Ciąg dalszy o edukacji..

  W nadchodzących latach liczba uczniów w Polsce będzie nadal spadać. Prognozy GUS wskazują, że nawet po objęciu  obowiązkiem szkolnym sześciolatków, do 2020 roku będzie mniej o kolejne 590 tysięcy uczniów.

  Z danych demograficznych wynika, że nawet gdybyśmy chcieli utrzymać tak niski, jak    obecnie stosunek uczniów przypadających na nauczyciela, to wobec zmniejszenia się liczby dzieci w wieku szkolnym w 2015 roku  do 4 476 500, musielibyśmy zredukować etaty nauczycieli o blisko 100 tys.

  Polscy nauczyciele poświęcają na dydaktykę 513 godzin rocznie   (wobec średniej dla państw OECD 786 godzin rocznie).

 Gdyby nauczyciele w Polsce poświęcali na prowadzenie zajęć tyle czasu, co ich koledzy za granicą, dydaktyką zajmowałoby się 273 tys. pedagogów, tj. o 148 tys. ( 35 %) mniej niż teraz. Na jednego nauczyciela przypadałoby wtedy 19,6 ucznia, czyli więcej o około 4,5 niż średnio w krajach OECD.

Niedługo napiszę o Krakowie. Jak u nas wygląda sytuacja.

To tylko liczby. Tylko liczby?

 

Droga edukacja w Polsce

Na jednego nauczyciela w szkole podstawowej przypada w Polsce zaledwie 10,5 ucznia, co jest jednym z najniższych wskaźników w krajach OECD (średnia 16,4); w gimnazjum wskaźnik ten wynosi 12,5 w Polsce i 13,7 dla krajów OECD.

  Gdyby liczba uczniów przypadających na nauczyciela w Polsce była taka sama jak średnio w krajach OECD, to w podstawówkach byłoby zatrudnionych 136 tys. pedagogów, czyli odpowiednio o 42 tys. mniej   zaś w szkołach średnich – 229 tys. a więc o 12 tys. mniej niż obecnie. Oznaczałoby to zmniejszenie etatów o 23 proc. w szkołach podstawowych oraz o 5 proc. na poziomie edukacji średniej. Aby liczba uczniów przypadających na nauczyciela osiągnęła przeciętną dla krajów OECD to, dla zachowania obecnego poziomu zatrudnienia nauczycieli, otrzeba objąć obowiązkiem szkolnym nie tylko dzieci 6-letnie, ale wszystkie 6-letnie i wszystkie  5-letnie dzieci.(!!)

Konkurs Zbigniewa Seiferta

Jak to często bywa, świat więcej wie o naszej krakowskiej tradycji jazzu, niż my tutaj na miejscu. Jazzmani wciąż walczą o swoje miejsce w krakowskim świecie kultury. Władze miasta zdają się wciąż nie dostrzegać szansy, jaką daje możliwość kontynuowania tradycji. Staramy się zdobywać, jakby od początku, znaczenie Krakowa w świecie muzyki poważnej – konkurując z wieloma innymi miastami w Europie, mającymi większe i dłuższe tradycje, a nie potrafimy kontynuować tego, co dla nas zdobyły lata funkcjonowania jazzu. Zaduszki Jazzowe wciąż walczą o wsparcie finansowe i dostają go niewiele. Na Kongresie Kultury Polskiej, który miał miejsce w Krakowie, nie było mowy o muzyce jazzowej i nie został zaproszony żaden jazzman nie licząc Tomasza Stańki, którego poproszono jedynie (!) o występ.

We wszystkich książkach opisujących sytuację i historię jazzu w Polsce na pierwszych stronach zawsze jest mowa o Krakowie. Trudno go pominąć, ponieważ był on matecznikiem wszystkiego, co potem stało się w polskim jazzie.

Miejscem, w który rodziło się zainteresowanie jazzem wśród wielu innych, było na przykład liceum nr II im. Jana Sobieskiego. Tam uczęszczali Tomasz Stańko. Jan Boba, Jan Kudyk, Tadeusz Wójcik. W krakowskich szkołach muzycznych uczyli się Wojciech Karolak, Andrzej Dąbrowski, Zbigniew Seifert.

            W latach 60 zmieniła się forma muzyki jazzowej. Przestała być ona jedynie muzyką rozrywkową , a stała się także artystyczną. W roku 1962 krakowskie środowisko po raz pierwszy przyznało nagrodę najlepszego muzyka mijającego roku. Laureatem Złotego Helikonu został wtedy Krzysztof Komeda.

Najważniejszymi zespołami końca lat 60 w Krakowie były kwintet Tomasza Stańki i kwartet Zbigniewa Seiferta.

            Dzisiaj wielu muzyków przeprowadza się do Krakowa, chcą tutaj mieszkać i grać. Ale także wielu krakowskich muzyków wyjechało, jednak wszyscy pamiętają o Krakowie i wciąż go opisują jako miasto jazzu. Pianista Jan Jarczyk wyjechał do Kanady; w Szwecji zamieszkał Jerzy Horwath, Tomasz Hołuj, Witold Rybotycki. Do Szwajcarii wyemigrowali między innymi Roman Dyląg, Adzik Sendecki, Zbigniew Czarnecki i tak dalej, można wymienić wielu.

            Kraków kojarzy się światu z wieloma wybitnymi nazwiskami muzyków. Wśród nich wymieniane jest nazwisko Zbigniewa Seiferta. W zeszłym roku minęła 30 rocznica jego śmierci. Grób Seiferta znajduje się na Cmentarzu Rakowickim. Zmarł w wieku 32 lat.

Ten jeden z najwybitniejszych skrzypków jazzowych świata był absolwentem klasy skrzypiec Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej  w Krakowie. Niepowtarzalny styl Seiferta odcisnął niezatarte piętno na skrzypcowym wykonawstwie jazzu. W połowie lat 70. współpracował z wieloma muzykami europejskimi i amerykańskimi. W 1976 rozpoczął również nagrywanie płyt sygnowanych własnym nazwiskiem w maju „Solo violin” i we wrześniu „Man of the Light”. W następnym roku ukazała się pierwsza amerykańska płyta „Zbigniew Seifert” (Capitol Records). Zaś pierwsze polskie płyty Zbigniewa Seiferta „Kilimanjaro” i „Kilimanjaro 2” wydało Polskie Stowarzyszenie Jazzowe – była to rejestracja koncertu, który odbył się 14 listopada 1978 w krakowskim klubie „Pod Jaszczurami”.

Jego ekspresyjny styl, oparty na doskonałej technice wiolinistycznej, był rozwinięciem idei muzycznych Johna Coltrane`a. Do największych osiągnięć należy nagrana w USA dla Capitolu trzy miesiące przed śmiercią artysty kolejna i ostatnia płyta „Passion”

Seifert od dłuższego czasu wiedział, że choruje. W roku 1976 okazało się, że wcześniej zdiagnozowany nowotwór jest wyjątkowo złośliwy, a przebyta operacja nie powiodła się. Po powrocie do USA udał się do  Buffalo, gdzie miał przejść kolejną operację. Niestety jego serce już jej nie wytrzymało. Zmarł w nocy z 14 na 15 lutego 1979.

            We wszystkich miejscach na świecie środowiska jazzmenów znają nazwisko Zbigniewa Seiferta.

            Proponuję przeanalizować pomysł, który wydaje się być godzien uwagi. Kraków jest jedynym miejscem na świecie, które powinno się stać miejscem Konkursu Skrzypków Jazzowych im. Zbigniewa Seiferta. Zainteresowałam tym pomysłem grono dawnych współpracowników Seiferta. Spotkał się on z ich aprobatą. Wielu z tych muzyków piastuje obecnie stanowiska profesorów w szkołach muzycznych w Europie, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie. Obiecali, że będą wspierali pomysł konkursu. Zdaje się, że konkurs może stać się dość znaczącym elementem promocji miasta.