Kolejny początek

Od jutra zaczynają się zebrania Rady Miasta.Potem zaczną się zajęcia na uczelni i koniec,  koniec wakacj. …. Eh, coraz bardziej odczuwam radość z odpoczynku, czyżby odpuszczał siedzący we mnie pracoholik? No i nie wiem, czy mam się z tego powodu martwić. W każdym razie ZACZYNAMY i będzie to ostre podejście: Wybory tuż, tuż ..

Ofiary

Jakoś wyszło tak a propos wczorajszego wpisu o legalizacji narkotyków. Idę  na film dokumentalny o The Doors. Pomyśleć, że Jim Morrison miałby 67 lat. Jak wglądałby dzisiaj?

Zmarł z przedawkowania 39 lat temu ! Ale piękny był:



 

Czy legalizować narkotyki?

Pytanie to dość często jest przedmiotem dyskusji z moim synem i jego kolegami. Ostatni Newsweek ten temat też porusza. W epoce globalizacji handel narkotykami to profesjonalny biznes. Według raportu ONZ na świecie jest obecnie od 16 do 38 milionów narkomanów. To jednak jest, jak piszą w Newsweeku, tylko 10-15 % tych, którzy próbują narkotyków. Tak więc potencjalni klienci sprzedawców – to 155-250 milionów ludzi. Afryka to klienci korzystający z marihuany, Ameryka Południowa i USA – to kokaina, Europa i Azja – to doskonałe rynki zbytu dla heroiny. W Polsce dramatycznie rośnie zużycie tzw. brązowej heroiny (brown sugar). W Europie liczba kokainistów w ciągu ostatnich 10 lat wzrosła z dwóch do czterech milionów.

Prohibicja powoduje z jednej strony wzrost popytu, z drugiej wielki wzrost majątków handlarzy. Przykładem książkowym jest oczywiście Al Capone. Jestem przeciwniczką zakazów generowanych przez państwo, z drugiej jednak serce mi drży, jako matce i nauczycielowi akademickiemu, kiedy pomyślę o narkotykach i niebezpieczeństwie czyhającym w każdej bramie. Moi młodzi interlokutorzy pytają czy nie lepiej byłoby, żeby nie w bramie tylko w normalnym sklepie i dlaczego legalny jest alkohol, który prowadzi do ciężkich uzależnień a nie narkotyki. Nie za bardzo wiem, co odpowiedzieć.

Ze sprzedaży alkoholu samorządy mają całkiem niezłe pieniądze tzw. „korkowe”,  które możemy wykorzystać na cele oświatowe i kulturalne. Może gdyby zalegalizować i narkotyki  i zacząć podbierać podatki, kontrolować jakość towaru etc., Może uniknęlibyśmy wielu śmierci? Zresztą świat tak, czy inaczej pójdzie w tę stronę, o ile pozwolą na to szefowie najważniejszych narkotykowych karteli. To im, przede wszystkim, jest na rękę czarny, zakazany rynek narkotyków.

SLD wystawia w Krakowie swojego kandydata

No cóż, pan prezydent nie dogadał się ze swoim środowiskiem i SLD wystawia kandydata na prezydenta miasta. Powiedziałabym, że może to być następstwem paru czynników: a więc młody szef krakowskiego SLD usiłował „ustawić” prezydenta (ci młodzi tak mają, nagle zdaje im się, że mogą wszystko) i mu się nie udało lub pan prezydent poczuł swoją moc i stwierdził, że sam sobie poradzi bez SLD (które dzielnie go wspierało przez dwa wybory!). Tak czy inaczej prawie żadne szanse do rady miasta ma komitet wyborczy pana prezydenta.

PS Czekam na konferencję prasową prezydenta dotycząca stadionu Wisły. Będzie za kilkadziesiąt minut.

Spór o krzyże… w USA

Dla tych z Państawa, którzy nie dotarli do wiadomości:
Federalny sąd apelacyjny w Waszyngtonie orzekł w spornej sprawie przydrożnych krzyży upamiętniających poległych amerykańskich żołnierzy. Według sądu te „pomniki” są niedopuszczalne i naruszają konstytucję USA mówiącą o wolności wyznania – informuje CNN.

Panel trzech sędziów Sądu Apelacyjnego USA uznał, że 14 dużych krzyży rozmieszczonych wzdłuż drogi w stanie Utah, o które toczył się spór może być postrzegane przez mijających kierowców, jako „poparcie chrześcijaństwa”. – Uważamy, że te pomniki są niedopuszczalne i mogą wysyłać do obserwatora wiadomość, że stan, w którym są postawione w jakiś sposób może popierać konkretną religię – brzmiało oświadczenie członków sądu.

O wyjaśnienie sprawy od 5 lat walczyła grupa ateistów ze stanu Texas. Zwolennikom krzyży-pomników przysługuje odwołanie do Sądu Najwyższego. Grupa ateistów postanowiła zaczekać na ewentualne odwołanie do Sądu Najwyższego i krzyże pozostawiono na miejscu do czasu ostatecznego rozwiązania sporu.

Z moich zbiorów

Mam bardzo dużo płyt z wokalistyką jazzową. Prawda jest taka, że są to przede wszystkim kobiety. Pomijając występ dzisiejszy w Krakowie doskonałego Boba Mcferrina, jazz śpiewany to kobiety. Płyt mam sporo. Toteż, ponieważ wygląda na to, że dzisiejszy dzień nie przyniesie nam  nic  ciekawszego ponad moją prezentację Niny posłuchajcie chociaż kawałeczek. Kiedy w Polsce znów się pojawi taka osobowość muzyczna, jak na przykład ona. Piszę „znów” ponieważ mam na uwadzie przykłady doskonałych polskich wokalistek, o których kiedyś tam w przyszłości na pewno wspomnę.



Quasi-dialog

I jak tu się nie dopytywać o pewne rzeczy, jeśli tego one się domagają.Przed chwilą pan prezydent naszego miasta raczył się wypowiedzieć w radiu. Chętnie słucham pana prezydenta, ponieważ dość rzadko bywa na radach miasta. I podejmując dyskusję z tym, co sam osobiście powiedział chciałabym w tym miejscu zadać pewne pytanie. Pan prezydent powiedział, że ma zamiar przesłać mieszkańcom Krakowa sprawozdanie ze swojej działalnośći. I proszę wybaczyć pytanie, które aż ciśnie się na usta: za czyje pieniądze? W roku wyborczym wydaje mi się, że takie sprawozdanie będzie pełniło funkcje ulotki wyborczej. I tak być nie powinno! Oceny działalności samorządu znajdą się we wszystkich mediach, tych które są zadowolone z zarządzania miastem i tych, które są krytyczne. Będzie to dotyczyło i prezydenta i rady miasta. Jeśli zaś radni będą, na przykład, zdania innego na swój temat i będą chcieli jeszcze raz znaleźć się w radzie – to będą to robili za własne pieniądze produkując ulotki, dając płatne ogłoszenia do prasy etc. I ta zawypowiedź prezydenta wydaje mi się niestosowna. Tak myślę.

Zgadzam się z panem prezydentem na temat partokracji (patrz mój wpis z 13 sierpnia), ale dopóki nie zostaną wprowadzone jednomandatowe okręgi wyborcze – będzie tak, jak jest, ponieważ ludzie głosują na partię i na pierwsze miejsca na listach. I to powstrzymywanie się od wprowadzenia jednomandatowych okręgów jest opóźnianiem budowania społeczeństwa obywatelskiego, które angażowałoby bardziej ludzi. Teraz ich głosowanie na miejsca partyjne są, w pewnym sensie, manifestowaniem braku zaintersowania tym, kto będzie w tak zwanej radzie miejskiej. W radach dzielnic jest już inaczej, tam głosuje się na człowieka a nie na partię, tam są jednomandatowe.

Jednak i na mandatowe okręgi chyba się nie doczekamy, tak samo, jak na kadencyjność radnych, prezydentów, wójtów (a to dlatego, że należałoby tym samym objąć kadencyjnością posłów i senatorów!) O tym także już pisałam, więc nie powtórzę argumentów. A byłoby to rozwiązanie dobre: jeśli ktoś jest twórczy – to może pokazać swoje talenty i efekty działalności po 10 latach (kadencje mogłyby by być przedłużone do 5 lat), jeśli zaś niczego nie zrobił dobrego dla miasta, to i następne 100 lat tego nie zmieni. Oczywiście to rozwiązanie nie byłoby doskonałe, ponieważ eliminowałyby na przykład bardzo dobrych (a może tacy są!) radnych, prezydentów, ale i dawałoby szanse nowym ludziom i ich pomysłom. Jeśli tak byłoby, to na przykład pan prezydent, ja i pozostałe dwie osoby (wymienione z nazwiska przez prezydenta) bylibyśmy zmuszeni do zrobienia przerwy na 5 lat, po nich moglibyśmy startować ponownie. O nie przepraszam, jedna mogłaby startowac ponownie, ponieważ pełni funkcję po raz pierwszy w radzie.

Dlaczego proste rozwiązania są tak trudne do zaakceptowania, chociaż być może z nimi jest tak, jak mówi mój mąż, z prostymi potrawami – one są najsmaczniejsze. Prostota i oczywistość w zarządzaniu – to odebranie władzy decydentom, wszelkiej maści urzędnikom, interpretatorom itd, Ponieważ jeszcze nic się nie zmieni przez długi czas, więc będziemy brnąć w skomplikowaność, bo to jest bardziej opłacalne dla tych, którzy zasady tworzą. Dlaczegóż odcinać się od gałęzi, na której się siedzi?

PS Ktoś powiedział (i zapewne wiedział, co mówi), że wyborców dostrzega się przede wszystkim przed wyborami. Potem zapomina się o nich na czas kadencji. Może media sprawdzą, na czym polegał dialog radnych, prezydenta z wyborcami w naszym mieście.  Czy był to dialog, czy pozory dialogu? Może zbyteczne bedą przesyłane „sprawozdania z działalności”.