Edukacja domowa.

Na początku niniejszego tekstu należałoby przypomnieć, że obowiązek nauki szkolnej nie
istniał  zawsze. Po raz pierwszy dekret o obowiązku szkolnym wprowadzono w Prusach w 1819 roku za czasów Fryderyka Wilhelma II. W Polsce zaś dopiero po odzyskaniu niepodległości w 1919 roku „Dekret o obowiązku szkolnym”. Jak widać, wcześniej była edukacja domowa, a więc dopiero od dość niedawna istnieje obowiązek uczęszczania dzieci do szkół.

Kiedyś w tym miejscu już pisałam o edukacji domowej. Ponieważ zaczął się kolejny rok szkolny – wydaje się, jak najbardziej na miejscu przypomnieć i o takiej możliwości. Edukacja ta jest określana jako „spełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą”. Jest to nauczanie dzieci przez ich rodziców lub opiekunów oraz wyznaczone przez nie osoby, odbywająca się poza systemem edukacji szkolnej.

Polska Konstytucja (z 1997 roku) gwarantuje prawo do wyboru nauczania domowego. Artykuł 70 punkt 3 mówi: „Rodzice mają wolność wyboru dla swoich dzieci szkół innych niż publiczne”. Artykuł 16 punkt 8 przyjęty 23.01.2009r przez Sejm RP roku mówi: „Na wniosek rodziców dyrektor odpowiednio publicznego lub niepublicznego przedszkola, szkoły podstawowej, gimnazjum i szkoły ponadgimnazjalnej, do której dziecko zostało przyjęte, może zezwolić, w drodze decyzji, na spełnianie przez dziecko odpowiednio obowiązku, o którym mowa w art. 14 ust. 3, poza przedszkolem, oddziałem przedszkolnym lub inną formą wychowania przedszkolnego i obowiązku szkolnego lub obowiązku nauki poza szkołą.”

Od czasu kiedy zorganizowałam w Krakowie pierwsze seminarium dotyczące edukacji domowej (zwanej w terminologii międzynarodowej home schooling) upłynęło trochę czasu. Zmieniło się wiele. Środowisko  zajmujące się edukacją domową zdecydowanie się rozrosło, stało się prężne i zorganizowane. Powstało też dużo więcej literatury w języku polskim.

Liczbę rodzin edukujących domowo swoje dzieci trudno jest ocenić. Ministerstwo Edukacji nie publikuje żadnych statystyk na ten temat. Dwa razy w roku w Polsce organizowane są zjazdy rodzin edukacji domowej. Można szacować, że liczba rodziców i dzieci tworzących rodziny edukacji domowej może sięgać w Polsce kilkuset osób. Edukacja domowa jest więc rozwiązaniem, na które decyduje się bardzo niewielka, ale stale rosnąca i bardzo mocno wspierająca się grupa
polskich rodziców.

Dlaczego rodzice decydują się na podjęcie edukacji pozaszkolnej? Powodów, jak zauważyłam w moich kontaktach  – jest wiele. Wielu rodziców wcale nie myślało o edukacji domowej, dopóki ich dzieci nie poszły do szkoły. Po kilku miesiącach lub latach podjęli decyzję przejścia do edukacji domowej ponieważ szkoła nie radziła sobie z ich nauką i dziecko zaczynało mieć problemy z czytaniem, pisaniem, liczeniem i innymi podstawowymi umiejętnościami; ponieważ, jak mówią, dzieci, które do tej pory były inteligentne, żywe, ciekawe świata, zainteresowane tysiącem rzeczy, stawały się przygaszone, znudzone, niczym niezainteresowane, a ich ciekawość świata i otwartość na wiedzę spadała do zera, niekiedy powodem jest i to, że wrażliwe lub słabsze dzieci zaczynały być prześladowane przez kolegów, a szkoła nie była w stanie nic w tej sprawie zrobić, w innych przypadkach inteligentne dzieci same przychodziły do swoich rodziców mówiąc, że nie chcą już chodzić do szkoły, bo nie uczą się w niej niczego nowego, a mimo to zmuszone są odsiadywać swoje przez kilka godzin dziennie. Są i rodzice, którzy od początku zakładają, że ich dzieci, przynajmniej w okresie pierwszych kilku lat obowiązkowej edukacji, nie będą uczęszczać do szkoły z rozmaitych względów. Czasem najważniejsza jest troska o indywidualny rozwój dziecka i możliwość rozwijania jego własnych uzdolnień i zainteresowań. Czasem priorytetowe jest przekonanie rodziców, że we własnym zakresie są w stanie zapewnić dziecku edukację na poziomie wyższym niż ten, który jest w stanie zapewnić system kształcenia masowego. Katalog powodów, dla których rodzice decydują się na edukację domową swoich dzieci, jest różnorodny.
Każda rodzina ma inną historię i nieco inne powody.

W ostatnich dwudziestu latach przeprowadzono bardzo wiele badań wskazujących na wyniki edukacji domowej. Oczywiście robiono je tam, gdzie rodzice przyznają się do kształcenia dzieci w domu i gdzie można takie badania wykonać. Wyniki badań ze Stanów Zjednoczonych oparte na standaryzowanych testach umiejętności i osiągnięć szkolnych pokazały, że wyniki testów są wyższe u dzieci kształconych w domach niż u dzieci uczęszczających do szkół.

Do rejestru Światowej Organizacji Zdrowia wpisano fobię szkolną, jako kategorię kliniczną. Wypada więc, dla dobra własnych dzieci przyjrzeć się uważniej propozycjom alternatywnego nauczania.

Jest oczywiście wiele pytań, które nie zostały poruszone w niniejszym tekście.
Osobom zainteresowanym polecam dostępną literaturę, strony internetowe i wyniki
badań naukowych.

Jaki może być Kraków.

Pisałam już w tym miejscu o potrzebie zatrudnienia w Krakowie miejskiego ogrodnika. Nie będę
wracała do przywoływanej tam  argumentacji.

Okazuje się, że miałam dużo racji. Wiele dużych miast w Polsce już  zatrudnia ogrodnika miejskiego mającego znaczne uprawnienia. Będę o tej koncepcji przypominała. Potrzeba zatrudnienia ogrodnika skojarzyła mi się wtedy, kiedy przypomniałam sobie, że kiedyś urząd
miasta nagradzał najbardziej ukwiecone i najpiękniejsze ogrody, ogródki, a nawet i te, będące poza spojrzeniami przechodniów oficyny na tyłach domów. Komisje oglądały zgłoszone ogrody i wybierały te najbardziej zaskakujące i najpiękniejsze. Oglądałam ogrody w oficynach i mało kto może sobie wyobrazić, jakich doznań estetycznych można doświadczyć. Nagrody były wręczane w pięknym miejscu, na tyłach Domu Mehoffera. Niestety, skończyło się i urzędnicy nie podtrzymują pięknej tradycji zachęcania mieszkańców do dbania o ogrody i ogródki. A przecież ta dbałość
tworzy to, o co bardzo wielu mieszkańcom chodzi – o zielony Kraków.

Projekty złożone do budżetu obywatelskiego w dużej mierze dotyczyły właśnie tego tematu.
Mieszkańcy chcą mieszkać w zadbanym, czystym i pięknym mieście.

Jakiś czas temu natrafiłam na świetny pomysł realizowany od wielu lat w miastach polskich.
Znalazłam blog internetowy Inspirowani Naturą, który jest, jak piszą autorzy, pierwszym w Polsce miejscem spotkań dla miłośników zieleni miejskiej, architektury krajobrazu oraz małej architektury kształtującej współczesny, miejski design. Od trzech lat założyciele bloga ogłaszają plebiscyt na najbardziej ukwiecone i zadbane miasto. Akcja nazywa się plebiscyt „Terra Flower Power – Najpiękniej Ukwiecone Miasto w Polsce”. W bieżącym roku do konkursu zgłosiło się118 miast. Na stronie propagującej plebiscyt znalazłam zdanie :” Mając na uwadze wielkie połacie szpecącego betonu w przestrzeni zurbanizowanej, warto inspirować się naturą przy projektowaniu krajobrazu czy elementów małej architektury. Najważniejsze jest wprowadzenie do miast zieleni oraz komponentów wspomagających jej rozwój, takich jak kwietniki, gazony, wieże kwiatowe.
Wszystko dla równowagi pomiędzy architekturą a naturą.”

Najwięcej niewykorzystanej przestrzeni można znaleźć na płaskich dachach dużych budynków.
To właśnie one są doskonałym miejscem do założenia miejskiego kwietnika czy  warzywnika. I to też sugerują twórcy bloga.

Wracając do kwiatów w mieście. Podróżując po świecie trafiamy do miejsc, w których doceniana jest wartość i znaczenie roślin. Kiedy spacerujemy po dzielnicy Covent Garden w Londynie, aż trudno uwierzyć, że to niezwykłe miejsce znajduje się w stolicy Wielkiej Brytanii. W Kopenhadze mówi się o salonie miejskim Superkilen, który powstał przed 6 laty, a został doceniony przez Amerykańskie Stowarzyszenie Architektów (The American Institute of Architects (AIA)). „Eksperyment Superkilen” okazał się sukcesem – po dziś dzień skupia mieszkańców Kopenhagi. Jest niebanalnym miejscem spotkań i rozrywki, bez którego przestrzeń miejska byłaby ciekawa. Także i w polskich miastach znajdują się miejsca zachwycające swoją kwiatową
architekturą..

W Krakowie budowanie przestrzeni opartej na zieleni, kwiatach jest bardzo dużym wyzwaniem.
W Warszawie miano miasta kwiatów otrzymała jedna z dzielnic. Może by i na przykład Kazimierz czy Podgórze stałoby się kwiatową wizytówką Krakowa. A może , zanim do tego dotrzemy – wróćmy do inspirowania mieszkańców miasta i przywróćmy nagrody dla najbardziej twórczych miejskich ogrodników, tych którzy na własnych podwórkach czy przydomowych ogrodach robią wiele dla całego miasta.

Niniejszy temat zapewne wyraźnie koresponduje z dużą dyskusją dotyczącą Rynku
Podgórskiego. Może przy planowaniu wyglądy Rynku uzasadnionym było skonsultowanie z doświadczonymi architektami planującymi rozwiązania dla miejsc przyjaznych ludziom. Przecież Kraków może stać się wreszcie „friendly city” – miastem przyjaznym mieszkańcom.