusa. Być może powiązaniem może być i to, że spada z olbrzymiego rusztowania, kiedy pracuje nad twarzą Chrystusa (no może zbyt daleko pojechałam z porównaniami – zresztą kto to wie). I wciąż problem odrzucenia przez społeczność człowieka z nową twarzą odgrywa się na katolickiej wsi. I naprawdę nie widziałam połączenia tych tematów. Ksiądz mówi: „kochajcie wszystkich”, a ludność nie kocha- jednakże to samo działoby się na wsi w Indiach, w Pakistanie, a nawet i w Szwecji. Problem inności jest problemem ludzkim, tak naprawdę ponad-religijnym.
Nie wiem, ale o ile poszłabym jeszcze raz na „Cichą noc” – to na pewno nie pójdę po raz drugi na „Twarz”. Chyba tyle, jak na dzisiaj.
PS 1
Ci z Państwa, którzy mnie nieco znają wiedzą, że dość rzadko staję w obronie religijności polskiej wsi, a więc nie w tym sedno sprawy. Nie katolandośc jest powodem mojego braku entuzjazmu 😉
PS 2
Zdjęcie pochodzi ze świetnego filmu „Konopielka” 🙂